Nieoczekiwana wiadomość.

2.6K 71 2
                                    

- Jak to go zwolniłeś?! - wykrzyczałam wściekła i jednocześnie zdezorientowana. Z mojego ciała momentalnie uleciało całe ciepło. Serce mocno bije, jakby próbuje rozerwać mi klatkę piersiową, a oddech gardło. Zwolnił go, tak po prostu go zwolnił - Dlaczego?!- Za bardzo przeszkadzał mi. Na dodatek przespał się z tobą. - odwrócił się w moją stronę. Dłonie wciąż ma splecione z tyłu za plecami, stoi w lekkim rozkroku, głowę ma dość wysoko uniesioną, patrzy na mnie poważnym i dumnym spojrzeniem. - Myślałaś, że o niczym się nie dowiem? Wszystko, co tutaj się dzieje nie umknie mi. Zawsze dowiem się wszystkiego, czego tylko chcę.- Skąd wiesz o tym? Przecież nikt o tym nie wiedział, oprócz nas. - moje rozdrażnienie skacze na wyższy poziom. Zwolnił go tylko dlatego, że spałam z nim? Wiedziałam, że będą z tego kłopoty, ale nie przyszło mi nawet do głowy, że zwolni go za takie coś- Czemu to zrobiłeś? Przecież to nasze prywatne sprawy, a Will nie powinien zostać za to zwolniony. - nie mogę w to uwierzyć, słowa z trudem wydostają się w ust. Szok, który teraz przeżywam powoduje moje zakłopotanie, brak możliwości poprawnego wysłowienia się. Zwolnił go tylko dlatego, że między nami zaiskrzyło coś. Nie chciał, żeby mu przeszkadzał. Co on sobie myśli? Że może bezkarnie wszystkich zwalniać? Will był świetnym pracownikiem, na dodatek świetnie dogadywał się z innymi pracownikami- Mówiłem ci już, że skoro ja nie mogę cię mieć, nikt nie będzie cię miał. Doskonale wiesz, jak bardzo działał mi na nerwy. Wczoraj odrobinę zaszaleliście, więc dzisiaj spotykacie cię z konsekwencjami. Myślałaś, że jestem na tyle głupi? Mam to, czego chcę, więc przygotuj się na to, że kiedyś przyjdzie taki dzień, kiedy ty sama będziesz mnie błagała o to, bym pieprzył cię którejś nocy.- Nigdy taki dzień nie nadejdzie. Nie jestem taka głupia, jak pozostałe twoje asystentki. Zwalniałeś je, bo co? Były takie trudne, jak ja? Nie chciały być tobie posłuszne? Posłuchaj mnie uważnie, nigdy nie będę twoja, nawet, jeśli miałabym stracić tutaj pracę, nie ulegnę ci. Zachodzę ci za skórę? To przygotuj się na prawdziwą wojnę. Nigdy mnie nie dostaniesz. - mówię poważnym tonem- Skarbie, której części mojej wypowiedzi nie zrozumiałaś? Będziesz moja, to tylko kwestia czasu, kiedy wskoczysz mi do łóżka.- Chcesz mnie mieć, tak? Otrząśnij się z tego snu, bo może przerodzić się w koszmar, z którego nie będziesz mógł się wybudzić. - obydwoje atakujemy się morderczymi spojrzeniami, gdybyśmy umieli zabijać nimi, to obydwoje leżelibyśmy w kałużach krwi - Gdzie on teraz jest? Muszę, a nawet chcę z nim o tym porozmawiać. - zaprzecza lekkim ruchem głowy, zbliża się do mnie bliżej- Masz zakaz zbliżania się do niego, on również. Nie będziesz z nim rozmawiała, ani kontaktowała się. Will nie zbliży się do ciebie, bo mam na niego odpowiedni haczyk. - marszczę brwi nie wiedząc o czym on mówi - Will ma interesy, o których nikomu nie mówił. O wszystkim wiedziałem tylko ja, więc jeśli ktoś dowiedziałby się o tym, to Will z pewnością otrzymałby niemałe kłopoty.- Nie wierzę ci. Will jest dobrym człowiekiem, któremu nigdy nie dorośniesz do pięt. - z jego ust wydobywa się cichy chichot- Poprawka, skarbie. To on nigdy nie dorośnie mi do pięt. Zobacz, co ja mam, a co on ma. Jestem od niego po prostu lepszy.- Nie tylko pieniądze się liczą, ani biuro, czy wysoka pozycja. Liczą się też uczucia, sposób, w jaki traktuje się drugą osobę. W porównaniu do niego, ty nie masz nic. Jesteś tylko bogatym biznesmenem, którego nie obchodzą inni ludzie. - przechyla głowę lekko w prawą stronę, splata ręce z przodu na piersi i podchodzi jeszcze bliżej mnie, nasze klatki piersiowe dzielą centymetry- Wiesz, liczą się na dla mnie też inni ludzie, bo inaczej bym im nie pomagał. Dlaczego przychodzą tutaj codziennie? Bo ufają mi i dzięki mnie dzisiaj mają dach nad głową. Nie znasz mnie jeszcze na tyle, by mówić, że nie mam uczuć. Doskonale wiem, że pieniądze to nie wszystko, ale czy dla ciebie też nie są wszystkim? Gdyby nie ja, dzisiaj byłabyś nikim. W żadnej firmie w Londynie nie dostałabyś takiego dobrego doświadczenia, niż tutaj. Zawdzięczasz mi wszystko, co dzisiaj masz, więc nie mów tak.- Właśnie, że nie. To nie prawda. - do moich oczu napływają słone łzy - Ty mi tylko pomogłeś, bo wszystko inne osiągnęłam sama. Sama zdobyłam wykształcenie i spotkanie z tobą. Wiesz, jak trudno było się z tobą spotkać? Długo czekałam na to. Zawsze słyszałam, że nigdy nie masz czasu, jednak na pewno miałeś. - mój głos załamuje się, zaczynam drżeć, moje palce u rąk są strasznie zimne - Na pewno miałeś czas, żeby spotkać się ze mną, jednak inni mówili mi nie. Starałam się o to spotkanie bardziej, niż ci się wydaje. - pierwsze łzy spływają po moich policzkach - Nie mów, że wszystko, co mam, zawdzięczam tobie. Podchodzi do mnie na tyle, że nasze klatki piersiowe niemal stykają się. Teraz patrzy na mnie bardziej spokojniejszym wzrokiem, jakby cała złość uleciała z niego, gdy tylko zobaczył zbierające się w moich oczach łzy, które z trudem powstrzymuję, jednak ma kamienną twarz, ale przynajmniej bardziej spokojną. Unosi jedną dłoń do mojej twarzy, kciukiem delikatnie ociera łzy z policzków- Nigdy nie chciałbym, żebyś przeze mnie płakała, więc nie rób tego. - odchylam nieco głowę, by oddalić od siebie jego dłoń- Nigdy nie mów, że wszystko, co dzisiaj mam, zawdzięczam tylko tobie. To wszystko osiągnęłam sama. Nie masz żadnego prawa poniżać mnie w ten sposób. Wszystko osiągnęłam sama. - mój głos jest załamany, z trudem mówię jakiekolwiek słowo - Dlaczego zwolniłeś go? Przecież to moja wina. To ja pobiegłam wtedy do niego, chciał, żebym udowodniła, że mi na nim zależy i zrobiłam to.- Zależy ci na nim wystarczająco, żeby przespać się z nim? Gdyby mu na tobie naprawdę zależało, to nie wywierałyby na tobie takiej presji. Wykorzystał to, że ufasz mu. Wykorzystał cię, a ty jesteś tym uczuciem zaślepiona. - kiwam przecząco głową- Nie, to nie prawda. Nie wykorzystał mnie. - po policzkach swobodnie płyną łzy, których nie mogę powstrzymać, nawet nie chcę- Okłamujesz samą siebie. - wzrok spuszczam na podłogę, byleby nie patrzeć w jego oczy - Jesteś tym uczuciem zaślepiona.- Nie, chciał się upewnić, że zależy mu na nim i ufam mu. Nie wykorzystał mnie. - dlaczego tak się czuję? Czuję się wykorzystana, bezmyślnie oddałam mu swoje ciało, by tylko przekonać się, że chciał mnie wykorzystać? To przez niego tak się czuję? Może on ma rację? Byłam zbyt zaślepiona uczuciem do niego, by zauważyć to, co robi. Mama mówiła prawdę, miłość nie istnieje- Zrobił to. Wykorzystał cię. - nie kontroluję swojego ciała, przybliżam się do niego i przytulam. On obejmuje moje ciało, jedną dłoń trzyma na mojej głowie, lekko ją głaszcze, a drugą delikatnie masuje plecy, by dodać mi odrobinę otuchy. Jego dotyk jest czymś w stylu tabletek na uspokojenie. Daje mi pewność, że nie jestem w tej sytuacji sama - Nie martw się. Zapomnisz o nim. - gdyby Will naprawdę darzył mnie uczuciem, to nie wystawiłby mnie na próbę? Nie sprawdzałby mojego zaufania do niego? Wykorzystał to, że byłam zaślepiona uczuciem do niego. Kolejny dowód na to, że miłość nie istnieje i nie jest mi wcale potrzebna- Dlaczego uświadamiasz mi do dopiero teraz? Nie czułabym się przynajmniej tak bardzo oszukana. Gdybyś powiedział to wcześniej, to może uniknęłabym tego. Czuję się z tym okropnie. Wykorzystana, naiwna. - cicho szlocham, jednak oddalam się od niego, staję w jego pobliżu, chociaż na tyle daleko, żeby dzieliła nas większa przestrzeń, niż zaledwie kilka milimetrówMężczyzna wchodzi do biura. Rozgląda się po budynku dumny z jego właściciela. Uśmiech gości na jego twarzy na myśl, że niedługo znów go spotka. Jest ubrany w czarny, dobrze dopasowany, drogi, czarny garnitur. Dumnie kroczy przez korytarz. Kiedy zbliża się do odpowiedniego pomieszczenia, poprawia swój garnitur, po czym bez pukania wchodzi do środkaNagle ktoś z impetem otwiera drzwi i wchodzi do środka. Nasze oczy od razu są zwrócone na osobę, które je otworzyła. Do środka wchodzi jakiś mężczyzna. Brunet, ciemne oczy, na twarzy gości kilkudniowy zarost, około 40. lat. ma na sobie garnitur. Dłonie ma splecione z tyłu za plecami, stoi dumnie, jak przystało na biznesmena. Poważnym wzrokiem patrzy na Harry'ego- Pan Styles we własnej osobie. - męski, lekko zachrypnięty głos wydostaje się z jego gardła. Harry odkręca się w jego stronę i podchodzi do niego, a ja staję z boku. Nie mam pojęcia, kto to jest? Stają bliżej siebie na tyle, by mierzyć się ze sobą nawzajem- Tony Styles we własnej osobie. - odpowiada zwracając się do niego równie poważnym tonem, obydwoje uśmiechają się z charakterystycznym westchnieniem. Ich spojrzenie łagodnieją, przybierają swobodniejszą postawę, a uśmiechy powiększają się- Witaj synu, miło cię znów widzieć. - witają się w męski sposób poprzez przytulenie. Uśmiechają się, są szczęśliwi, jakby nie widzieli się przez dobre kilka tygodni. Wzrok pana Styles'a w pewnej chwili zostaje skierowany na mnie. Kiedy tylko zauważa moją osobę, od razu odpycha od siebie Harry'ego, po czym podchodzi do mnie - Witaj, nazywam się Tony Styles. Ojciec Harry'ego.- Witam, nazywam się Mercedes Williams. - uśmiecha się przyjacielsko, chwyta moją dłoń w swoją i całuje jej wewnętrzną stronę- Pani jest jego .. - zanim dokańcza przerywam mu. Nie chcę, by pomyślał, że jestem jego partnerką, albo coś w tym stylu- Jestem jego asystentką. - wydaje się, że jest tylko i wyłącznie mną zainteresowany, a o Harry'm dawno zapomniał- Czym zawdzięczamy twoją obecność? - wtrąca się głośniejszym odchrząknięciem, pan Styles odkręca się w jego kierunku- Praca powstrzymuje nas od wspólnego spędzenia czasu. Biurem trzeba zarządzać, a tylko doświadczeni mogą to robić, takim biurem, jak to, łatwo jest zarządzać, więc na pewno dasz radę się wyrwać. - obydwoje splatają ręce na piersi, przymrużają lekko oczy, przechylają głowy w prawą stronę. Wyglądają, jak przyjaciele, którzy zamierzają się patyczkować tylko dla żartów- Stawiasz mi wyzwanie? - obydwoje uśmiechają się w dość przyjazny, ale zaczepny, zabawny sposób- Chętnie ośmieszę cię. - mierzą się nawzajem poważniejszym spojrzeniem, czy oni na pewno żartują, czy chcą się zabić?- Przyjmuję wyzwanie. - w pewnej chwili wybuchają śmiechem. Odkręcają się i idą w kierunku drzwi. Nie wiem, co mam robić- Proszę pana. - Harry odwraca się w moją stronę, patrzy na mnie przez chwilę, jakby nad czymś się zastanawia- Możesz wziąć sobie przerwę. - skinęłam głową w odpowiedzi na jego słowa. Obydwoje wychodzą z gabinetu. Nie mając zbytnio sama, co robić decyduję się na wyjście do Tori. Mogę w spokoju z nią porozmawiać, wyżalić się. Z pewnością mnie zrozumie. Na pewno pomoże mi, albo doradzi. Dostałam kosza, przyda mi się czyjaś kobieca obecność. Z nią zawsze mogę porozmawiać. Biorę swoją torebkę z kanapy i zakładam ją na ramie. Wychodzę z pomieszczenia, po czym kieruję się do biurowej restauracji. Z tego, co wiem, to Tori ma przerwę. Jestem ciekawa, gdzie mógł wyjechać Will? Czy wysłał go gdzieś? Może wyjechał za granicę, zmienił pracę? Szczerze mówiąc, nie mam żadnego pojęcia. Jednakże nie powinno mnie to już interesować. Harry uświadomił mi bardzo ważną rzecz. Wystawił moje uczucia na próbę, gdyby tak nie było, to z pewnością nie kazałby mi udowadniać tego. Dałam się wykorzystać. Czuję się oszukana, przez to, co między nami zaszło. Byłam głupia, że dałam się mu omamić. Dałam się po prostu wykorzystać. Z jednej strony Harry wyświadczył mi przysługę. Uświadomił mi to, kim tak naprawdę jest Will, gdyby nie on, to pewnie nadal byłabym w przekonaniu, że Will czuje do mnie cokolwiek. Kolejny dowód na to, że miłość nie istnieje, przynajmniej nie dla mnie. Moim zdaniem te uczucie jest często mylone z przyzwyczajeniem. Przyzwyczajamy się do niektórych osób i po pewnym czasie nie odróżniamy tych uczuć. Zauroczenie często też jest mylne z miłością. Gdybyśmy kochali, to pewnie rzucilibyśmy wszystko dla tej jedynej osoby, na której nam zależy. Pchnęłam duże, szklane drzwi, by dostać się do środka. Zauważam Tori siedzącą przy stoliku, przy oknie. Bez zastanowienia podchodzę do niej i siadam na krześle obok brunetki- Cześć, Tori. - witam się z nią ciepłym uśmiechem, ona unosi na mnie wzrok, na jej twarzy od razu pojawia się szczery uśmiech- Cześć, Mercedes. Masz przerwę? - kiwam głową w odpowiedzi. Torebkę kładę na stoliku obok. Tori patrzy na mnie nieco zdziwionym wzrokiem - Mercedes, czy ty płakałaś? - dotykam swoich policzków, by zorientować się, że są ciepłe i pozostały na nich wyschnięte łzy - Stało się coś? Pan Styles zwolnił cię, albo zrobił ci coś? - na jej twarzy momentalnie pojawia się troska- Nie, pan Styles nic mi nie zrobił, ani nie zwolnił mnie. Po prostu zostałam wykorzystana. - wypuszczam całe powietrze z płuc- Przez kogo? - marszczy brwi, opiera się obydwoma łokciami o blat niewielkiego stolika, zaczyna w skupieniu przyglądać się mi- Przez Will'a. - jest zdziwiona moją odpowiedzią. Nic nie mówi, dając mi znak, abym kontynuowała - Wczoraj nieco pokłócił się ze Styles'em. To dość skomplikowane, bym teraz ci to tłumaczyła. Will chciał, żebym udowodniła mu, że zależy mi na nim i przespaliśmy się. Z niewiadomych przyczyn Styles dowiedział się o tym i zwolnił Will'a. - jest zszokowana moimi słowami, jednak jeszcze nie przerywa mi - Na dodatek Styles uświadomił mi, że gdyby Will czuły coś do mnie, to nie wystawiłby mojego uczucia na próbę. - Tori zasłoniła dłonią usta, na samo to doświadczenie w moich oczach pojawiają się okropne łzy, które próbuję zatrzymać- Nie podejrzewałabym Will'a o to. - zacisnęłam usta w cienką kreseczkę, skinęłam głową - Musisz czuć się okropnie.- Zgadza się. Nigdy nie pomyślałabym o tym, że wykorzysta mnie. - wzdycham cicho. Chciałabym, żeby to nigdy się nie zdarzyło- Pan Styles powiedział ci to? - przechyla głowę lekko w prawą stronę - Dlaczego? Przecież to nie jego sprawa.- Pokłóciliśmy się, że nie powinnam romansować z żadnym z pracowników. Mówiłam, że Will na pewno czuje coś do mnie, i że zależy mu na mnie. Powiedział, że gdyby czuł coś do mnie, to nie wystawiłby mnie na próbę. - wzruszam ramionami- Wiesz, pan Styles chyba nie powinien się tym interesować. To są wasze prywatne sprawy. - w pewnej chwili z mojej torebki zaczyna wydobywać się dźwięk mojego telefonu, który informuje mnie, że ktoś dzwoni. Wyciągam go z niej. Dzwoni do mnie Harry. Bez zastanowienia odbieram, bo może mieć do mnie jakąś ważną sprawę, a nie chcę mieć kłopotów za to, że nie odebrałam- Halo? - naciskam na zieloną słuchawkę, przykładam telefon do ucha, by dobrze go słyszeć- Mercedes? - do moich uszu dociera jego zachrypniętym, męski głos - Mogłabyś przyjść do mnie? Mam do ciebie dość nietypową sprawę. Przyjdź do wieżowca na ulicy Belvedere Road xx. Numer pokoju to xxx. Oczekuję cię za pół godziny.- Dobrze, zaraz wychodzę z biura. - rozłączam połączenie, telefon chowam do torebki - Przepraszam, ale muszę iść załatwić ważną sprawę. Do zobaczenia. - żegnam się z nią, po czym wychodzę z restauracji.

Biznesmen h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz