#omegaverse
#bakudeku
#bkdk
Zakazana miłość to uczucie, którego nie możemy publicznie wyrazić z powodu ograniczeń społecznych, religijnych lub prawnych. Może to być miłość między dwoma ludźmi tej samej płci, między rodzeństwem, między osobami w różn...
Izuku stał nieruchomo, jego ciało drżało, a oddech stawał się coraz bardziej nieregularny. Otaczająca go cisza zdawała się być nieprzenikniona, jakby całe miasto zniknęło, zostawiając go samotnego na pustej uliczce. Tylko on i wilk, który powoli zaczynał przejmować kontrolę nad jego ciałem. Jego ciało było w ogniu, a umysł w chaosie. Instynkty rządziły jego myślami, a rozum zaczął zanikać.
W samej bieliźnie, zupełnie bezbronnym, zrozumiał, że nie może się poddać. Musiał opanować to, co działo się w jego wnętrzu. Każdy jego zmysł został wyostrzone do granic możliwości. Dźwięki ulicy – ciche szumy, odgłosy odległych kroków – zdawały się dobiegać z innej rzeczywistości. Jedyne, co było rzeczywiste, to silne pulsowanie rui, która nie dawała mu spokoju.
Izuku poczuł, jak serce bije mu szybciej, jak wilk wewnętrzny wyczuwa każdy jego ruch, jego lęki i niepokoje. W tej chwili nie miał kontroli. Wszystko w jego ciele domagało się działania – szukało ucieczki, szukało walki, szukało... nie wiadomo czego. Izuku był jak na skraju przepaści.
Ale nie był sam.
Kiedy tylko postanowił spróbować wyciągnąć ręce w kierunku nieznanego, czuł obecność. Z oddali, z pewnej przestrzeni, której nie musiał widzieć, czuł kogoś – Kirishimę. Mimo że nie pojawił się w jego polu widzenia, obecność tego mężczyzny była jak cichy cień. Tylko ten cień wiedział, co się dzieje, ale nie mógł pozwolić sobie na to, by zbliżyć się do Izuku. To była walka młodego Omegi, i to on miał zdecydować, kiedy opanuje tę burzę, która kłębiła się w jego wnętrzu.
Kirishima nie próbował się do niego zbliżyć. Nie wydawał słów, nie podchodził, nie angażował się w żaden sposób. Był tam tylko w tle, jak cień, który nie ingeruje w przestrzeń Izuku, ale dając mu poczucie, że nie jest całkowicie sam.
Umysł Izuku był zbyt przytłoczony, zbyt rozbity przez własne instynkty, by zarejestrować jakąkolwiek obecność innych.
Próbował skupić się na sobie, na tym, by nie dać się ponieść rui. Każdy oddech stawał się coraz trudniejszy, ale mimo to Młodzieniec nie przestawał walczyć z własnym ciałem. Zacisnął zęby, poczuł, jak wilk w jego wnętrzu szarpie się w szale, ale starał się nie dawać mu pełnej kontroli. Musiał to zrobić sam. To była jego walka, walka z własnymi instynktami, z tym, co nie pozwalało mu być sobą.
I wtedy – po jakimś czasie, który zdawał się trwać wieczność – poczuł coś, czego nie mógł zignorować. Czuł, jak jego oddech się uspokaja, jak napięcie w ciele powoli maleje. To była powolna, ale coraz bardziej widoczna zmiana. Wilk nie zniknął, ale zaczynał oddalać się, tracić na sile. To była decyzja Izuku, to on musiał znaleźć tę siłę, by opanować rują.
W tej chwili wszystko zależało od niego. Czuł, jak coraz bardziej wraca do siebie. Chociaż nie miał pełnej kontroli, poczuł się silniejszy. Jakby wytrzymał to najgorsze.
Kiedy ruja w końcu zaczęła ustępować, Izuku zwolnił oddech. Jego ciało wciąż drżało, ale to już nie było to samo. Wilk w jego wnętrzu nie dominował. Choć nie był jeszcze całkowicie spokojny, poczuł, że odzyskał kontrolę nad sobą.
Kirishima, wciąż trzymający dystans, poczuł, jak napięcie w powietrzu opada. Choć nie rozmawiali, choć Izuku nie miał siły, Kirishima wiedział, że młoda Omega przetrwał. Wiedział, że ten cichy moment czuwał nad Izuku wystarczająco długo, by ten mógł sam znaleźć drogę do siebie.
Izuku, stojąc w ciszy, poczuł, że nie był sam, choć nie był w stanie tego zobaczyć. To wystarczyło.
Zielonek otworzył drzwi do swojego mieszkania, które powitały go ciepłem po mroźnym wincydencie na ulicy. Czuł się zmęczony, przemoczony od potu i kompletnie wyczerpany. Ruja, która opanowała go tego dnia, wciąż trzymała się w jego ciele jak upiorny cień. Serce wciąż biło nieco za szybko, a myśli były rozproszone. Zimno, które poczuł na zewnątrz, tylko pogłębiło zmęczenie i sprawiło, że każde jego kroki stawały się coraz trudniejsze.
Wszedł do przedpokoju, nie zatrzymując się ani na chwilę. Jego myśli były zamglone, jakby rozmyte przez nieprzytomny wysiłek. W tej chwili jednak, nie myślał o niczym innym, poza jednym – pragnieniem gorącej wody, która mogłaby ukoić jego zmęczone ciało i umysł.
Kroki były powolne, a jego nogi drżały, gdy przemierzał mieszkanie, ale dotarł do łazienki. Otworzył drzwi, wszedł do środka i od razu podszedł do wanny. Zanim jeszcze zdążył zebrać myśli, zaczął odkręcać kurek z gorącą wodą, obserwując, jak strumienie zaczynają spływać do wanny. Ciepło, które zaczęło unosić się w powietrzu, otaczało go, wypełniając wnętrze łazienki przyjemnym, uspokajającym ciepłem.
Izuku upadł na brzegu wanny, opierając się rękami o krawędź, jego oddech powoli wracał do normy. Zmęczenie, które czuł, przenikało całe jego ciało. Jednak mimo tego, że czuł się tak wyczerpany, nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Był dumny. Dumny z siebie, że po raz pierwszy w życiu sam opanował ruję. Że nie pozwolił, by te instynkty go zdominowały. Choć nie było to łatwe i wymagało niebywałej siły woli, Izuku czuł, że coś w nim się zmieniło. Był silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej.
Ale im dłużej o tym myślał, tym bardziej dochodziło do niego, jak blisko był niebezpieczeństwa. Wciąż widział przed oczami obrazy tego, co działo się na ulicy. Moment, w którym czuł, że jego wilk może w każdej chwili przejąć kontrolę i sprowadzić go na skraj. To, co zdarzyło się w tamtej chwili, nie było czymś, co mógłby zignorować. Co by się stało, gdyby tego dnia nie opanował się w porę? Gdyby pozwolił rui zdominować jego umysł?
Midoriya potarł twarz, czując na skórze resztki chłodu, które jeszcze nie zdążyły zniknąć. Zamknął oczy, starając się uspokoić myśli. Teraz, w ciepłej łazience, woda w wannie powoli napełniała się, rozpraszając zapach ciepła i spokoju. Wciąż jednak miał wrażenie, jakby coś w środku nie chciało go puścić, jakby nie było to do końca zakończone. Ale wiedział, że zrobił to. Sam. Bez niczyjej pomocy. To było coś, co nigdy wcześniej nie udało mu się osiągnąć.
Gorąca woda była coraz bliżej krawędzi wanny. Izuku widział jak para unosi się w powietrze, otulając go coraz silniej. Wiedział, że to, co się dzieje w tej chwili, jest tylko chwilowym wytchnieniem, ale dla niego to było wystarczające. Potrzebował tej chwili, tej ciszy. Potrzebował tej samotnej chwili spokoju, w której mógł znowu poczuć się sobą.
Wciąż miał do przejścia wiele – nie tylko w walce ze swoją naturą, ale także z tym, co nadchodzi. Był jeszcze młodym Omegą, który musiał nauczyć się panować nad swoimi instynktami. Jednak ten moment, ta chwila samodzielnej siły, dawały mu nadzieję na przyszłość.
W końcu, gdy woda w wannie osiągnęła odpowiednią temperaturę, Izuku delikatnie wszedł do środka, zamykając oczy. To było to, czego potrzebował. Ciepło otulające jego ciało, które pozwalało mu oderwać się od chaosu, który jeszcze chwilę wcześniej rządził jego umysłem. Woda była jak balsam na wszystkie jego rany – nie tylko te fizyczne, ale również te emocjonalne.
I choć czuł, że musi jeszcze przejść długą drogę, zrozumiał, że ten pierwszy krok, który właśnie postawił, był najważniejszy. Izuku nie był już tym samym młodym Omegą, który wchodził na tę uliczkę. Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, wierzył w siebie.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.