Swoją przerwę postanowiłam, że spędzę z Tori. Nie mam ochoty siedzieć sama w gabinecie, albo pałętać się po biurze. Z Tori mogę spokojnie porozmawiać, pośmiać się. Ona rozumie mnie. Pracuje tutaj dłużej, niż ja, więc dlaczego nie miałabym przyjść do niej po radę lub jakąś sprawę do załatwienia? Zanim przyszłam dziś do pracy kupiłam sobie niewielką paczkę Skittles'ów, które teraz powoli podrzucam do góry, aby wpadły do mojej buzi. Brunetce nie przeszkadza zbytnio to, że siedzę u niej, więc pomyślałam, że dotrzymam jej towarzystwa. Może pomogę, gdy będzie tego potrzebowała. Aktualnie podpisuje i segreguje jakieś dokumenty. Adresuje listy, faksy, a potem wysyła je tam, gdzie trzeba. Ostatnio zauważyłam, że Styles stał się bardziej nerwowy. Nie wiem dokładnie, co jest tego powodem. Może zbytni natłok pracy? Tak w zasadzie, to powiedział, że kocha swoją pracę, więc nie jestem co do tego pewna, żeby to praca miała coś z tym wspólnego. Przecież każdy ma czasem wszystkiego dosyć. Ogólnie rzecz biorąc, to uważam, że przydałby mu się jakiś urlop, czy coś takiego. Zbytnio poświęca się swojej pracy. Wydaje się to niemożliwe, jak na jednego człowieka. Tyle pracy? Nie chce zawieść ludzi, którzy liczą na jego pomoc, rozumiem. Gdyby nie on, to pewnie większa część początkujących firm nie dawałaby sobie z tym wszystkim rady. Codziennie przybywa tutaj co raz więcej osób, które liczą na jego pomoc. Jak on to robi? Ma w sobie tyle siły i odwagi, by to wszystko utrzymać w jak najlepszym porządku. Podziwiam go i jego zapał. Doskonale dźwiga ciężar, jaki na nim ciąży. Ludzie mu ufają, a on na pewno nie chce stracić ich zaufania, inaczej firma by nie istniała. Nikt nie wychodzi tutaj z pustymi rękoma lub bez jakiejkolwiek pomocy. Chce to robić i doskonale mu się to udaje. Kolejnym powodem jego zachowania może być, podobnie, jak w moim przypadku, brak kogoś, kto byłby przy nim. Każdy czasem potrzebuje jakiegoś uczucia od drugiej osoby. Sama mogę przyznać, że czasami i ja potrzebuję kogoś obok, jednak radzę sobie z tym jakoś. Zawsze dawałam sobie radę z samotnością i na pewno nie raz sobie z tym poradzę. Znajomi mi wystarczali i nadal wystarczają. Jestem zbyt zajęta pracą, by wychodzić do ludzi, albo poznać kogoś nowego. Jak jest w jego przypadku, nie wiem. Może problemy rodzinne? Nigdy nie chwalił się zbytnio swoją rodziną, ani nigdy o niej nie mówił. Chociaż, nawet nie miałby po co tego mówić. Być może chce swoje życie prywatne utrzymywać w tajemnicy? Chociaż, może gdybym spytała, to odpowiedziałby mi? Nawet nie wiem, czy to mnie zbytnio interesuje. Zresztą, nie powinnam się tym przejmować. Jego życie, niech robi z nim to, co tylko chce. Zastanawia mnie jeszcze to, dlaczego wczoraj chciał mnie pocałować? Jest moim szefem, powinien wiedzieć, jakie mogą być tego konsekwencje. Ktoś mógł w każdej chwili nas przyłapać. Nie podoba mi się nawet. Mogę otwarcie mówić o tym, że mój szef mnie nie 'pociąga'. Kto normalny romansuje ze swoim szefem? Tylko po to, aby otrzymać premię, większe pieniądze lub jakąś sławę? Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł. Powinnam się pilnować i mieć na baczności to, co robię tutaj. Każdy może sobie pomyśleć, co chce. Nie chcę żadnych plotek na swój temat. Nie znoszę ludzi, którzy plotkują lub wymyślają jakieś zmyślone historie na temat innych osób- Mercedes. - z moich rozmyślań wyrwała mnie Tori - Zamyśliłaś się. Stało się coś poważnego? - spytała z lekką troską w głosie- Nie mogę się doczekać weekendu. Odpocznę od pracy, od tego wszystkiego. Codziennie na tę samą godzinę, codziennie o tej samej porze wracam do domu. Zaczynam mieć takie wrażenie, że z dnia na dzień robię się coraz bardziej zmęczona.- Faktycznie, nie wyglądasz najlepiej. - zaśmiała się cicho, przez co i u mnie pojawił się lekki uśmiech - Worki pod oczami, zmęczone oczy. - odłożyła dokumenty na półkę obok i odwróciła się w moją stronę - Jutro odpoczniesz i wszystko będzie dobrze.- Mam nadzieję. Chyba, że Styles'owi coś wypadnie i będę musiała z nim jechać, jako asystentka. - westchnęłam głośno- Raczej w weekendy nic mu nie wypada. Zawsze w dni robocze ma jakieś spotkania. Możesz być o to spokojna.- Wiesz, tak się zastanawiam, jaki był prawdziwy powód zwalniania jego asystentek? To nie daje mi spokoju, dopóki się nie dowiem.- Twoja ciekawość kiedyś na pewno wpakuje cię w kłopoty. - zachichotała cicho - Myślę, że te plotki są nieprawdziwe, wiesz o jego 'podobno' romansach z asystentkami. Nie wydaje mi się, żeby był na tyle głupi, aby ryzykować przyłapaniem.- Prawdy tylko mogłybyśmy się dowiedzieć od niego, albo którejś z jego byłych asystentek. - zaczęłam palcami jeździć po wardze- Lepiej tego nie rób. Wiem, że jesteś ciekawa, ja też, ale daj sobie z tym spokój, bo i ty wylecisz. Jesteś strasznie uparta, jeśli chodzi o zatajenie prawdy. Chciałabyś wszystko wiedzieć.- Moja ciekawość czasami mnie przeraża. - przyznałam. Nagle drzwi od gabinetu Styles'a otworzyły się, a on sam wyszedł z pomieszczenia. Trzyma w dłoniach jakieś dokumenty. Akurat w tym samym momencie w tą samą stronę, co on, zmierza Will. Obydwoje zapatrzeni są w kartki papieru. Nie zwracają na siebie jakiejkolwiek uwagi. Z impetem uderzają w siebie barkami- Uważaj, jak chodzisz! - warknął w jego stronę Harry. Obydwoje zatrzymali się, obydwoje spletli ręce na piersi. Czy tylko mi się wydaje, ale zabijają się wzrokiem? Ich spojrzenia wobec siebie przerażają- Popatrz na siebie! Mógłbyś też uważać na innych pracowników! - stoją bardzo blisko siebie, niemal stykają się klatkami piersiowymi, ich twarze dzieli kilka centymetrów. Jeszcze trochę, a dojdzie do rękoczynów z ich strony- Nie zapominaj, że to ja tutaj rządzę i to ty masz uważać. - wysyczał przez zaciśnięte zęby, wściekłość na pewno wzrasta w nich coraz bardziej, gdy tylko któryś z nim powie chociażby jedno słowo- Nie zapominaj, że tutaj pracują ludzie, a nie roboty. - powiedział równie wściekłym tonem- W każdej chwili ktoś może cię zastąpić. - trzeba ich jakoś powstrzymać. Zaraz któryś z nim podniesie rękę. Nerwowo wstałam ze swojego miejsca, aby jakoś ich powstrzymać. Na pewno ktoś by się tym zainteresował, a oprócz mnie i Tori, nikogo tutaj nie ma, żeby ich rozdzielić- Proszę pana. - ich uwaga została zwrócona na mnie - Moja przerwa się skończyła i chciałam pana zapytać, czy mam coś zrobić?- Wejdź do gabinetu, zaraz przyjdę. - posłusznie skierowałam się do gabinetu - Uważaj sobie, Nelson. - popatrzyłam w ich stronę. Harry odwrócił się do niego tyłem i kieruje się do gabinetu. Otwiera drzwi, bym pierwsza weszła do środka- Więc, co mam robić? - podeszłam do biurka i oparłam się o nie- Twoja przerwa jeszcze trwa. - spojrzał na zegarek, później z powrotem na mnie - Ładny gest. - spuściłam swój wzrok, by nie patrzeć w jego surowe oczy - Chcesz obronić przyjaciela odwracając moją uwagę od niego. - podszedł do mnie - Powiem ci jedno. Lepiej nie wtrącaj się, gdy z kimś rozmawiam.- Przepraszam. - gdzie się podziała moja pewność siebie? To przecież nie była jego wina. To on pierwszy go zaatakował. Wyprostowałam się i uniosłam wzrok - Will na pewno nie chcący wpadł na pana, jednak nie chciał stać, jak słup, gdy go pan poniżał. Niech pan zacznie wracać do rzeczywistości. Nikt wiecznie nie będzie trzymał języka za zębami.- Oh, tak? - przełknęłam głośno ślinę, zaraz mogę pożałować swoich słów - Widzę, że bardzo zależy ci na tym, żeby mnie rozzłościć. Widzę także, że Will bardzo ci się spodobał.- To tylko znajomy z pracy. - szybko zareagowałam i szybko tego pożałowałam- Nie. Przerywaj. Mi. - syknął - Jeśli tak bardzo lubisz jego towarzystwo, to zostajesz dzisiaj po godzinach. Dodatkowo jutro przychodzisz na 7:00 do pracy. - otworzyłam usta, by coś powiedzieć, jednak szybko zareagował - Jeszcze jedno słowo, a jutro też posiedzisz po godzinach. - odwrócił się ode mnie i usiadł za biurkiem- Proszę pana, ale jutro jest sobota. - zaskomlałam- Może w końcu nauczysz się trzymać język za zębami.~*~Cholera. Już dawno powinnam skończyć pracę. Zamiast tego siedzę po godzinach. Na dodatek Styles poszedł gdzieś i jestem sama w gabinecie. Skoro go nie ma, usiadłam za jego biurkiem. Jak przystało na szefa, nogi położyłam na biurku. Pozostałości z moich Skittles'ów podrzucam do góry, aby wpadły do mojej buzi. Kiedy w końcu się nauczę czegoś? Gdybym zamknęła się w porę, to może siedziałabym sobie teraz w domu. Ciągle pakuje się w kłopoty, z których nie lubię się wywiązywać. Trudno jest pozbyć się swoich nawyków. Dyscyplina, moja droga. Gdzie moja dyscyplina? Dawno schowała się za bezczelnością i ciętym językiem. Zawsze sprawiałam problemy wychowawcze, ale rodzice zawsze jakoś sobie ze mną radzili. Nigdy nie lubiłam być 'grzeczną' dziewczynką. Wolałam się dobrze bawić, niż siedzieć w domu i czytać książki. Lubiłam się uczyć i chłonąć wiedzę, ale lubiłam też czyste szaleństwo połączone z nutką niebezpieczeństwa. Chyba weszło mi to w nawyk, którego nie potrafię się tak łatwo pozbyć- Wygodnie ci? - niemal podskoczyłam ze strachu. Do gabinetu wszedł Styles. W ekspresowym tempie zdjęłam nogi z biurka i wstałam z fotela, który jest niewyobrażalnie wygodny. Zamiast siedzenia na wygodnym fotelu muszę stać przy jego biurku- Za jakiś miesiąc, może krócej musimy wybrać się na spotkanie biznesowe. Dokładna data jeszcze nie jest znana, ale niedługo się tego dowiemy. - dobrze, że przynajmniej mnie o tym informuje - Będzie dotyczyła rozwoju firmy.- Gdzie odbędzie się to spotkanie?- W Manchesterze.- To około 315 kilometrów. - co oznacza, że 315 kilometrów drogi spędzę w jednym samochodzie ze Styles'em- Nic na to nie poradzę. Musimy jechać i tyle. - w duchu skaczę, jak mała dziewczynka, serio. Wyczuliście ten sarkazm?- Kiedy będzie wiadomo dokładnie kiedy, poinformuj mnie. Nie chcę, żeby było tak, jak ostatnio.- O to się nie martw. - usiadł za swoim biurkiem.