Trafne przeczucie.

4.4K 134 2
                                    

Początek pracy chyba ocenię na dobry. Wykonuję jego polecenia, układam różne teczki, aby znalazły się na swoich miejscach, przynoszę coś do picia. Staram się jakoś nawiązać kontakt z panem Styles'em. Skoro już mamy pracować razem, to dlaczego mamy być sobie obcy? Chcę, byśmy sobie ufali, żeby nie bał się dać mi jakieś duże zlecenie. Chciałabym, żebyśmy umieli czasem porozmawiać od serca. Nie mówię tu od razu o wielkiej przyjaźni. Przyjaźń z szefem to nie jest dobry pomysł. Jako jego asystentka chyba powinnam o nim trochę wiedzieć, prawda? Ulubiony kolor, pora dnia, jedzenie lub przekąska. Tyle przynajmniej by wystarczyło jak na początek. Chociaż tylko tyle wystarczy, bo nie chcę, by uznali nas za jakiś przyjaciół. Powinnam wypytać go o pracowników. Chciałabym przynajmniej wiedzieć z kim tutaj pracuję. Co jeśli ktoś mnie o coś spyta, a ja nie będę wiedziała nawet kto to? Aktualnie przebywamy w jego gabinecie. On podpisuje jakieś dokumenty, a ja układam teczki na półce- Pracują tu jakieś ważne osoby, które powinnam znać? - spytałam, odwróciłam się w jego stronę, by nie stać do niego tyłem tak, wtedy gdy wylałam na niego kawę. Oparłam się o szafę i splotłam ręce na piersi- Tak, jest tu sporo ważnych osób, ale powinnaś znać tylko kilku, bo większość pracuje na niższych piętrach. - odłożył dokumenty, które przed chwilą podpisywał i skupił swój wzrok na mnie - Will Nelson zajmuje się sprawami zagranicznymi. Często wyjeżdża za granicę w sprawach biznesowych. Załatwia sprawy firmy za granicą w skrócie. Tori Winters, którą zapewne już poznałaś, zajmuje się papierkową robotą. Listy, faksy i inne takie rzeczy najpierw trafiają do niej, a następnie do mnie. Wszystko, co ma trafić do mnie, najpierw dostarcza się do niej. Sean Walker, który pracuje niżej, zajmuje się naszymi klientami. Doradca w skrócie. To są osoby, które powinnaś znać na pierwszym miejscu. - skinęłam lekko głową na znak, że zrozumiałam - A ty jesteś moją asystentką i zajmujesz się wszystkim, co kręci się wokół mnie. - uśmiechnęłam się z charakterystycznym westchnieniem- Chciałabym jeszcze podkreślić, że chciałabym, żeby informował mnie pan o nadchodzących spotkaniach, na których mam być. Chciałabym się przynajmniej jakoś przygotować. - wzruszyłam ramionami. Odwróciłam się, by wykonywać swoją pracę. Nagle poczułam męskie dłonie na mojej talii. Niepewnie odwróciłam lekko głowę. Za mną stoi pan Styles, jest bardzo blisko- Nie martw się, będę cię informował. - wyszeptał seksownym głosem do mojego ucha, aż przeszły mnie dreszcze - Czas skończyć pracę. Jedziemy omówić twój pomysł. - odsunął się ode mnie. Zszokowana jego nagłym ruchem odwróciłam się do niego. Wkłada jakieś dokumenty do teczki. Ruszyłam przed siebie po swoją kurtkę, która leży na kanapie. Założyłam ją pośpiesznie i wzięłam swoją torebkę do rąk. Pan Styles Otworzył przede mną drzwi, bym wyszła pierwsza- Tori, dzisiaj wychodzę wcześniej. Zadbaj, by wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Nie strać już kompletnie mojego zachowania. - brunetka skinęła głową, po czym powróciła do swojej pracy. Unika jego wzroku, jakby boi się, że za chwilę może wybuchnąć. Ruszyliśmy do windy. Nacisnął odpowiedni guzik i winda zamknęła się, tym samym zamknęła nas w jednym pomieszczeniu. Unikam patrzenia na niego, sama nie wiem czemu. Jednak czuję jego wzrok na sobie. Nienawidzę wind. Teraz mam do tego nowy powód, powinna jechać szybciej- Przyszłaś do pracy pieszo? - spytał w pewnej chwili- Tak, mam trochę daleko, ale chciałam odetchnąć świeżym powietrzem. - odpowiedziałam nadal nie patrząc na niego- Odwiozę cię po spotkaniu. - w końcu zmusiłam się, by spojrzeć na niego- Nie, nie trzeba. Mogę wrócić pieszo. - pokiwałam przecząco głową- Doskonale wiesz, że nienawidzę, gdy ktoś mi się sprzeciwia, prawda? - skinęłam głową wzdychając - Więc odwiozę cię później. - spuściłam wzrok na podłogę. Nie wiem czemu, ale też boję się patrzeć w jego oczy. Wydaje się mieć zabójcze, wymowne spojrzenie. Gdyby mógł zabijać wzrokiem, to dawno leżałabym w kałuży krwi. Może dla mnie okaże się łaskawszy, by mnie od razu pierwszego dnia nie wystraszyć? Chciałabym, żebyśmy mieli dobry kontakt. Nie chcę się go bać, chociaż jego się nie boję, tylko jego spojrzenia. Kiedy patrzy na swoich pracowników wydaje się taki władczy i nieustępliwy.Drzwi windy w końcu rozsunęły się, tym samym wypuszczając nas z tego ciasnego pomieszczenia. Zjechaliśmy na sam dół, na parking podziemny. Pan Styles ruszył pierwszy, a zaraz za nim ja. Kierujemy się do samochodu zaparkowanego najdalej od innych. Wyrównałam z nim kroku, by nie wyjść na to, że boję się go. Doszliśmy do białego Bugatti Veyron Grand Sport. To naprawdę drogi samochód. Zawsze chciałam taki mieć, jednak mnie na niego nie stać. Pan Styles guzikiem od pilota otworzył go. Otworzył mi drzwi od strony pasażera. Niepewnie wsiadłam do środka. Cholera, kolejne ciasne pomieszczenie. Nie dość, że piękny na zewnątrz, to jeszcze w środku. Unosi się tu męski zapach, który od razu mi się spodobał. Po chwili miejsce kierowcy zostało zajęte przez niego. Włożył kluczyki do stacyjki, po czym włączył silnik. Drogę wolałabym przeżyć w ciszy- Musisz mi później podać adres twojego domu, żebym mógł cię odwieść. - jasne, tak to sobie tłumacz pedofilu. Żartowałam oczywiście, chociaż kto wie, co jeszcze ma na myśli?- Nadal uważam, że wolałabym wrócić pieszo. - niepewnie spojrzałam na niego- A ja nadal uważam, że powinnaś się mnie słuchać. - popatrzył na mnie z lekkim, niemal niezauważalnym uśmiechem. Dominant się znalazł ...***Weszliśmy do olbrzymiego wieżowca. Muszę przyznać, że gdy byliśmy na zewnątrz, to czułam się strasznie mała w porównaniu do niego. Jazda windą okazała się krótsza. Teraz przemierzamy korytarz, by dojść do jego mieszkania. Musi lubić wysokość, bo jego mieszczanie znajduje się na najwyższym piętrze. Co jeśli moje przeczucia okażą się trafne? Mam dziwne przeczucia, co do tego spotkania. Czuję niepokój, gdy zbliżamy się do jego mieszkania. Serce bije mi szybciej, gdy tylko pomyślę, co mogłoby się tam stać. Wyjął kluczyki, które włożył w zamek, by otworzyć drzwi. Jak zwykle wpuścił mnie pierwszą do środka. To chyba najbogatsze mieszkanie, w jakim byłam. Salon jest ogromny. Ściany pomalowane jak zwykle na brązowo, niektóre z odcieniami jasnego brązu. Na środku rozciąga się kremowy, puchaty dywan. Na nim niewielki stolik. Za nim duża, biała kanapa z kilkoma brązowymi poduszkami. Na ścianie głównej powieszony duży telewizor. Obok stolika stoją dwa fotele. Na ścianie powieszony kryształowy żyrandol. Niedaleko znajduje się wejście do kuchni. Ciemno- brązowe meble, wysepka kuchenna, całe wyposażenie kuchni. Założę się, że w łazience panują takie same kolory, jak tu. Założę się też, że wanna jest równie olbrzymia- Może będzie lepiej, jak pójdziemy do biblioteki?
- Dobrze. - ruszył jako pierwszy, a zaraz za nim podążam ja. Otworzył przede mną drzwi, bym weszła pierwsza do środka. Jak zwykle. Biblioteka nie jest tak duża, jak reszta domu. Dominuje tu kolor brązowy. Dosyć ciemno, jednak duży żyrandol daje wystarczająco dużo światła. Boczne ściany w całości wypełnione szafkami z książkami. Na środku stoi duże biurko, niedaleko niego czarna kanapa, a nad nią olbrzymi obraz przedstawiający mężczyzn grających w pokera. Popatrzyłam na niego. Wskazał ruchem dłoni, abym usiadła na kanapie
- Może napiłabyś się czegoś? - zaproponował
- Chętnie. - skinął głową, po czym wyszedł z pomieszczenia. Dlaczego serce mi tak mocno bije? Jak na razie tylko siedzę tutaj i nic innego się nie dzieje. Może tylko dramatyzowałam? Chyba mnie nie zgwałci? Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do jednej z szafek na książki. Przejechałam palcami po jednej książce i wzięłam ją do rąk. Oprawiona w czarną, solidną okładkę. ,,Kupiec Wenecki'' - William Szekspir. Dosyć ciekawe. Odłożyłam ją na miejsce i wzięłam do rąk drugą, jednak zanim przeczytałam tytuł, do środka wszedł pan Styles z winem i dwoma lampkami
- Trzeźwy umysł bardziej się przyda. - odłożyłam książkę na jej miejsce
- Rozluźni atmosferę. - odparł. Usiadłam z powrotem na kanapie, a on obok mnie. Otworzył wino, po czym nalał do lampek
- Dobrze, więc mówimy o bilbordach z reklamami? - wzięłam z biurka notatnik i długopis. Oparłam go o udo, żebym mogła lepiej pisać
- Tak. - podał mi lampkę z czerwoną zawartością, z której upiłam niewielki łyk. Chciałabym się wykazać, więc nie będę piła zbyt dużo,żeby nie gadać jakiś głupot. Pan Styles rozsiadł się wygodnie na kanapie i w skupieniu przypatruje się mi. Mogę przysiąc, że przeszywa mnie niemal wzrokiem
- Cóż, więc skoro ma to być reklama biura, to uważam, że powinna być dosyć duża. Chyba nie chcemy mieć takiej małej? - odważyłam się popatrzeć na niego. Wzrok pełen pożądania skanuje moje ciało. Przygryza wargę lub jeździ po niej palcem. Cóż, czuję się więcej, niż skrępowana. Postaram się na niego nie patrzeć i będzie wszystko dobrze - Ma ona przedstawiać pana, jako szefa czy bardziej samo biuro z napisem? - pochylił się, by nalać sobie więcej wina
- Postawiłbym na jakiegoś jeszcze pracownika, albo ewentualnie dwóch w konieczności. - zapisałam na kartce w notatniku
- A jeśli chodzi o napis? - ponownie oparł się wygodnie - ,,Styles Corporation. Zapewnimy ci dobrą przyszłość", albo dobry start? Co pan myśli o tym? - jest chyba bardziej zainteresowany piciem alkoholu, niż przyszłością swojej firmy. Ciekawe, czy jego ojciec też niektóre sprawy tak olewa? Moim zdaniem, jeśli chce, by jego ojciec był z niego zadowolony, to powinien odłożyć alkohol na bok i zająć się myśleniem
- Co postanowisz, to mi się spodoba. - fajnie wiedzieć, że mam sama myśleć, a on tylko mi przytaknie
- Jakaś pomoc przydałaby mi się, nie uważa pan? - przewrócił oczami, powiedziałam coś nie tak?
