☆ dwadzieścia jeden

163 21 3
                                    

   Maddie bała się powrotu do domu. Nie wiedziała czego może się spodziewać.
W jakim stanie zobaczy mamę. Szatynka tak bardzo chciała, by mama olała ojca i najlepiej to o nim zapomniała. Ale to nie było możliwe. Nawet jeśli się między nimi nie układało, Alice kochała John'a i nie do pomyślenia dla niej było to, co on zrobił.

- Cześć mamo – powiedziała cicho i chrząknęła. Weszła do kuchni, gdzie jej rodzicielka siedziała przy stole i wpatrywała się tępo w kieliszek z resztką wina.

- Poszłaś do szkoły? Powinnaś zostać w domu, ze mną – odpowiedziała ostro, dolewając sobie wina. Maddie zdziwiła się. Po chwili ciszy mama dodała: - Przepraszam, masz rację. Nie możesz opuszczać lekcji. Ale wiesz co? Damy sobie radę. Tata niedługo wróci. Wszystko będzie jak dawniej.

- Dużo wypiłaś?

- Tylko troszeczkę – uśmiechnęła się szybko i to wystarczyło by wiedzieć, że kłamie.

- Płakałaś – zauważyła dziewczyna.

- To niedorzeczne, co nie? – Alice spojrzała na córkę, a Maddie aż zabolało to jak jej mama wygląda. Podpuchnięte, czerwone oczy, wyschnięty makijaż. – Niedawno do was wróciłam i nawet nie mogłam się tym wystarczająco nacieszyć. Wami nacieszyć przede wszystkim.

- Tak, rzeczywiście...

- Wszystko jest bez sensu – kontynuowała mama. – Niewinny człowiek zamknięty, oskarżony o takie coś, a my nawet nie możemy się z nim zobaczyć.

   Mówiła dalej, ale Maddie wyłączyła się. Zaczęła o tym wszystkim intensywnie myśleć. Nie pamiętała, kiedy ostatnio mama tyle wypiła. W tym wypadku na pewno była więcej niż jedna butelka. Chociaż gdyby kobieta znała całą prawdę, nie wylewałaby tylu łez na tym łajdaku.

   Do Maddie dotarła smutna prawda. Choćby wyznała mamie, jak było naprawdę i co takiego tata jej zrobił, ona i tak by nie uwierzyła.

- Wiesz, co musimy?! – Odezwała się głośniej Alice i wstała. – Musimy iść zeznawać! Że tata jest niewinny. Musimy go stamtąd wyciągnąć. Ubieraj się Maddie.

- Nie pójdziesz nigdzie w takim stanie. Musisz się zdrzemnąć.

- Nie, nieprawda. Idę do John'a.

- Nie bądź taka uparta. Położysz się do łóżka, chodź – szatynka objęła mamę i zaprowadziła do sypialni. Kobieta momentalnie zasnęła.

   A Maddie nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Ogarnęła ją straszliwa samotność. Nie było nikogo z kim mogłaby porozmawiać. Kiedy czuła, że się rozpłacze, zadzwonił jej telefon. Calum. Mimo że nie miała ochoty z nim rozmawiać, odebrała. Była mu to winna.

- Cześć – powiedziała radosnym, sztucznym głosem.

- Hej. Wybieramy się grupką do kina, fajny film grają. Chciałabyś się wybrać?

- Kto idzie?

- Trzech chłopaków z mojej klasy ze swoimi dziewczynami. I jeszcze chyba dwie osoby. Byłoby super gdybyś...

- Przepraszam, nie mam nastroju na wyjście.

- Ale wszystko dobrze, tak?

- Tak, oczywiście. Poza tym muszę zostać z mamą, gorzej się czuje.

- Rozumiem. No to trudno.

- Baw się dobrze. Cześć.

- Hej Maddie – rozłączył się.

He. // c.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz