☆ czternaście

528 53 27
                                    

Doradzam przeczytać jeszcze raz, tak dla przypomnienia trzynastkę!:-)

Chociaż twarz Maddie rozpromieniała się za każdym razem na wspomnienie mamy, to momenty, kiedy musiała zmierzyć się z ojcem lub iść do szkoły, bardzo ją przygnębiały. Przecież dalej była pokłócona z Calumem! Przecież dalej odczuwała skutki tego, co jej zrobił tata! I to drugie było najgorsze, bo szatynkę cały czas gnębiło coś wewnątrz. Źle się z tym czuła. Tym bardziej, że był to jej tata, który ją tak potwornie skrzywdził i pozostawił swoje niemiłe wspomnienie w mózgu i sercu młodej dziewczyny, która nigdy nie powinna czegoś takiego doświadczyć, szczególnie ze strony rodzica.

Maddie bardzo wyczekiwała powrotu mamy, ale jednocześnie obawiała się, jak to dalej będzie. A już w ogóle jej serce zaczynało mocniej bić, gdy myślała, co by było, jakby mama się dowiedziała. Niejednokrotnie gdy to wyobrażenie zaprzątało jej umysł, od razu je odganiała, co nie oszukujmy się, nie zawsze było łatwe.

Wreszcie nadszedł ten dzień i wieczorem mama miała wrócić do domu po wielu miesiącach nieobecności. Maddie w idealnym nastroju wracała ze szkoły trzymając na rękach tort, jaki zamówiła kilka dni wcześniej w pobliskiej cukierni. Nie mogła się doczekać reakcji mamy, gdy go zobaczy. Wyglądał przepysznie, czekoladowy z kremem, udekorowany malinami. Taki jaki mamie zawsze smakował.

Jednak mina szatynce zrzedła, gdy niedaleko swojego domu ujrzała Caluma. Na szczęście nie spoglądał w jej stronę, więc Maddie miała cichą nadzieję, że jakoś uda jej się ominąć chłopaka. Założyła kaptur, opuściła głowę i ruszyła przed siebie.

- Maddie! - Usłyszała nagle. Brunet podbiegł i zatrzymał się przed dziewczyną. - Maddie... - mruknął, normując oddech.

- Odejdź, proszę - zaczęła spokojnie i zwinnie wyminęła Caluma. Ten jednak nie dał za wygraną i ponownie zatrzymał Maddie. Oboje tego nie zauważyli, ale stanęli centralnie przed domem dziewczyny, co nie wróżyło nic dobrego.

- Dlaczego? Cholera, dlaczego? Co ja zrobiłem? Ciągle mnie odrzucasz.

- A ty ciągle zawracasz mi głowę!

- Nie chcę się poddać tak łatwo - odpowiedział spokojnie. - Czuję, że to nie o mnie chodzi. Coś się wydarzyło w twoim życiu. Prawda?

Jak on mnie dobrze zna, pomyślała.

- Przecież widzę - westchnął i odłożył delikatnie pakunek Maddie na bok. Nie protestowała. Złapał jej dłonie. - Jak zwykle zimne - zaśmiał się, a potem spoważniał, spoglądając w oczy dziewczynie. - Możesz mi wszystko powiedzieć. Poradzimy sobie. Będę zawsze przy tobie, ale musisz mi to wyznać. Proszę.

On jest idealny, myślała, patrząc w jego obłędne tęczówki.

- Bo ja... O Boże - podciągnęła nosem, przerzucając wzrok na pakunek z tortem. - To okropne... I w-wstydliwe.

- Spokojnie - pogłaskał ją wierzchem dłoni po policzku.

- Maddie! - Dziewczyna odskoczyła jak poparzona do tyłu słysząc wrzask ojca. Przekręciła głowę na bok i ujrzała tatę stojącego na balkonie. - Natychmiast do domu! A ciebie gówniarzu nie chcę tu więcej widzieć! - Zagroził i wszedł do mieszkania.

Szatynka drżącymi rękami chwyciła tort i nie patrząc nawet na Caluma pobiegła do domu. Oddychała głęboko, nie chcąc się rozpłakać. Nie przy ojcu, wolała by nie widział tego, że jest słaba i że płacze.

Zdjęła płaszcz i buty, odłożyła szalik, w kuchni pozostawiła pakunek i zmierzała do schodów, gdy przed jej oczami pojawił się ojciec. Postanowiła udawać twardą, chociaż była na skraju załamania. Nadarzyła się tak idealna okazja, by wszystko wyjaśnić. Do tego Calum był przychylny i Maddie wręcz się rozpływała przy nim. Była bliska powiedzenia prawdy. Aż tu nagle pojawił się tata.

- Kiedy jedziesz po mamę? - Zapytała, spoglądając na tatę jak gdyby nigdy nic.

- Nie zmieniaj tematu moja droga - warknął nieprzyjemnie.

- Żadna moja droga, nie pozwalam byś tak do mnie mówił - dalej udawała twardą i pewną siebie.

- Co to miało być?

- Też powinnam się ciebie o to spytać. Zacząłeś się wydzierać, jakby stało się coś poważnego. Sąsiedzi na pewno byli zdenerwowani.

- A co mnie oni obchodzą? Ty mnie obchodzisz albo raczej to, co robisz.

- Rozmawiałam z kolegą.

- Jesteś z kolegą w tak bliskich stosunkach? Od kiedy to tak jest? - Prychnął.

- On mnie tylko złapał za ręce, nie pocałował, nie objął nawet. Odpuść, dobra? Nic nie wskórasz.

- Obym cię więcej z nim nie widział, rozumiemy się?

- Zabraniasz mi się spotykać z kolegą? - Zaśmiała się krótko. - To są chyba jakieś jaja.

- Nie, mówię poważnie. A teraz marsz do siebie, ogarnij się, jadę po mamę - tata zrobił dwa kroki do przodu i sięgnął po swój portfel oraz kluczyki do samochodu.

- No, wreszcie mama się wszystkiego dowie - powiedziała odważnie Maddie, dalej stojąc w tym samym miejscu.

- Słucham? - Ojciec odwrócił się i podszedł do córki. - Mama ma się o niczym nie dowiedzieć. Już to ustaliliśmy. Zgodziłaś się.

- Co nie znaczy, że teraz nie mogę zmienić zdania.

- Jadę po mamę - westchnął zrezygnowany po chwili ciszy i napiętym wpatrywaniu się w swoje twarze i ominął Maddie. Dziewczyna zszokowana wpatrywała się w niego aż w końcu wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. Tak po prostu... odszedł? Nie awanturował się? Nie próbował postawić na swoim?

Maddie przygotowując małe powitanie dla mamy, ciągle myślała o zachowaniu taty i doszła do wniosku, że tak naprawdę było to jego sprytne zagranie. Mógł się dalej kłócić z szatynką, ale wiedział, że ona i tak się go boi, cokolwiek on zrobi. Dlatego złagodniał i wyszedł, pozostawiając Maddie w samym środku gęstej i napiętej atmosfery jaka powstała.

Dziewczyna sama nie wiedziała, co mówi. Ale ogarnęła ją taka złość, że najchętniej wygarnęłaby ojcu więcej... Postanowiła się tym jednak nie przejmować, nie przejmować tatą i wzięła się do roboty. Wraca mama - teraz wszystko będzie dobrze. Maddie na samą myśl o tym ogarniał spokój, a serce biło swoim stałym rytmem.

Chcąc zapomnieć o przykrych wydarzeniach, pełna nowej i pozytywnej energii postanowiła, że przyjmie układ ojca, zapomni o wyrządzonych krzywdach, będzie żyła jak dawniej. Dla mamy. Aby ona nie dowiedziała się o tym. By byli znowu szczęśliwą rodziną, jak za dawnych lat.

- Tak - zatrzymała się w miejscu. - To muszę zrobić.

Niestety nie zapowiadało się kolorowo.

Hej, hej moi ukochani czytelnicy! Zastałam tutaj kogoś? *traumatyczna chwila napięcia*

Mam nadzieję, że tak.

Witam z kolejnym rozdziałem. Okazało się, że zaczęłam go dawno temu, wystarczyło dokończyć i oto mamy czternastkę. Pomysły są, wiem co chcę napisać, jak się potoczy historia (niedługo będzie pewnie pewien przeskok w czasie) i niedługo kończymy. Ach...♥

Zostawcie coś po sobie, najlepiej komentarz. Limit 10 komentarzy = kolejny rozdział. Dziękuję za wszystko, widzimy się niedługo mam nadzieję :)







He. // c.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz