☆ dwanaście

544 56 9
                                    

Nie czekała dłużej na ojca. Uciekła. Ukryła się w parku, do którego zabrał ją Calum w czwartek. Wreszcie miała okazję odetchnąć i uspokoić się. Przemyśleć wiele rzeczy. Nie chciała wracać, ale niestety... mijały minuty, godziny, aż wreszcie dziewczyną zainteresował się tata.

- Gdzie ty się podziewasz?! Miałaś czekać pod szkołą po lekcjach - Maddie usłyszała zdenerwowany głos taty, gdy odebrała połączenie od niego.

- Przepraszam. Chciałam się przewietrzyć. Zaczęła mnie boleć głowa.

- Za pół godziny widzę cię w domu - oznajmił jasno i się rozłączył. Szatynka podniosła się, otrzepała tyłek i ruszyła do domu. Wychodziła właśnie z parku, kiedy dostrzegła po drugiej stronie Caluma. Jej serce mocniej zabiło. Próbowała go zawołać, ale hałas jeżdżących samochodów, uniemożliwił jej to. Nie mogła też przejść przez ulicę. Zezłościła się, a chłopak w końcu poszedł dalej, nie zauważając Maddie. Był zbyt pogrążony we własnych myślach, by rozglądać się dookoła.

Dziewczyna tak naprawdę nie wiedziała, co by mu powiedziała, gdyby Cal jednak się zatrzymał. Ale już samo to, że go zobaczyła, spowodowało, że nie chciała pozwolić mu odejść. Niestety, nie wszystko poszło po jej myśli.

Wróciła do domu. Od razu zaatakował ją ojciec, ale dała radę się wytłumaczyć. Bez problemów pobiegła do pokoju, zamykając się w nim. Wszystko byłoby w miarę dobrze, gdyby nie to, że znowu zaczęły się pojawiać sny, przez które Maddie nie mogła spać...

○○○

Dziewczyna wchodząc do szkoły, miała nadzieję, że dalej pozostanie niezauważona i dzień minie szybciej niż wczoraj.

- Nie idź na górę Maddie - odezwał się Ben, kolega z klasy, gdy szatynka postawiła jedną nogę na schodach.

- Dlaczego? - Zapytała zdziwiona. Chłopak razem z innymi osobami zaśmiał się krótko.

- Badania dzisiaj mamy, zapomniałaś?

- Jak to?

- No wczoraj babka na matmie ogłaszała. Chyba się zamyśliłaś wtedy, co?

- Tak, rzeczywiście. Dzięki - uśmiechnęła się lekko i zaczęła myśleć, co ma robić. Wiedziała, że musi uciec, tylko nie wiedziała jak. Nigdy nie uciekała ze szkoły. A wtedy była przekonana, że musi to zrobić. Maddie miała na ciele kilka siniaków, a zadrapanie na ramieniu jeszcze nie zniknęło. Od razu zaczęłyby się pytania, skąd to. A gdyby milczała, lekarz węszyłby dalej i w końcu bolesna dla niej prawda wyszłaby na jaw.

Maddie zaczęła się denerwować. Pozostały jej cztery minuty. Chciała po prostu wybiec ze szkoły, ale to było zbyt ryzykowne. Dodatkowo zauważyła kilku nauczycieli przy bramie.

Zdecydowała się poprosić o pomoc Caluma. Od razu odnalazła go na pierwszym piętrze.

- Potrzebuję twojej pomocy - powiedziała cicho, stając przed nim.

- Teraz to chcesz rozmawiać? Nie, odejdź.

- Calum... - spojrzała na niego błagalnie. - Muszę uciec ze szkoły, ale nie wiem jak to zrobić.

- Uciec? - Zainteresował się i schował telefon do kieszeni. - Co się dzieje?

- Nic.

- Znowu to robisz Maddie. I źle to robisz. Na pierwszy rzut oka widać, że coś z tobą nie tak. Zmieniłaś się.

- Wytłumaczę ci to, ale później. Proszę, teraz muszę uciec.

- Ech... - chłopak westchnął i zaczął rozglądać się dookoła. Maddie podążyła za jego wzrokiem. - Chodź - złapał roztrzęsioną dziewczynę za rękę. - Masz zimną dłoń - zauważył, spoglądając jej w oczy.

- Mniejsza z tym - szepnęła. Cal zaprowadził szatynkę na salę gimnastyczną i otworzył drzwi prowadzące na boisko.

- Teraz w lewo, potem przejdziesz przez otwór w bramie i już. Będziesz z drugiej strony szkoły, nikt nie powinien cię zauważyć - poinstruował dziewczynę, cały czas trzymając ją za rękę.

- Dziękuję. Bardzo - założyła plecak i podążyła zgodnie ze wskazówkami chłopaka.

- Musimy porozmawiać! - Krzyknął jeszcze Calum, ale Maddie udała, że tego nie usłyszała. Przecisnęła się przez otwór w bramie i pobiegła w następną uliczkę. Odetchnęła głęboko i starała się uspokoić mocno bijące serce. Udało się i to było w tamtej chwili najważniejsze dla Maddie.

Nie miała, co ze sobą zrobić, więc zdecydowała się posiedzieć z mamą. W szpitalu znalazła się kwadrans później. Podsunęła sobie krzesło i usiadła na nim, zdejmując wcześniej plecak i kurtkę.

- Z dnia na dzień coraz ładniej wyglądasz, to dobra wróżba. Nie mogę się doczekać aż otworzysz oczy. Bardzo mi na tym zależy byś do nas wróciła. Bo widzisz... ja już nie wytrzymuję z tatą, on bardzo się zmienił. Raz powiedział nawet, może faktycznie to było w złości, ale... On nie wierzy w to, że się obudzisz. Nawet cię nie odwiedza. To okropne. Tak jakby pogodził się z tym, że jesteś w śpiączce i niedługo zapadnie decyzja, by odłączyć cię od tych wszystkich sprzętów. Nigdy na to nie pozwolę, słyszysz? Nie pozwolę ci umrzeć, bo ja wiem, że się obudzisz. Jest coraz gorzej bez ciebie. Ja się boję taty - załkała. - Ale wiem, że jak wrócisz, będzie dobrze, jak za dawnych lat. Dzisiaj tak w ogóle mija siedem miesięcy. Szmat czasu. Ech, znowu się rozkleiłam. To takie dołujące, że cię tu nie ma ze mną. Mamo... wiem, że miałam być cierpliwa, ale dłużej bez ciebie nie wytrzymam. Kocham cię, wracaj - pocałowała mamę w policzek i odgarnęła jej włosy z czoła. Położyła się obok i wyjęła telefon, otwierając galerię. Zaczęła oglądać zdjęcia z mamą. Najbardziej lubiła te fotografie, które robiła spontanicznie, a mama nawet nie miała o tym pojęcia. Były piękne, wyjątkowe i ukazywały rodzicielkę Maddie w najlepszym wydaniu.

Szatynka spędziła w szpitalu mnóstwo czasu. Była prawie trzecia, gdy zadzwonił jej telefon. Tata. Maddie podniosła się, pożegnała z mamą, zabrała swoje rzeczy i wyszła na korytarz. Z ciężkim sercem odebrała. Ojciec darował sobie przywitanie, od razu przeszedł do rzeczy.

- Dzwonili ze szkoły. Uciekłaś. To prawda?

Maddie milczała.

- Dlaczego? Co tym razem? Same kłopoty z tobą.

- To przez ciebie! - Wydarła się i zakończyła połączenie. Włóczyła się po mieście do samego wieczora. Wtedy już zrobiło jej się zimno i wróciła do domu. Zaczęła się kłótnia, tata tym razem nie oszczędził Maddie. Dziewczynie przybył kolejny siniak. Nieprzyjemną sytuację przerwał dzwonek telefonu. Szatynka zerwała się jako pierwsza by odebrać.

- Witaj Maddie.

- Pani Clanton! Ojej, czyżby coś z mamą?

- Nie, skądże! Znaczy... Mam dobre wieści. Obudziła się pięć minut temu. Możesz przyjechać się z nią zobaczyć.

He. // c.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz