Niekontrolowany strach.

2.5K 79 2
                                    

Powolnym krokiem kieruję się do mieszkania nr. xxx. Jest ono na samej górze, więc zajęło mi trochę czasu na dotarcie tutaj, jednak warto, ponieważ widok za oknem jest idealny. Doskonale widać panoramę Londynu. Pogoda niezbyt dopisuje. Nad miastem wiszą szare chmury, które zwiastują przybycie deszczu. Unosi się lekka mgła nad całym miastem. Dziś temperatura z pewnością nie przekroczy temperatury równej w lecie. Chociaż wolę, gdy na zewnątrz przez chmury delikatnie przedziera się słońce, wieje lekki, przyjemny wiatr, który rozwiewa moje włosy, jest czym oddychać, a temperatura nie zachęca do spędzenia dnia w ciepłym domu. Jestem ciekawa, jaką nietypową sprawę ma dla mnie Harry? Jest ze swoim ojcem, więc może chce, bym sama zajęła się biurem podczas jego chwilowej nieobecności, albo żebym po podpisywała jakieś dokumenty? Chociaż nie wiem, czy nadawałabym się do tego, by zastąpić go w pracy. Nie jestem na to gotowa. Szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia, co tym razem wymyślił. Podchodzę do dużych, mahoniowych drzwi. Pukam w drewno, by ktoś usłyszał mnie i otworzył je. Po kilku chwilach oczekiwania postanawiam nacisnąć na klamkę, by sama wejść do środka. Piękny apartament. Musiał sporo kosztować jego właściciela. Wszystko dokładnie dopracowane przy pomocy z pewnością najlepszych projektantów wnętrz w Londynie. Z chęcią mogłabym tutaj zamieszkać, gdyby było mnie na to stać. Nagle do moich uszu dociera czyjś męski śmiech. Idąc za nim na pewno natrafię na Harry'ego i jego ojca. Idę przez korytarz kierując się za dość znanym mi dźwiękiem. Otwieram pierwsze lepsze drzwi, w których być może znajdują się poszukiwane przeze mnie osoby. Wchodzę do pomieszczenia, w którym na środku stoi sporej wielkości ring, a na nim są walczący Harry i pan Styles. Obydwoje bez koszulek, w samych spodenkach. Niekontrolowanie zagryzam wargę widząc tors Harry'ego. Ma idealnie opaloną skórę, wyraźnie wystające obojczyki, klatka piersiowa szeroka i bardzo umięśniona. Mięśnie brzucha idealnie wyrzeźbione, opalone, każde zaokrąglenie pięknie ukształtowane na torsie. Spoglądając w dół widać głęboką linię V ciągnącą się od ud oraz znikającą pod spodenkami. Naprężone mięśnie odznaczają się pod idealną skórą. Całość, jakby wyrzeźbiona przez anioły. Otrząsam się ze swojego transu poprzez pokręcenie głową, próbując wyrzucić te myśli z własnego umysłu. Tony łapie Harry'ego za szyję i rękoma przyciska do swojej skóry pod pachą- Przy mnie jesteś żółtodziobem. - obydwoje śmieją się z jego komentarza. Ich relacje muszą być wspaniałe, z pewnością cieszą się z każdej chwili, którą mogą spędzić razem, jak ojciec z synem. Odchrząkam głośniej, by w końcu zwrócili na mnie uwagę. Jak na komendę od razu odpychają się od siebie widząc mnie - Wstyd mi przynosisz. - chichoczę cicho pod wpływem jego słów. Schodzą z ringu i podchodzą do niewielkiej kanapy, na której mają dla siebie białe ręczniki, którymi wycierają spocone ciała- Dlaczego pan prosił, bym przyszła? - pytam, gdy podchodzi bliżej mnie. Moje oczy od razu kieruję z powrotem na jego tors. Ma wiele tatuaży, które zdobią jego idealnie wyrzeźbione ciało. Gdyby nie było tu Tony'ego, z pewnością rzuciłabym się na niego- Chciałbym, żebyś zamówiła rezerwację w jednej z Londyńskich restauracji. Na dziś wieczorem, dla dwóch osób. - wzrok kieruję na jego oczy. Na twarzy gości zaczepny, łobuzerski uśmiech, zapewne spowodowany moim gapieniem się na jego ciało - Najlepiej będzie, jeśli zarezerwujesz stolik przy oknie, na godzinę 20:00. - kiwam głową na dodatkowe potwierdzenie jego polecenia- Dobrze. - wzrok kieruje nieco niżej, oblizuje wargi, patrząc na moje piersi - Coś jeszcze? - pytam, by odciągnąć jego oczy- Nie, to jak na razie wszystko. Jutro spotkamy się w firmie, by jeszcze dokładnie dopiąć na ostatni guzik wszystko w sprawie spotkania, na które wybieramy się już pojutrze. - moja silna wola powoli słabnie. Jeśli będę się kontrolowała, to być może ominę rzucenie się na niego. Nie potrafię myśleć o niczym innym, podczas, gdy on stoi przede mną bez koszulki, w dodatku w samych spodenkach. Walczę z tym, by nie spróbować go dotknąć. Wiem, że nie mogę, ale to jest silniejsze ode mnie samej. Cholera, to jest mój szef, a ja myślę o nim pod kątem erotycznym. Powinnam się ogarnąć, bo nie wyjdzie z tego nic dobrego- Przepraszam, że spytam, ale wszystko w porządku? Wiesz, chodzi mi o Will'a. - wzdycham głośno, zanim moje usta otwierają się, by odpowiedzieć na jego pytanie, które niespodziewanie opuściło jego usta- Chciałabym, żeby było w porządku, żeby to nigdy się nie zdarzyło. Chociaż jakoś sobie na pewno poradzę. - uśmiecham się- Wiesz, gdybyś miała jakiś problem, to zawsze możesz skierować się z tym do mnie.- Wiem. - zamilkłam na chwilę - Cóż, to do zobaczenia jutro w pracy. - chcę odwrócić się do niego tyłem, jednak on ma znacznie inne plany, niż ja. Niespodziewanie pociąga za mój nadgarstek i okręca mnie, bym stała do niego przodem. Patrzę na niego zdziwionym wzrokiem, podczas gdy on, uśmiech się w dość podejrzany sposób. Zwykle mogłabym pomyśleć, że po prostu się uśmiecha, ale to jest wyraźnie inny uśmiech, jakby właśnie coś planuje, albo już ma podsunięty pewien pomysł- Może chcesz spróbować? - podbródkiem wskazuje na ring, od razu kiwam przecząco głową - Dlaczego? Chodź, będzie fajnie. - ku mojemu zaskoczeniu Tony zdążył już zniknąć gdzieś. Harry wchodzi na ring, unosi jedną linę, jedną nogę zakłada za nią, żeby wejść na środek. Z drugą nogą robi to samo. Robię na odwrót to, co zrobił on. Siadam na ringu, kładę się na plecach i turlam pod linami. Zadowolona z siebie wstaję i staję niedaleko niego - Cóż, można i w ten sposób. - chichocze cicho pod wpływem mojego dosyć dziwnego ruchu, który z pewnością rozbawił go. Bierze do rąk parę rękawic, po czym podaje mi - Załóż. - wykonuję jego polecenie, on powtarza moją czynność. Oddala się ode mnie o dwa kroki, byśmy stali w większej odległości od siebie- Co mam robić? - zdejmuje swoje wysokie szpilki, które odrzucam gdzieś na bok, by nam zbytnio mi nie przeszkadzały- Uderz mnie. - mówi nagle, jakby wcale nie zastanawiał się nad tą wypowiedzią, która niekontrolowanie opuściła jego usta- Co? Nie uderzę własnego szefa. - zaprzeczam jego słowom. Tak nie wypada, jednak w żadnym regulaminie pracy nie ma takiego ustalenia, że nie mogę uderzyć szefa rękawicą na ringu, nawet w dodatku, gdy on sam tego sobie życzy ode mnie- Spokojnie, nie wyrzucę cię z pracy. A może potrzebujesz motywacji? - na jego twarzy pojawia się bezczelny uśmieszek - Może odpłacisz mi za to, że pociągam cię, chociaż wcale nie możesz mnie dotknąć? - zaczyna krążyć po ringu - Może za to, że jestem zbyt seksowny? - porusza zabawnie brwiami - Albo wiem, odpłacisz mi za to, że po prostu na mnie lecisz, ale nie chcesz tego okazywać publicznie? - podchodzi do mnie bliżej, aby nasze klatki piersiowe były w odległości kilku centymetrów- Teraz to przesadziłeś. - śmieje się z moich słów. W odpowiedzi zadaję mu mocniejszy cios w twarz, przez co przekręca się- To było dobre, ale to nie wystarczy. Musisz się bardziej postarać, mała. - kolejny raz chcę uderzyć go w twarz, jednak szybko łapie za moją dłoń, żeby powstrzymać mnie - Robisz to za wolno, mała. - moja złość wzrasta na nowy poziom, gdy nazywa mnie w ten sposób - No dalej, musisz nauczyć się bronić. - zdenerwowana zdejmuję rękawicę, którą rzucam w niego. Ku mojemu zaskoczeniu trafia mocno w jego krocze. Momentalnie skula się łapiąc za bolące miejsce, zaskoczona zakrywam usta dłońmi- Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam. - podbiegam do niego, by sprawdzić, czy wszystko w porządku- Chciałem, żebyś mnie uderzyła, ale nie tutaj. - mówi szeptem przez ból, który nieumyślnie mu zadałam- Powiedziałeś, że mam się nauczyć bronić, a to jest właśnie najlepszy sposób dla kobiety. - swój wzrok kieruje na mnie- Wiesz, myślałem, że zajmiesz się nim w inny sposób, zamiast rzucać w niego rękawicą. - puszcza w moją stronę oczko- Zboczeniec. - wstaję, po czym schodzę z ringu. Biorę swoje buty, które szybko zakładam. Torebkę zawieszam na ramieniu. Idąc czuję jego wzrok na swoich pośladkach. Cholera, z pewnością pod wpływem widoku jego ciała miękną mi kolana, co nie zmienia faktu, że to dupek. Naciskam na klamkę, by drzwi ustąpiły. Wychodząc słyszę jego chichot. Wychodzę z pomieszczenia, a następnie z mieszkania. Muszę zarezerwować jeszcze stolik dla ich dwójki. Podoba mi się jego pomysł na spędzenia wspólnego wieczoru z własnym ojcem. Z pewnością świetnie się dogadują, przykładem są ich zaczepki słowne, które przerodzone są w żarty. Miło spędzą czas, który ogranicza ich do tego. Obydwoje są cenionymi biznesmenami, więc nie mają zbytnio dla siebie czasu. Gdybym była na ich miejscu, to na pewno nie chciałabym zawieść swoich klientów przez swoje zachcianki.* Po wykonaniu wszystkich zadań, które miałam wykonać, wracam do domu. Niemal padam na twarz. Jestem strasznie zmęczona, na dodatek wszystkie części mojego ciała opanował ból. Przekręcam klucz w drzwiach, by otworzyć je. Wchodzę do środka i z powrotem je zamykam, by żaden nieproszony gość nie wszedł tutaj. Bezsilnie wchodzę do salonu. Klucze odkładam na stolik, torebkę na kanapę. Bezwładnie opadam na nią. Układam się wygodnie, prostuję zmęczone nogi, pod głowę kładę niewielką, brązową poduszkę. Sięgam po pilot, by włączyć telewizor. W telewizji leci akurat jakiś program dokumentalny o zebrach. Nie mam ochoty na przełączanie i szukanie jakiegoś programu, więc zostaję przy zebrach. W pewnej chwili do moich uszu dociera dźwięk mojego telefonu. Nawet moje uszy są zmęczone, bo denerwuje mnie ten okropny dźwięk. Nieco poddenerwowana podnoszę się, aby sięgnąć torebkę. Wyjmuję z niej dzwoniący przedmiot. Ku mojemu zaskoczeniu dzwoni do mnie Will. Mam odebrać to połączenie? Nie mam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Nie dam się już więcej omamić żadnemu mężczyźnie. Wykorzystał mnie, a teraz ma jeszcze czelność, by dzwonić do mnie. Bez najmniejszego zastanowienia naciskam czerwoną słuchawkę, po czym blokuję jego kontakt, aby już więcej nie udało mu się do mnie dodzwonić. Momentalnie w moich oczach pojawiają się łzy, jednak z trudnością powstrzymuję je. Nie chcę płakać z powodu jakiegoś mężczyzny. Nigdy nie chciałam, by to oni byli moim powodem do płaczu, czy słabości. Nigdy nie chciałam być wobec nich bezsilna. Nigdy nie chciałam, żeby jakikolwiek z nich mnie wykorzystał do własnych celów. Zawsze próbowałam sobie z tym jakoś radzić, ale do tej pory. Teraz, tak jakby, jestem na siebie zła za to, co między nami zaszło. Jestem zła z powodu mojej naiwności, którą on wykorzystał. Zachowałam się, jak nastolatka, która zrobi wszystko, by tylko chłopak pozostał przy niej. Najbardziej powinnam winić siebie, bo zaufałam komuś, kogo znam zaledwie kilka tygodni. Czuję, jak moje powieki stają się coraz cięższe. Nie mam już siły, by próbować je utrzymywać. Z ostatek sił, jakie mi jeszcze zostały, idę do sypialni. Kładę się na wygodnym łóżku oraz przykrywam ciało kołdrą. Nie mam ochoty, żeby rozebrać się, więc zasypiam w ubraniach.Z mojego snu, który ma dodać mi więcej sił, wybudza mnie mój dzwoniący po raz kolejny telefon. Wydaję z siebie pomruki niezadowolenia i zakładam na głowę poduszkę. Bardziej chowam się pod przyjemną kołdrą. Komuś wyraźnie zależy na tej rozmowie, bo wciąż próbuje się dodzwonić. Niechętnie wstaję z łóżka i idę do salonu po telefon. Biorę go do rąk, by sprawdzić, kto dzwoni. Tą natrętną osobą okazuje się Harry. Jest 22:30, a on dzwoni do mnie? Jeśli ma do mnie jakąś sprawę, to odpada- Halo? - naciskam zieloną słuchawkę, a telefon przyciskam do ucha, żeby móc w pełni słyszeć jego głos. Czemu musiał mnie budzić o tej porze? Nie mam żadnego zamiaru jechać do biura, bo on o czymś zapomniał, albo chce coś ode mnie w firmie- Mercedes? - mówi dość niewyraźnie, jakby jest pijany, pół przytomny - Obudziłem cię? - mamrocze cicho pod nosem, jąka się- Harry? Wszystko w porządku? - pytam zaspanym głosem, musi być mocno pijany, skoro dzwoni o tej porze do mnie. W dodatku nie brzmi, jak on. Zwykle mówi pewnym siebie, męskim głosem, nie jąka się, tylko mówi wyraźnie- Tak, w porządku. - zapewnia mnie. Czuję, że wcale nie jest z nim dobrze. Musiał sporo wypić, inaczej mówiłby normalnie- Piłeś coś? Jesteś pijany? - ze zdenerwowania siadam na kanapę. Na pewno coś się z nim dzieje. W pewnej chwili niespodziewanie rozłącza się - Harry? - cholera. Z pewnością może zrobić sobie coś pod wpływem alkoholu. Na pewno jest pijany. Być może niedługo wcale nieprzytomny. Muszę jechać do niego, aby sprawdzić, czy wszystko na pewno w porządku. Nie wydaje mi się, żeby to była prawda o stanie jego trzeźwości. Sen odstawiam na bok. Miałabym wyrzuty sumienia, że nie pomogłam mu, gdy tego potrzebował. Gdybym teraz nie pojechała do niego, to być może jutro w gazetach pojawiłaby się informacja o jego zwłokach znalezionych w jego własnym apartamencie. Nie chcę mieć go na sumieniu.Zdenerwowana biegnę do jego mieszkania. Mogę nie zdążyć na czas. Pukam do drzwi. Tak, na pewno mi otworzy, skoro pewnie ledwo trzyma się na nogach. Bez namysłu otwieram drzwi, które są otwarte. Ten kretyn ich nie zamknął? Wchodzę do środka, do salonu. Widzę go całkowicie pijanego leżącego na kanapie. W dłoniach trzyma butelkę czerwonego wina, z której upija kilka większych łyków. Ma na sobie tylko spodnie od garnituru oraz całkowicie rozpiętą, białą koszulę. Podchodzę do niego. Kiedy tylko zauważa mnie na jego twarzy pojawia się zadziorny uśmiech. Patrzy na mnie wzrokiem pełnym pożądania, palcami jeździ po dolnej wardze. Pochylam się nad nim, by zabrać mu wino z jego rąk i odstawić na stolik, aby nie mógł dosięgnąć- Harry, co ty ze sobą zrobiłeś? - pytam zawiedziona jego zachowaniem, jednak on nie odpowiada. Jest prawie nieprzytomny. Chcę wyrwać od niego butelkę, jednak on łapie za mój nadgarstek i przyciąga mocno do siebie w skutek czego upadam na niego. Leżę na nim okrakiem, opieram się łokciami o kanapę. Jego dłonie wędrują na moje pośladki, delikatnie je ściska i masuje- Jednak przyszłaś. - czuć od niego mocną woń alkoholu. Patrzymy na siebie w podobny sposób, jak za poprzednim pocałunkiem- Dlaczego napiłeś się prawie do nieprzytomności. - pytam szeptem. W tej chwili mogę przysiąc, że przez jego oczy dostaję ciarek. Piękny, zielony kolor. Nie są podobne do tych, które nosi biznesmen bez uczuć, tylko mężczyzna godny miłości- Miałem wypić tylko jednego. - przez jego dotyk na mojej skórze pojawia się gęsia skórka. Moje usta chcą go pocałować, jednak umysł mi na to nie pozwala. Nie mogę tego zrobić, jednak uczucie jest silniejsze ode mnie. Wzrok kieruję na jego pełne, malinowe usta. Uśmiecha się. Ponownie patrzę w oczy, przez co tracę głos i dech w piersiach. Są jeszcze piękniejsze, niż przed chwilą. Iskrzą namiętnością. Mimowolnie zbliżam się do niego. To właśnie jego spojrzenie przyciąga mnie do niego. Czuję jego oddech na swojej skórze, przez co zdaję sobie sprawę z tego, że nasze twarze dzieli zaledwie kilka centymetrów. Mój oddech przyspiesza, gdy przybliżam się do niego. Myśl, że to niedobry pomysł powstrzymują mnie. Samo muśnięcie wystarczyło, bym zapragnęła więcej. Potrzebuję swojej dawki tego narkotyku, jakim są jego usta. Są miękkie, w dodatku ciepłe. Moje dłonie kierują się do jego szyi. Przyciągam do siebie, opieramy się o swoje czoła. Harry jest bardziej niecierpliwy, bo zasysa moją dolną wargę. To wystarczyło, by zabrakło mi tchu. Czuję mocny smak alkoholu, jednak nie przeszkadza mi to. Przesunął ręce na moje plecy i przyciągnął mnie do siebie, tak, że nasze klatki podnoszą się i opadają szybko przy sobie. Wślizgnął się językiem do moich ust. Nogi robią się, jak z waty. Jego ruchy odbierają mi moją siłę. Ten pocałunek jest milion razy lepszy, wszystkich od poprzednich. Palcami przesuwa się po skórze na udach, robi małe kółka. Z każdą chwilą moje podniecenie wzrasta. Pociągnęłam lekko za jego włosy, a on w odpowiedzi cicho jęknął. Cudowny dźwięk. Powoli odrywam się od niego. Obydwoje ciężko oddychamy. Kąciki jego ust wędrują ku górze tworząc uśmiech. To nie był czuły i niewinny pocałunek. To było coś zupełnie innego. Wypuściłam całe powietrze z płuc powodując ciche jęknięcie. Czuję wybrzuszenie pojawiające się w jego spodniach, cholera- To było idealne, Mercedes. - cmoka mnie ostatni raz, zanim siadam na nim okrakiem, by zwiększyć dystans między nami. Cholera, sama go pocałowałam, chociaż nie powinnam. To nie może tak wyglądać. Łączy nas tylko i wyłącznie praca- Powinieneś się położyć spać. - wstaję z niego. Muszę zaprowadzić go do jego sypialni. Biorę go pod pachę i pomagam iść. Ledwo trzyma się na nogach przez alkohol w jego żyłach. W sypialni posłusznie kładzie się na łóżku, a ja siadam obok niego- Pomogłabyś mi się rozebrać? - patrzę na niego zdziwionym wzrokiem- Nie możesz iść spać w ubraniach? - kiwa przecząco głową. Ledwo utrzymuje powieki, które chcą całkowicie opaść - Dobranoc. - mówię, zanim całkowicie odpływa do krainy snów. Cholera, dlaczego go pocałowałam? Musimy się od siebie oddalić. Muszę być od niego, jak najdalej, bo jeśli ktoś zauważy nasze relacje, to będziemy mieli kłopoty. Nie chcę żadnego skandalu ze mną w roli głównej. Harry na pewno też tego nie chce. Musimy się oddalić, zająć pracą. Pod wpływem mojego zmęczenia czuję, że również powoli zasypiam. Powieki samodzielnie zamykają się.

Biznesmen h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz