Angel pov
Obudziłam się obok Caluma.
Chłopak cicho pochrapywał, co nie było denerwujące, a raczej urocze.
Uznałam, że skoro chłopak mnie wciąż obejmuje, to czemu nie mogę wtulić się w jego koszulkę i tak po prostu zasnąć?
Ułożyłam głowę na jego ramieniu i zaczęłam wdychać delikatny zapach jego perfum. Zdecydowanie mogłyby być narkotykiem.
Poczułam się szczęśliwa, to jest ten moment, w którym człowiek czuję ciepło, wypełniające go od środka.
Calum Hood stał się moim azylem.
Z przemyśleń wyrwał mnie głośny huk.
Postanowiłam sprawdzić skąd dobiegł owy hałas. Z szafki nocnej wyjęłam podręczny pistolet, który dostałam od Luka i z podniesioną bronią, powoli zeszłam po schodach, tak cichutko by nic się nie wydało.
- Czy Ty musisz być takim idiotą? - usłyszałam krzyk, ale zaraz, ten głos był znajomy..
Opuściłam broń i zdezorientowana weszłam do salonu.
Moja Wiktoria kladła na kanapie pijanego Lukeya.
- Jestem twoją kuzynką, ale nie zamierzam latać na inny kontynent gdy zakochasz się w niewłaściwej osobie - warknęła w jego stronę.
Zaraz..
Ani jedni..
Ani drugie..
Nic mi nie powiedziało, nie widziałam że są jakkolwiek spokrewnieni.
- Wika - powiedziałam jakby z dupy, A dziewczyna momentalnie spojrzała spojrzała moją stronę.
Nic więcej nie mówiąc rzuciłam się jej na szyję.
- Pojebaniec się w tobie zakochał - powiedziała.
---
- To był dziwny dzień - jęknęłam gdy wieczorem wraz z Calumem spacerowaliśmy po parku.
- Nawet bardzo - odpowiedział i w pewnym momencie sie zatrzymał.
Postanowiłam zrobić to samo i z uniesioną brwią spojrzałam prosto na szatyna.
- Angel - przyciągnął mnie do siebie. - Aniołku - powiedział dość niepewnie.
Buchało od niego ciepło, jego serce biło niemiłosiernie szybko.
- Słucham - unioslam głowę i spojrzałam N jego twarz, błądził po niej delikatny uśmiech.
- Muszę Ci coś powiedzieć - szepnął, a ja przeczuwałam najgorsze.
Może chce mi powiedzieć, że odchodzi?
Albo, że mu się znudziłam..
- Mów - powiedziałam przyciszonym głosem, tak by tylko on mógł to usłyszeć, choć w parku nikogo nie było.
- Aniołku - usłyszeliśmy śmiech, znałam go, mógł należeć tylko do Nicka.
Calum odwrócił moją uwagę od tego hałasu namiętnym pocalunkiem, który od razu odwzajemniłam.
Ta chwila była magiczna.. Może nie był to pocałunek niczym z książki, ale był on z osobą, która powodowała, że motylki latały w moim brzuchu.
- Kocham Cię - wyszeptał, gdy oderwaliśmy się od siebie.
Wtedy padł pierwszy strzał. Podskoczyłam i z łzami w oczach odpowiedziałam:
- Ja Ciebie - w tym momencie padł kolejny - też - wyszeptałam ostatnimi pokladami energii.
Moje powieki mimowolnie się zamknęły, a ciało odpadło zaraz obok ciała Caluma.
Życie zaczęło ze mnie uchodzić.
Ja umieram.
To już jest koniec.
Widzę szatyna wyciągającego dłoń w moją strone.
Jest szczęśliwy, ja również.
Razem na wieczność, razem na zawsze.

CZYTASZ
Dno. // 5sos
FanfictionWiecie co jest śmieszne? Właśnie siedzę w poprawczaku, dla wyjątkowo trudnej młodzieży. powiem wam coś śmiszniejszego, jest to męska placówka. Ah, teraz wybuchniecie ze śmiechu, jestem tu, ponieważ moja jakże kochana siostra oskarżyła mnie o na...