- Kiedy przestaniesz mówić do mnie 'pan'? Po prostu Harry. Jeśli mamy ze sobą pracować, to chciałbym, żebyś mówiła mi po imieniu. Chyba, że na jakimś spotkaniu, wtedy możesz do mnie mówić 'pan'. - westchnęłam głośno, nie dam rady się przyzwyczaić, do szefa nie powinno się mówić po imieniu, prawda?
- Nie wiem, czy kiedykolwiek się przyzwyczaję. Nigdy do szefa nie mówiłam po imieniu. - odłożyłam notatnik na biurko. Skoro chce mu się tak bardzo pić, to co ja tutaj mam robić? Siedzieć i patrzeć, jak wlewa w siebie to wino?
- Ale do mnie możesz mówić Harry. - odstawił lampkę wina na biurko, po czym ponownie się oparł
- Postaram się. - westchnęłam głośno. Chciał ponownie sięgnąć po wino, jednak odsunęłam mu je - Jeżeli wolisz pić, a nie zajmować się przyszłością własnej firmy, to nie będę traciła czasu. Przypominam, że zaproponowałeś mi, że mnie odwieziesz, a zamiast tego pijesz. Po pijanemu na pewno nie powinieneś prowadzić. - wstałam ze swojego miejsca. Chciałam skierować się do drzwi, jednak złapał za mój nadgarstek i mocno przyciągnął do siebie, przez co upadłam na niego. Siedzę na nim okrakiem, nasze twarze dzielą milimetry. Dłonie oparłam na jego barkach, by zwiększyć dystans między nami- Może przejdziemy do konkretów? - przygryzł dolną wargę, po czym zaczął całować moją szyję- Proszę mnie puścić. - zażądałam pewnym siebie głosem- Wiem, że ci się to podoba. - powiedział między pojedynczymi pocałunkami- Wcale nie, puść mnie! - krzyknęłam. Odepchnęłam się od jego ciała, po czym skierowałam się do wyjścia. Dupek. Moje przeczucie okazało się trafne. Chce mnie pewnie tylko wykorzystać seksualnie. Będzie miał poważne problemy, jeśli zbliży się do mnie jeszcze raz. Już miałam nacisnąć klamkę od drzwi wyjściowych, jednak zostałam do nich mocno przyciśnięta przez jego ciało- Lubię, kiedy kobiety grają trudno dostępne, chociaż wiedzą, że tego chcą. - wyszeptał do mojego ucha- Wcale tego nie chcę, puść mnie! - krzyknęłam na tyle głośno, by zrozumiał. Jednak nie zastosował się do moich słów. Zaczął ponownie całować moją szyję. Próby wyswobodzenia się spod jego uścisku okazują się porażką. Złapał za moje nadgarstki i przycisnął do drzwi. Mimo, że jego usta sprawiają przyjemność, nie dam się. Nie wykorzysta mnie pierwszego dnia. Nie jestem łatwa i na pewno nie wdam się w romans z szefem. Do mojej głowy wpadł pewien pomysł na ucieczkę- Panie Styles, może lepiej przeniesiemy się do sypialni. - udałam jęk przyjemności i zamruczałam. Odchylił głowę, by spojrzeć na mnie- Podoba mi się ta opcja.- A mi nie, puść mnie! - z całej siły jaką mam, uderzyłam go z kolana w krocze. Momentalnie odsunął się ode mnie i skulił z bólu - Następnym razem zastanów się, zanim mnie dotkniesz. - wykorzystałam okazję do ucieczki. Odwróciłam się i szybkim biegiem skierowałam do windy, by uciec.

Biznesmen h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz