Izuku siedział na skraju łóżka, czując jak zimna, martwa cisza ogarnia całą salę. Nie mógł pozbyć się uczucia, że coś się zbliża, jakby nadciągała burza, której nie mógł przewidzieć. To uczucie lęku, które czuł przez ostatnie dni, napełniało go teraz bardziej niż kiedykolwiek.
Nie potrafił tego wytłumaczyć. Może to przez przeszłość, przez te wszystkie rany, które ciągle bolały, ale nie mogły się zagoić. A może to przez wszystkich tych ludzi, którzy obiecali mu pomoc, ale nigdy nie mogli zrozumieć, co tak naprawdę czuł.
Jedyne, co teraz miało dla niego znaczenie, to Todoroki.
Był tu. Obok niego. Chociaż tak wiele ich dzieliło, tak wiele rzeczy ich rozdzielało, to właśnie Shoto był tym, który nigdy go nie opuścił. Shoto rozumiał ból, czuł ten sam strach, tę samą traumę. Byli więźniami tej samej rzeczywistości, niepotrafiącymi uciec przed tym, co ich spotkało.
— Shoto... — wymamrotała Omega, patrząc na niego z pustymi oczami.
Todoroki spojrzał na niego, jego soczy było pełne troski i zrozumienia. Choć nie wypowiadał żadnych słów, to wszystko było w jego spojrzeniu – ta niewypowiedziana obietnica, że nie pozwoli Izuku przejść przez to samemu.
Nagle Midoriya poczuł jakby coś w nim pękło. To był moment, w którym poczuł, że naprawdę nie jest w stanie już niczego kontrolować. Zawodzenie, ból, zranienia, to wszystko, co go otaczało, zaczęło go przytłaczać. Po tym wszystkim, po tej udręce, po tych cieniach, które nigdy nie znikały... był już tylko kawałkiem samego siebie.
Zamknął oczy, a łzy nie spłynęły po jego policzkach. Po prostu nie miał siły na nic.
—Zuku... — Alfa położył dłoń na jego ramieniu, a jego głos był cichym, niepewnym szeptem. — Będziemy tu razem. Przetrwamy to.
Mniejszy nie odpowiedział. Jego serce biło wolno, a w głowie nic się nie układało. Czuł się, jakby każde słowo wypowiedziane przez Shoto rozbrzmiewało w pustce, nie docierając do niego w pełni. Nie czuł już niczego poza tym ogromnym, wszechogarniającym strachem.
Zamknął się. Dosłownie i w przenośni.
Z dala od wszystkich. Tylko on i Todoroki, tylko ta jedna osoba, która była w stanie go zrozumieć, w tej samej ciszy.
A wtedy... drzwi do pokoju otworzyły się z impetem.
Izuku drgnął, ale nie ruszył się. Jego ciało było napięte, gotowe do obrony, jakby każdy krok mógł oznaczać kolejny cios. Ale to był tylko strach. Po prostu strach, który nie miał końca.
Zauważył, że to Bakugo wchodził do pokoju, ale jego postawa nie wywołała w nim żadnej reakcji. Zamiast tego poczuł, jakby znów zaczął się zamykać. Odciął się od wszystkiego. Od tych wszystkich, którzy wciąż obiecywali, że wszystko będzie dobrze.
Katsuki dostrzegł to natychmiast. Wzrok piegowatego był pusty, oddalony. To, co Król widział, było niepokojące. Chciał podejść, ale widząc, jak jego Mate skulił się za Meszańcem, jak zaciskał dłonie na jego ręce, blondyn wstrzymał krok.
Todoroki poczuł, jak jego własne serce przyspiesza. Izuku w tym stanie... nie dało się go zrozumieć. To nie był ten sam Izuku, którego znał. To był ktoś inny, kogo nie potrafił dotknąć, kogo nie potrafił ocalić.
— Deku... — słowa zaczęły wychodzić z Bakugo, ale nie dokończył.
W tym momencie Izuku podniósł głowę. Jego oczy były puste, jakby patrzył w przestrzeń, nie dostrzegając niczego. Ale to nie było przeznaczone dla Monarchy. To było przeznaczone tylko dla Shoto. Tylko on mógł zobaczyć, jak bardzo się rozpadał.

CZYTASZ
Ściana między nami
Fanfiction#omegaverse #bakudeku #bkdk Zakazana miłość to uczucie, którego nie możemy publicznie wyrazić z powodu ograniczeń społecznych, religijnych lub prawnych. Może to być miłość między dwoma ludźmi tej samej płci, między rodzeństwem, między osobami w różn...