Moje powieki są tak ciężkie, że z trudem je utrzymuję. Z pewnością wyglądam teraz, jakby mnie właśnie wyciągnęli z kręcenia jakiejś strasznej sceny w horrorze. Wyglądam okropnie. Zmęczone oczy, brak siły, twarz nie wyraża żadnego wyrazu. Gdyby teraz ktoś mnie zobaczył, pomyślałby, że pewnie nie spałam dobre kilka dni, albo najzwyczajniej w świecie przestraszyłby się mnie. Czuję, jakbym zaraz miała upaść na twarz i zasnąć nawet na środku ulicy. Jestem tak śpiąca, że zrobiłaby to. Najchętniej położyłabym się, żeby w spokoju zasnąć i odpłynąć do snu. Jednak nie, nie mogę. Muszę siedzieć w pracy za karę i w dodatku w sobotę. Dochodzi 7:00, czyli zaraz muszę być w jego gabinecie inaczej znowu się wścieknie. Nie chcę mieć więcej problemów z powodu mojej pracy, która nie wygląda zbyt dobrze. Który pracownik tak bardzo kłóci się ze swoim szefem? Nasza praca powinna wyglądać dobrze, zamiast tego ciągle skaczemy sobie do gardeł. Muszę coś zrobić, żebyśmy w końcu mogli normalnie pracować bez żadnych sprzeczek. Z szefem nie mam po co walczyć, bo i tak wygra i da mi popalić. Muszę trzymać język za zębami i panować nad nim. Cholera, chcę do domu, do mojego ciepłego i wygodnego łóżka. Kompletnie bezsilna wyszłam z windy, żeby skierować się do gabinetu. Nacisnęłam klamkę na miarę moich sił, aby wejść do środka. Styles siedzi za swoim biurkiem i jak zwykle ma przed sobą jakieś dokumenty, czarny kubek z kawą i kilka zapasowych długopisów na wszelki wypadek- Dzień dobry. - wymamrotałam ledwo słyszalnie- Mercedes? Ktoś cię napadł? - przewróciłam oczami na jego pytanie - Tak wyglądasz. - przyznał- Jestem zmęczona, po prostu. - czuję, jak moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Zdejmuję swoją kurtkę i wraz z torebką kładę na kanapę - Od czego dzisiaj mam zacząć? - pytam. Powieki coraz bardziej opadają, z trudem je utrzymuję. W pewnej chwili tracę całkowicie siłę, opadam bezwładnie na podłogę. Jednak nie przewracam się, nie upadam. Zostaję złapana przez silne, męskie ręce. Patrzę w górę, na jego twarz. Uśmiecha się delikatnie. Kąciki jego ust powoli wędrują ku górze wykrzywiając się w uśmiechu. Czuję, jakby mam przed sobą innego człowieka. Opiekuńczego, który jest w stanie rzucić wszystko, by tylko zaopiekować się tobą. Z troską trzyma mnie, abym nie wyślizgnęła mu się z rąk i nie upadła. Jego zielone oczy bacznie obserwują moje. Są piękne. Otacza je wachlarz idealnych rzęs. Mają w sobie coś tajemniczego, coś, co powoduje, że chcę w nie patrzeć i podziwiać je. To nie te same oczy, które mordują wzrokiem i przestraszają innych, jednak inne. Spokojne, które są w stanie powodować sympatię do osoby, która je posiada- Chodź. - łapie mnie w ślubny sposób i delikatnie kładzie na kanapie. Zdejmuje swoją marynarkę, by po chwili otulić mnie ją, żeby dać mi przyjemne ciepło. Czuję męski zapach, jego zapach. Klęka przy mnie. Chwyta za pasemko włosów, które wpada mi na twarz i zaczesuje je za ucho - Prześpij się chwilę, inaczej nie będziemy mogli pracować. - stosuję się do jego polecenia. Moje powieki w końcu bezpiecznie opadają. Tracę kontakt z rzeczywistością, by przenieść się do krainy snów.~*~Dziewczyna, która posiada wielkie marzenia związane z pracą w końcu kończy wymarzoną szkołę. Pełna nadziei na lepszą przyszłość biegnie do swojego ukochanego taty. Jak zwykle wchodzi do jego gabinetu bez pukania- Tato! Udało mi się! - krzyczy zadowolona z siebie- Jestem z ciebie dumny. - mocno przytula swoją jedyną córkę- Chciałabym pracować w firmie Styles Corporation. To idealna firma, będę mogła się tam rozwinąć, na początku jako asystentka.- Poradzisz sobie? Słyszałem, że pan Styles jest strasznie wymagający. Nie wiem, czy dasz radę.- Chcę tam pracować. Wiem, że uda mi się osiągnąć swój cel.- Co postanowisz, to i tak będę z ciebie dumny, kochanie.Powoli otwieram oczy, powoli budzę się. Wciąż jestem w gabinecie. Wciąż otulam się jego marynarką. Daje dużo ciepła, jest przyjemna w dotyku. Pachnie nim. Ma mocny, męski zapach, który przyjemnie wlatuje do moich nozdrzy. Nagle słychać mocne walenie w drzwi, nie przypomina zwykłego pukania. Szybko zamykam lekko przymknięte oczy, chociaż powinnam szybko wstać. Nie powinnam spać w pracy. Ktoś wchodzi do środka. Nie mam pojęcia kto to, bo mam zamknięte oczy- Mam dokumenty, które otrzymałem w Berlinie. Sprawy idą dobrze, więc nie ma żadnych problemów. - poznaję ten męski głos- Może najpierw dzień dobry? - mimo, że mam zamknięte oczy to wiem, że na pewno atakują się wzrokiem i niemiłym tonem- Ten dzień byłby dobry, gdybym nie musiał pracować w takich warunkach.- Chcesz powiedzieć, że warunki tutaj panujące są złe? - powiedział przez chichot- Wszystko jest świetne, oprócz szefa. - do moich uszu dobiegł dźwięk fotela, który jest sunięty po wykładzinie, wstał- Doskonale wiesz, że ja tu rządzę i w każdej chwili mogę cię zwolnić. Chyba nie chcesz tego? To musiałoby wyglądać dość podejrzanie. Wyrzucić kogoś z tej firmy? Czyli, że ta osoba musiała coś spieprzyć i czegoś nie umie.- Martwiłbym się o coś innego. Lepiej zadbaj o Mercedes, bo coś widzę, że praca między wami się nie układa. - rzucił kartki na biurko, po czym skierował się do wyjścia- Odnoś się do mnie z szacunkiem, bo inaczej spotkają cię podobne konsekwencje, co połowy wyrzuconych stąd pracowników.- Na szacunek trzeba sobie zasłużyć. - wyszedł trzaskając mocno drzwiami. Otworzyłam oczy i uniosłam się na łokciach- Dzień dobry. - odwróciłam się do niego głową- Dzień dobry. - odpowiedziałam nieco zaspanym głosem. Usiadłam prosto. Nadal jestem otulona jego marynarką. Wstałam z kanapy, po czym usiadłam na krześle przed jego biurkiem- Wygodnie ci w niej? - skinęłam głową z lekkim uśmiechem na twarzy - Jeśli chcesz, to możesz ponosić ją jeszcze. - założyłam ją na swoje ramiona, ręce włożyłam w rękawy - Gotowa do pracy? - skinęłam głową. Wyjął z biurka niewielkie kartki papieru i położył je przede mną - Możesz we wszystkich powpisywać dzisiejszą datę. - podał mi jeszcze długopis. Zaczęłam wykonywać jego polecenie. Zastanawia mnie jedno. Dlaczego tak bardzo Harry i Will się nienawidzą? Przecież jeszcze niedawno, zanim się tutaj pojawiłam, było chyba dobrze. Co się między nimi stało? Nie mogą przejść obok siebie bez jakiejś kłótni, albo mocnego szturchnięcia. Może Harry'emu przeszkadza to, że rozmawiam z Will'em? Oczywiście, że nie. Przecież co on ma do tego? Ja nie mieszam się w jego życie prywatne, więc on tym bardziej nie powinien w moje, prawda? Szczerze mówiąc, to Will jest naprawdę uroczy. Lubię z nim rozmawiać, a poza tym, to on mnie rozumie. Doskonale zna Harry'ego i nie dziwi się, gdy opowiadam mu o swoim problemach w pracy. Sam pewnie przechodził przez to, przez co przechodzę ja- Mercedes. - wyrwał mnie z zamyśleń jego głośniejszy głos, uniosłam głowę na Harry'ego - Popatrz na kartkę przed sobą. - spuściłam wzrok. Pomazałam całą kartkę, zamiast uzupełniać daty- Przepraszam, zamyśliłam się. - westchnął głośno- Daj. - poprosił. Złożyłam je i wyciągnęłam w jego stronę. Odbierając ode mnie kartki delikatnie dotknął i przejechał po mojej dłoni. Uniosłam swój wzrok na niego - Um, napiłbym się kawy, co ty na to? - speszył się. Szybko spuścił swój wzrok na kartki, które wsunął do szafki od biurka- Mam przynieść? - spytałam- Chętnie poszedłbym do kawiarni i chciałbym o czymś z tobą porozmawiać. - skinęłam głową na znak, że zgadzam się.
~*~
Harry otworzył przede mną drzwi, bym pierwsza weszła do środka. Wchodząc od razu poczułam zapach świeżej kawy. Uwielbiam ten zapach, szczególnie rano, gdy przychodzę tutaj, aby napić się tego pobudzającego napoju. Usiedliśmy przy stoliku na samym końcu sali niedaleko dużego kominka. Odsunął mi krzesełko, bym usiadła- Więc o czym chciałeś ze mną porozmawiać? - spytałam, gdy tylko zajął miejsce przede mną- Chciałbym ci powiedzieć, że nie chcę, byś spotykała się z Will'em.- Przepraszam, ale niby dlaczego? - powiedziałam śmiejąc się z jego wypowiedzi- Zamiast pracą, zajmujesz się nim. Nie podoba mi się to.- Nie możesz kierować moim życiem i mogę spotykać się z kim tylko chce! - krzyknęłam na tyle głośno, że większa część oczu została zwrócona na naszą dwójkę - Jeśli będę chciała, to będę się z nim spotykała, a tobie nic do tego, jasne?- Nie sądzę, żeby Will był dla ciebie odpowiedni.- O to się nie martw. Sama potrafię sobie wybierać towarzystwo odpowiednie dla mnie.