☆ dwadzieścia cztery

69 6 6
                                    

   Nad ranem przysnęła, przez co mama musiała ją budzić.

- Wstawaj już, spóźnisz się do szkoły.

   Maddie niechętnie przewróciła się na plecy, otwierając zaspane oczy.

- Zrobiłam ci śniadanie, za piętnaście minut masz autobus. Pośpiesz się – powiedziała obojętnie i wycofała się do drzwi.

- Mamo! – Zawołała dziewczyna. – Przepraszam – tak naprawdę nie wiedziała, za co przeprasza, ale nie chciałaby by mama dalej traktowała ją tak chłodno, z dystansem. Niewiele to jednak dało. Kobieta bez słowa wyszła z pokoju, a Maddie z głębokim westchnieniem wstała.

   W ostatniej chwili zdążyła na autobus. Nie sądziła, że malowanie się zajmuje aż tak dużo czasu. Ale przynajmniej zrozumiała dlaczego większość dziewczyn z jej klasy często spóźnia się na pierwsze lekcje.

   Ostatnie poprawki w drodze do szkoły i była gotowa zmierzyć się z tym, co ją czekało. Dziwnie się czuła, bo wyglądała inaczej niż zwykle i to było dla niej coś nowego. Ale pierwszy raz – podniosła dumnie głowę do góry. Niech wszystko, co złe dzieje się w środku, na zewnątrz chcę wyglądać na niezniszczalną, pomyślała.

Czuła wiele spojrzeń na sobie, nikt chyba nie mógł uwierzyć, że to ta sama Maddie. Dziewczyna powstrzymywała się od szerokiego uśmiechu. Na to jeszcze za wcześnie.

Lekcje minęły zadziwiająco szybko. Szatynka w dobrym humorze zeszła do szatni.

- Nie poznałam cię dzisiaj – do Maddie, która zaczęła zmieniać buty przysiadła się koleżanka z klasy Jasmine. – Wyglądasz naprawdę super, tak trzymaj.

- Okay... Dzięki – odpowiedziała zdziwiona i odwróciła głowę.

- Co masz taką minę?

- To dziwne, że mi to mówisz. Nikt z klasy nie chce ze mną gadać.

- Nie jestem jak oni. Uważam że zbyt szybko cię ocenili. Wracamy razem?

- Hm... No dobra – zgodziła się po dłuższym namyśle, jeszcze bardziej zdziwiona. Jej serce mocniej zabiło i Maddie od razu poczuła, że coś jest grane. Postanowiła być ostrożna.

   Dziewczyny wyszły z szatni, mijając Caluma i Alessię. Caluma, który trzymał Alessię za rękę. Albo Alessię, która trzymała Caluma za rękę. Maddie ciężko przełknęła ślinę, ale nie dała się złamać. Wyszła na dwór i odetchnęła głęboko, przypominając sobie, że obok stoi Jasmine.

- Wow, nic cię to nie ruszyło – zauważyła.

- Co mnie miało ruszyć?

- No oni, razem. W końcu chodziłaś z Calumem.

- Chodziłam, czas przeszły. Teraz nie obchodzi mnie z kim się zadaje.

- Nie gadaj, że nic nie poczułaś. Ale jak on na ciebie patrzył... - Jasmine rozmarzyła się, szturchając Maddie w bok.

- Patrzył? – Zapytała od razu szatynka.

- Widzisz, dalej czujesz coś do niego.

- Ale nam nie wyszło, nieważne... Dobra, Jasmine – Maddie zatrzymała się i spojrzała na dziewczynę. - Powiem to wprost, by nie marnować naszego czasu. O co ci chodzi? Założyłaś się z kimś, że ze mną porozmawiasz, skompromitujesz mnie?

- I ty się dziwisz, że nikt nie chce się z tobą zadawać...

- Nie potrzebuję tego!

- Poczekaj, nie skończyłam. Coś się dzieje w twoim życiu, ale widzę, że się nie poddajesz. Znaczy... Miałaś gorszy moment, ale teraz, jesteś nie do poznania. I to się liczy. Moim zdaniem warto trzymać z takimi osobami.

- A co jeśli te osoby nie potrzebują z nikim trzymać, bo są samowystarczalne? Przeżyły już tyle, że nauczyły się dbać o siebie, wypełniać pustkę po kimś innym?

- To niemożliwe. Każdy potrzebuje czasem obecności drugiej osoby. I ty też na pewno przeżyłaś ten moment w swoim życiu. Było tak beznadziejnie a dookoła nikogo z kim można o tym porozmawiać.

- Nie zawsze jesteśmy w stanie powiedzieć tej drugiej osobie tego, co byśmy chcieli.

- Wtedy wszystko zależy od nas. Czy potrafimy się na tyle otworzyć, by wyrzucić z siebie wszystko, co nas dusi i blokuje, tam w środku. Czy ty potrafisz to zrobić?

   Maddie chciała coś odpowiedzieć, ale brakowało jej słów, jakichkolwiek. Długo wpatrywała się w Jasmine, w tą niepozorną, niską i szczupłą blondynkę, która nie wiadomo skąd się wzięła i nie wiadomo skąd wiedziała, co powiedzieć. W końcu odeszła. Źle się czuła z faktem, że poszła bez słowa, bo przez to Jasmine mogłaby uznać, że ta się z nią zgadza, co nie było prawdą. Ale Maddie sama siebie okłamywała. Przecież te słowa dużo znaczyły, tylko, że przestały spełniać swój cel, kiedy dziewczyna zawiodła się na najbliższych, a wszyscy dookoła zaczęli uznawać ją za dziwadło.

   Wróciła do domu, zagubiona we własnych myślach. I to do tego stopnia zagubiona i zamyślona, że nie dostrzegła, że w salonie na kanapie siedzi jej ojciec.

He. // c.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz