- Dlaczego tu jesteście?! - Marello wrócił i od razu drze mordę.
Jest 3 rano, a my stoimy w samych piżamach przed budynkiem.
Nie żebym spała w bieliźnie i wielkiej koszulce, mianowicie spodnie były na mnie zbyt duże.. No cóż teraz miałam na sobie jeszcze buty. Przynajmniej nie swiecilam tyłkiem przed masą wygłodniałych chłopaków, ponieważ koszulka mi to zasłaniała.
Wracając do Marello, nikt mu nie odpowiedział, szczerze sama nie wiedziałam co się stało.
- Ktoś z was - wskazał na nas wszystkich, staliśmy w dwóch równych rzędach. - Gnojki urządził sobie małą imprezke w świetlicy - warknął.
Jezusie, to Ashton z Calumem i Edem, jestem wręcz pewna.
- Nikt się nie przyznaje?! - to było chyba pytanie retoryczne, ponieważ wychowawca nie za bardzo czekał na naszą odpowiedź. - Biegacie 50 kółek, póki co - aż się uśmiechnął.
- Ja nie zamierzam biegać - założyłam ręce na piersiach i wyszłam przed szereg.
- Oh, a to niby dlaczego? - syknął i zbliżył się do mnie na tyle, że czułam obrzydliwy zapach jego perfum.
- Nie mam na sobie spodni, jest mi ciut zimno i niekomfortowo stojąc przed ponad dwudziestką chłopaków - powiedziałam spokojnie, ale zgodnie z prawdą.
Musiałam trafić do jego grupy? Inni mają lepszych wychowawców, przynajmniej nie każą im biegać o 3 rano.
- 100 okrążeń dla Angel, rezzta po 70 - uznał i odszedł by usiąść na jakiejś ławce.
Zaczął przeglądać gazetę, którą przyniósł ze sobą i o Boże czy to playboy? Człowieku, nie przy ludziach..
Chciałam iść usiąść pod drzewem, ale ktoś wciągnął mnie za siedzenia, które przypominały mi trybuny.
Chłodne powiewy wiatru powodowały nieprzyjemne uczucie. Jak ja nienawidzę Marello..
- Angel - przywitał mnie Ashton z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Ty chuju, zaraz wyszarpie Ci oczy - warknęłam i zbliżyłam się do niego wręcz niebezpiecznie blisko.
- Oj Angel - powiedział przesłodzonym głosem.
Już miałam rzucać się by powyrywać mu te jego blond loczki, ale oczywiście ktoś złapał mnie w pasie i odciągnął dobre dwa metry w tył.
- Nie psuj mu twarzy, nic innego mu nie zostało - uznał Michael, który okazał się sprawcą przerwania mojego ataku na Irwina.
Wszyscy zaczęli się śmiać.
Wyszarpałam się z wielkich, bladych dłoni czerwonowłosego i przystanęłam obok Luka.
- Gdzie jest Calum? - spytalam, a chłopcy popatrzeli po sobie zdziwieni.
Luke spojrzał w szparę między siedzeniami.
- Nie ma go wśród biegających - uniósł ramiona i ponownie zajął miejsce między mną, a Irwinem.
- Pewnie śpi - uznał Ash, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.. W sumie do takich się zaliczała, ale pominę ten fakt.
Kolejne chłodne powiewy otulały moje ciało, męska część grupy patrzyła na mnie z żalem w oczach, sami byli w koszulkach i spodniach od piżamy, ale chyba nie odczuwali nocnych temperatur tak samo, jak ja.
---
Jest 4:30, Marello pozwolił wrócić nam do łóżek, jak dobrze, że jest sobota i śniadanie zaczyna się dopiero o 10.
Weszłam do pokoju ziewając, marzyłam o łóżku, albo chociażby o podłodze i chwili spokoju.
Ethan leżał u siebie i smacznie pochrapywał, przecież wszedł tu zaledwie kilka minut przede mną.
Chciałam opaść na łóżko i jak najszybciej zasnąć, ale moją uwagę przykuł mały srebrny wisiorek na poduszce, który ładnie połyskiwał w świetle księżyca.
Zawieszkę tworzył jakiś dziwny znak, nie za bardzo umiem to opisać, kilka złączonych kresek w okręgu i nie, nie był to pentagram.
Z doczepionej do niego karteczki wyczytałam kilka słów.
Będzie Cię zawsze chronił mój Aniołku, chcę powiedzieć Ci coś ważnego, jutro na dworze po obiedzie, za trybunami.
- C.
Nie wiem co o tym myśleć.
Rozdział mi się nie podoba.. Chyba najgorszy dotychczas, sami oceńcie. Za to od kilku dni mam wspaniały humor ♡ A co tam u Was?

CZYTASZ
Dno. // 5sos
FanfictionWiecie co jest śmieszne? Właśnie siedzę w poprawczaku, dla wyjątkowo trudnej młodzieży. powiem wam coś śmiszniejszego, jest to męska placówka. Ah, teraz wybuchniecie ze śmiechu, jestem tu, ponieważ moja jakże kochana siostra oskarżyła mnie o na...