☆ jedenaście

569 58 19
                                    

   W momencie, gdy przełożyła się na bok, tata zapukał do drzwi. Serce Maddie zaczęło mocniej bić. Poczuła się jednak pewniej, gdy spojrzała na komodę przysuniętą do drzwi i klucz w zamku. Nie mógłby jej nic zrobić.

- Maddie! - Zawołał ojciec, a szatynka schowała głowę pod kołdrę. - Maddie, do jasnej cholery! Bo wyważę te drzwi!

- Odejdź! - Krzyknęła.

- Zejdź coś zjeść!

- Idź sobie!

- Nie odzywaj się tak do mnie! - Tata spróbował w końcu dostać się do środka. Bezskutecznie ruszał klamką i uderzał, zapewne ramieniem w drzwi. Maddie wystraszyła się i wyskoczyła z łóżka.

- Daj mi spokój! - Ponownie krzyknęła, dławiąc się łzami, które zaczęły spływać po policzkach. Bała się, że tak naprawdę tata ma ochotę zrobić to jeszcze raz, a słowa by coś zjadła to tylko pretekst. - Nie chcę cię znać! Odejdź!

- Przestań, musimy o tamtym zapomnieć - odezwał się już spokojniej i przestał atakować drzwi. - Porozmawiajmy.

- W życiu! Proszę, idź sobie... Ja... chcę... zostać sama - mówiła ledwo co. Zaczęła się dusić. Dopiero gdy otworzyła okno i zaczerpnęła świeżego powietrza, poczuła się lepiej. Zorientowała się też, że tata odpuścił. Odetchnęła z ulgą.

   Łzy zdążyły wyschnąć. Pozostawiły po sobie nieprzyjemne uczucie na policzkach. Maddie zamknęła okno i ponownie zaszyła się pod kołdrą. Tak spędziła dzień. I wcale nie było lepiej. Nic nie jadła, nie piła, zaczęła się obwiniać, a jej umysł dalej odtwarzał moment, gdy została gwałcona. Nie umiała się od tego uwolnić. To było silniejsze.

○○○

   W niedzielę nastolatka dowiedziała się o lekcje i przygotowała na następny dzień. Postanowiła wyjść do ludzi. Siedzenie w domu, a w zasadzie pokoju tylko pogarszało sprawę. Tłumiła w sobie całą złość, gniew i bezradność. Nie miała zielonego pojęcia, co skłoniło jej ojca do takiego czynu... Nie spotkała się z przypadkiem, gdzie tata gwałci córkę, bo ta go denerwuje. Wyglądało na to, że jej ojciec jest po prostu chory.

   W poniedziałek została odwieziona do szkoły. Tata dał jej pieniądze, by kupiła sobie coś do jedzenia, dlatego pierwsze, co zrobiła, gdy weszła do szkoły, to odwiedziła szkolny sklepik. Przez ostatnie dwa dni zjadła zaledwie dwie kanapki. Zero porządnego obiadu.

   W pośpiechu spożyła wszystko, co kupiła i poszła pod klasę, gdzie zaczynała lekcje. Patrzyła pod nogi i nie dostrzegła, gdy pojawił się przed nią Calum.

- Cześć. Dzwoniłem do ciebie, co się z tobą działo przez weekend? - Zapytał od razu. Martwił się. Obawiał się, że Maddie mogło się coś stać. Gdy tylko zobaczył szatynkę, utwierdził się w swoim przekonaniu. Dziewczyna wyglądała marnie.

- Nic, byłam zajęta - powiedziała i wyminęła bruneta, wchodząc do sali biologicznej. Zajęła miejsce na samym końcu i miała cichą nadzieję, że lekcje szybko zlecą a nikt nie będzie się interesował tym, jak wygląda i się zachowuje.

   Wybrała jak najwięcej zakrywające ubrania. Można by rzec, że włożyła na siebie worek. Ale co się dziwić. Nie chciała przykuwać uwagi, ale wręcz przeciwnie. Pragnęła wmieszać się w tłum.

   Lekcje niestety ciągnęły się w nieskończoność. Maddie myślała już, że zwariuje. Nie skupiała się na materiale, jaki starali się przekazywać nauczyciele. W jej głowie siedziały dwie osoby i nic poza tym. Ojciec i Calum. Nie umiała normalnie funkcjonować. Maddie miała wrażenie, że każdy, kto na nią spojrzał, wiedział, co ją spotkało. Nie czuła się dobrze z tymi spojrzeniami. Oczyma wyobraźni widziała, jak się z niej naśmiewają.

   To przez ciebie tato, nienawidzę cię za to, myślała w kółko.

   A Calum? Szatynka nie chciała go unikać, ale wiedziała, że to jedyny sposób. Inaczej zacząłby się domyślać, a Maddie nie chciała opowiadać o tym, co zrobił jej ojciec. Co najgorsze, była pewna, że tym sposobem go skrzywdzi, a on nie zasługiwał na to. Nie miała pojęcia, co robić.

   Gdy w końcu zabrzmiał dzwonek, kończący lekcje, Maddie udała się na parking. Myślała, że tata już jest, ale niestety jeszcze nie przyjechał. Zauważył ją Calum.

- Czemu mnie unikasz?

- Nie unikam - patrzyła przed siebie i pilnowała się, by nie podążyć wzrokiem w stronę bruneta. Zdawała sobie sprawę, że wystarczyłoby jedno spojrzenie w jego oczy, a zmiękłaby.

- Maddie, co się z tobą dzieje? Powiedz mi. Możesz mi wszystko opowiedzieć - chwycił jej rękę.

- Nic, jest dobrze - wyrwała dłoń i odsunęła się.

- No właśnie widzę, jak jest dobrze! Maddie, czy ty słyszysz siebie? Cholera, co ty odstawiasz?! Myślałem, że ci zależy.

   Bo tak jest, pomyślała, ale nie odważyła się powtórzyć tych słów Calumowi.

- Odezwij się! Czemu mi to robisz?

- Ja nic nie robię - szepnęła i pokręciła głową.

- Skoro tak ze mną pogrywasz... to okay, dajmy sobie na spokój! - Odwrócił się i odszedł. Maddie straciła kolejną, bliską osobę. Chciało jej się krzyczeć. Obróciła się i patrzyła, jak Calum pewnym krokiem idzie przed siebie.

   Wiedziała, że źle robi, ale jak sobie tłumaczyła, to dla jego dobra. Lepiej, żeby nie mieszał się w jej życie. Maddie nie chciała, by jej ojciec skrzywdził w jakiś sposób chłopaka. Mógłby go przecież na przykład pobić. Stąd jej decyzja. A poza tym w dalszym ciągu czuła się brudna, wykorzystana, nie mogłaby normalnie spotykać się z Calumem. Czuła wstręt do płci przeciwnej.

   To przez ciebie tato, nienawidzę cię za to...


Mam nadzieję, że w miarę dobrze oddałam uczucia Maddie... Dalej czegoś mi brakuje, ale ciężko pisać o czymś takim. Dziękuję Wam za wszystko i w dalszym ciągu proszę o komentarze ♥

He. // c.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz