☆ dziewięć

577 59 22
                                    

Jeszcze tego samego dnia wymknęła się z domu, by pójść do pizzerii, w której pracuje Calum. Bardzo chciała zwierzyć mu się ze swoich obaw co do ojca, ale wiedziała, że nie może tego zrobić. Nie chciała niepotrzebnie martwić Caluma, a poza tym... Tata nie mógłby jej skrzywdzić, powtarzała to sobie w kółko.

Zajęła miejsce przy oknie i czekała aż ktoś do niej podejdzie, by przyjąć zamówienie. Liczyła na Caluma.

- Maddie? - Usłyszała jego głos nad sobą. Podniosła głowę i uśmiechnęła się do bruneta. - Myślałem, że zostaniesz w domu... Jak się czujesz?

- Obiecałam, że przyjdę, więc jestem. Jest okay - skłamała i wskazała na kartę menu. - Małą hawajską i sok pomarańczowy poproszę. Kiedy kończysz?

- Za godzinę.

- To akurat zjem - ponownie się uśmiechnęła, ale Cal nie był przekonany, czy to na pewno było szczere.

- Jesteś pewna?

- Czego?

- Że chcesz spotkać się ze mną.

- O niczym innym nie marzę.

- A tata?

- Mam go dość.

- Dlaczego? Nakrzyczał na ciebie?

- Leć już, głodna jestem.

- Maddie! - Nie chciał odpuścić.

- Nie nakrzyczał. Przeprosił, ale wiem, że niedługo znowu zawini. I mu nie wierzę.

- Zaraz pogadamy - Calum zabrał menu i odszedł od stolika. Maddie jeszcze kilka razy widziała, jak podchodzi do gości i zapisuje ich zamówienia. Kwadrans później zjawił się przy niej z pizzą i sokiem. Odszedł na chwilę, a potem wrócił, przebrany i dosiadł się do Maddie.

- Częstuj się - zachęciła. Cal po jej wielu prośbach w końcu zgodził się zjeść jeden kawałek. Próbował wypytać Maddie o jej ojca, ale dziewczyna kompletnie go nie słuchała i mówiła o innych rzeczach. Cal poddał się, ale i tak sprawa z tatą Maddie nie dawała mu spokoju. Był zaniepokojony.

Udali się na spacer po mieście. Maddie jak nigdy była totalnie rozgadana. Mówiła wszystko, co jej ślina na język przynosiła. Chciała w ten sposób wymazać z pamięci zachowanie taty, które coraz bardziej ją przerażało. Pragnęła też, przynajmniej na chwilę, zapomnieć o tym, jak ją potraktował zeszłego dnia.

- Maddie... Moi rodzice zapraszają cię dzisiaj na kolację. Ponoć mama ugotowała coś pysznego. Wpadniesz? - Zagadnął w pewnym momencie Calum, patrząc na dziewczynę.

- Dzisiaj? - Szatynka spojrzała na siebie spanikowana. - Nie wyglądam najlepiej - jęknęła. - Nie możemy zostawić tej niedzieli?

- Możemy - wzruszył ramionami. - Dostałem po prostu SMS-a od mamy i miałem cię spytać. Odpiszę jej, że wolisz niedzielę - uśmiechnął się słabo i zaczął wystukiwać odpowiedź.

- Nie, czekaj - odezwała się Maddie i położyła dłoń na ramieniu Caluma. - Napisz, że przyjdziemy - kiwnęła zdecydowanie głową.

- Co? Jesteś pewna?

- Tak, dobrze mi to zrobi - powiedziała i wyciągnęła z torby szczotkę, by poprawić włosy. Potem przejrzała się w lusterku i podkreśliła usta błyszczykiem. Calum obserwował ją z boku. Gdy skończyła, obróciła głowę w stronę chłopaka. - Już? Napisałeś?

- Yyy, tak... jakby - otrząsnął się i napisał wiadomość do mamy.

W ciszy dotarli do mieszkania Caluma. Maddie bardzo się denerwowała, nie wiedziała, jak rodzice chłopaka zareagują, gdy ją zobaczą. Nie była jakąś wystrzałową dziewczyną, z ekstra ciuchami, toną tapety na twarzy. Była... zwyczajna. Może nie tego oczekiwali dla swojego syna?

He. // c.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz