Ręce Izuku, lekko drżące, zacisnęły się na materiale płaszcza Bakugo, jakby szukały w nim oparcia. Pocałunek był prosty, ale pełen znaczenia. To był początek czegoś, czego oboje jeszcze w pełni nie rozumieli, ale czuli, że jest nieodwracalne.
Katsuki odsunął się delikatnie zdejmując dłonie z ciała Deku, jego wzrok wciąż skupiony na twarzy Omegi, której policzki nabrały lekkiego rumieńca. Jego oczy były miękkie, ale intensywne, jakby starały się uchwycić każdy szczegół, każdą emocję, która malowała się na twarzy młodej Omegi.
— Nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić — powiedział Król, jego głos był głęboki i spokojny, ale krył w sobie obietnicę, której nikt nie mógłby podważyć. — Fenrir czy nie, jesteś Izuku. I to wystarczy.
Słowa te sprawiły, że Izuku poczuł, jak łzy zaczynają spływać po jego policzkach. Były to łzy ulgi, ciepłe i oczyszczające, jakby ciężar, który nosił przez całe życie, zaczął znikać. Nie odpowiedział słowami, nie musiał. Po prostu wtulił się w Blondyna, pozwalając sobie na chwilę słabości, wiedząc, że w tych ramionach nic mu nie grozi.
Alfa objął go mocniej, jakby chciał pokazać, że niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, będzie go chronił. Była w nim determinacja, siła, ale też czułość, którą pozwolił sobie okazać tylko w tym momencie. Wiedział, że to dopiero początek ich drogi, ale był gotów stawić czoła wszystkiemu, by być przy Zuku.
Zielonek zamknął oczy, czując, jak ciepło mężczyzny otula go w całości. W tej chwili wszystko, co było złe, wszystko, co go przerażało, zniknęło. Była tylko obecność JEGO Króla, która przypominała mu, że nie jest sam. I choć droga przed nimi była długa i pełna wyzwań, wiedział, że razem będą w stanie pokonac przeciewności losu
W tej chwili, w ciszy przerywanej tylko ich oddechami, świat zewnętrzny przestał istnieć. Byli tylko oni — Izuku i Bakugo — dwie zranione dusze, które znalazły w sobie nawzajem coś, co mogło je uleczyć.
Izu zasnął...
Pokój tonął w półmroku, a jedynym źródłem światła były słabe promienie księżyca wpadające przez niedomknięte zasłony. Izuku leżał na miękkich poduszkach. Czuł w kościach zmęczenie, jakby przeszedł przez piekło, a jednocześnie w sercu tliło się dziwne uczucie – jakby coś się zmieniło, coś fundamentalnego.
Gdy otworzył oczy, zobaczył Kacchana siedzącego obok niego, z wyraźnym napięciem na twarzy. Król watahy wydawał się bardziej zmęczony, niż Izuku kiedykolwiek go widział, a mimo to jego spojrzenie było niezmienne – twarde, pełne determinacji.
— W końcu się obudziłeś, Deku — odezwał się, a jego głos, choć ochrypły, miał w sobie coś, co przypominało ulgę.
Omega uniosła się delikatnie na łokciach, krzywiąc się jednocześnie, gdy ból przeszył jego ciało. — Jak... długo spałem? — zapytał cicho, głos miał jeszcze słabszy niż zwykle.
— Dwa dni. — Bakugo oparł się na krześle, ale jego ciało pozostało napięte. — Wystarczająco długo, żeby cała wataha zaczęła gadać.
Piegowaty chłopak spojrzał na niego zdezorientowany. — Gadać? O czym?
Bakugo zmrużył oczy, a jego szczęka zacisnęła się, jakby wahał się przed odpowiedzią. — O tym, kim jesteś. I o tym, co teraz oznacza twoja obecność.
— Kim... jestem? — powtórzył, czując, jak na samo wspomnienie tych słów jego serce zaczyna bić szybciej.
— Tak. — Bakugo odwrócił się do niego, a jego spojrzenie było lodowate, choć w głębi kryło się coś więcej – troska, której sam nie chciał przyznać.

CZYTASZ
Ściana między nami
Fanfiction#omegaverse #bakudeku #bkdk Zakazana miłość to uczucie, którego nie możemy publicznie wyrazić z powodu ograniczeń społecznych, religijnych lub prawnych. Może to być miłość między dwoma ludźmi tej samej płci, między rodzeństwem, między osobami w różn...