☆ dziewiętnaście

253 31 5
                                    

   Cal odprowadził ją do domu. Bez problemów dostała się do swojego pokoju i jak gdyby nigdy nic, wskoczyła do pod kołdrę. Nie mogła przestać się uśmiechać. Ale w końcu zmęczenie ją dopadło i zasnęła. Nie miała żadnych problemów ze snem. Kolejny powód do radości.

   Zaspała. Ale co się dziwić, biorąc pod uwagę nocne spacery po mieście. Szybko się ogarnęła, przebrała, spakowała i zbiegła po schodach.

- Cześć mamo! – Zawołała radośnie, w pośpiechu chwytając kanapkę i wrzucając ją do torby.

- Hej. Wiesz, która jest godzina? Wychodź już, bo się spóźnisz. Tata cię podrzuci.

- Nie trzeba, załapię się jeszcze na autobus.

- No nie wiem.

- Pobiegnę.

- Czemu nie chcesz jechać z tatą? – Mama westchnęła i położyła dłonie na biodrach, przyglądając się córce.

- Szkoda mi marnować biletu – powiedziała i wyjęła z lodówki jogurt do picia. – Pa! – Ubrała się i wybiegła z domu. Kiedy przeszła ulicę, zatrzymała się i odpuściła sobie dalszy bieg. I tak nie zdążyłaby na pierwszą lekcję.

- I tak to był WF... - mruknęła bardziej do siebie i otworzyła butelkę jogurtu.

- Ładnie to tak opuszczać lekcję? – Usłyszała nagle przed sobą. Z przestraszenia o mało nie opuściła butelki.

- Calum! – Wrzasnęła do wyszczerzonego chłopaka.

- Tak, to ja – podszedł do dziewczyny i przywitał ją, całując w usta.

- Skąd ty tu? – Zapytała, kiedy szli przed siebie.

- Jakoś tak podświadomie czułem, że cię spotkam, no i proszę. No nie poznaję cię. Wagary?

- Oj tam, to tylko WF. Przypomnieć ci, że kiedyś też sam z niego uciekłeś?

- Historia lubi się powtarzać – uśmiechnął się i złapał Maddie za rękę. – Jak zwykle zimna.

- Możesz nagrzać.

- Z przyjemnością – uniósł jej dłoń i chuchnął kilka razy, a potem ścisnął mocniej.

- Chodźmy szybciej, zaraz autobus.

   Dotarli na przystanek i usiedli na ławce. A w sumie to Calum na niej usiadł, a Maddie zgarnął na swoje kolana.

- Przecież jest tyle miejsca – mruknęła cicho, ale w sumie wolała, żeby zostało tak jak jest. Objęła szyję chłopaka i przystawiła policzek do jego czoła. - Idziemy dzisiaj gdzieś po lekcjach?

- Może jutro? Dzisiaj idę do pizzerii.

- Nie pracujesz w środy.

- Tak, ale zamieniłem się z kolegą, bo on potrzebuje dzisiaj gdzieś wyjść. Chyba, że wpadniesz po pracy?

- Nie będziesz zmęczony?

- Dla ciebie? Nigdy – cmoknął ją w nos.

- No to postaram się być. Ech... tak bym cię chciała zaprosić do siebie, a nie mogę – dziewczyna jęknęła niezadowolona.

- Nie przejmuj się, kiedyś się uda. O, autobus.

   Wsiedli do środka i zajęli miejsca na końcu. Kwadrans później byli pod szkołą.

- To do zobaczenia wieczorem – zaczął Calum, gdy byli już na korytarzu. – Będę cię wypatrywał.

- Okay, papa! – Uśmiechnęła się szeroko i już miała odejść dalej, ale chłopak chwycił ją za rękę.

He. // c.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz