Dotyk jako określenie narkotyku.

2.7K 79 1
                                    

Harry uniósł mnie tak, bym oplotła nogi wokół jego pasa. Złapał za moje pośladki, by móc mnie trzymać, żebym nie wyślizgnęła mu się z rąk. Rękoma owinęłam jego szyję, aby pomóc mu w utrzymaniu mojego ciała. Namiętnie złączył nasze usta w pocałunku. Kieruje się do sypialni. Tam kładzie nas na łóżku. Dystans między nami jest na tyle zmniejszony, że nawet kartka papieru nie zostałaby włożona pomiędzy nasze ciała. Spragniony mojego ciała dłońmi dobiera się przez uda do krocza. Traktuje mnie, jak chce, co doprowadza mnie do szaleństwa. Mocno ciągnie za materiał bielizny, by ściągnąć je. Rozpina rozporek, by uwolnić swojego kolegę. Widząc jego okazałego członka moje podniecenie wzrasta. Bez uczuciowo wsuwa go we mnie powodując głośniejsze jęknięcie. Porusza się gwałtownie dając mi większą przyjemność. Czuję się spełniona mając go- Nadal uważasz, że Will jest lepszy ode mnie?~*~Ta noc była inna, niż wszystkie razem wzięte od kiedy zaczęłam pracować w Styles Corporation. Tamte noce były spokojne, z łatwością udawało mi się zasnąć, nie miałam żadnych problemów z zamknięciem oczu. Ta poprzednia zmieniła wszystko. Mianowicie chodzi o mój sen, który sam mnie zaskoczył. Śnił mi się Harry, uprawialiśmy razem wspaniały seks. Ku mojemu zaskoczeniu podobało mi się, pragnęłam go bardziej, niż wody w upalne dni. Rankiem obudziłam się niezwykle wypoczęta, gotowa, by wziąć się do pracy. Nie potrafię znaleźć odpowiedniego określania lub wyjaśnienia, co do tej sytuacji. Czułam się niezwykle dobrze, jakbym dostała drugie życie. Określam ten sen, jako wspaniały. Nie potrafię tego wyjaśnić. Dlaczego obudziłam się taka wypoczęta? Dlaczego podobało mi się? Dlaczego śniło mi się 'to' z nim w roli głównej? Co sprawiło, że śnił mi się on? Dlaczego akurat 'to'? Drzwi windy rozsuwają się, a ja wchodzę na swoje piętro. Witam się z Tori uśmiechem. Jak zwykle wygląda, jakby ktoś wlał w nią kilka litrów szczęścia. Codziennie widzę ją uśmiechniętą, pełną życia, mimo, że pracuje tutaj. Warunki nie są takie złe, jednak gdy widzę, jak szef traktuje pracowników, mam wrażenie, że to jego zabawki. Zanim naciskam na klamkę, by otworzyć drzwi słyszę wołanie swojego imienia. Odwracam się do osoby, która wypowiedziała moje imię. W moją stronę idzie uśmiechnięty Will- Dzień dobry, Mercedes. - Will jest naprawdę uroczy, mogłabym codziennie podziwiać jego piękny uśmiech, przez który miękną mi kolana, jakby tego było mało jest szalenie przystojny, to powinno być karane - Dobrze bawiłem się wczoraj przynajmniej przez te pół godziny. - zachichotał uroczo - Mam nadzieję, że ty też dobrze się czułaś i bawiłaś się w moim towarzystwie? - Tak, jednak deszcz wszystko popsuł. Na dodatek musiałam wrócić do biura, załatwić pewną sprawę z panem Styles'em. - westchnęłam cicho - Gdyby deszcz nam nie przeszkodził, to jestem pewna, że bawilibyśmy się świetnie w swoim towarzystwie.- Z pewnością. Najbardziej jednak podobało mi się zakończenie wczorajszego wieczoru. - na moje policzki niespodziewanie wkradły się rumieńce. Pocałował mnie wczoraj. To był dobry pocałunek, jednak to nie było to samo, co pocałunek z ...- Mercedes! - dotarł do nas surowy głos Harry'ego. Idzie w naszym kierunku z jakimiś dokumentami - Zapraszam do gabinetu. - jego głos jest surowszy, niż kiedykolwiek. Nie muszę nawet zgadywać, co jest powodem jego rozdrażnienia. Otwiera drzwi, bym weszła do gabinetu. Żegnam się z Will'em lekkim uśmiechem, po czym wchodzę do środka, zaraz za mną wchodzi Harry- Dzień dobry, tak w zasadzie. - siada za swoim biurkiem. Nawet nie poświęca mi przelotnego spojrzenia. Nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi, czy spojrzenia. Zajmuje się porządkowaniem dokumentów. Nie słucha, co do niego mówię - Stało się coś?- Skoro ty mnie lekceważysz, to ja będę lekceważył ciebie. - marszczę brwi nie wiedząc, o co mu chodzi. Nic nie odpowiadam, więc kontynuuje swoje 'kazanie' - Podpowiem ci, że chodzi o wczorajszy wieczór, skarbie. - przedrzeźnia mój ton głosu, co wczoraj- Nie powinno cię to interesować, czy spotykam się z Willem, czy nie. - mówię pewna siebie, przybieram pewniejszą pozę pokazując, że nie ma nade mną żadnej kontroli. Wstaje od swojego biurka i podchodzi do mnie, splata ręce na swojej piersi- Po raz kolejny powtarzam ci i nie zamierzam więcej, że nie chcę, byś spotykała się z nim. - mówi poważnym i surowym głosem- Ja ci nie mówię z kim masz spotykać się, a z kim nie! - odpyskowuję mu głośniejszym tonem, by pokazać swoją siłę- Jestem twoim szefem i nie życzę sobie żebyś romansowała z pracownikiem! - atakujemy się morderczymi spojrzeniami- Jesteś moim szefem, a nie ojcem! Zajmij się swoim życiem i nie wpieprzaj się do mojego! - w pewnej chwili ktoś zaczyna pukać do drzwi. Oddalam się od niego, by 'przypadkiem' nie zabić go, bo sytuacja mnie do tego zmusza, więc nie będę się zastanawiać- Proszę! - krzyczy, by osoba za drzwiami mogła wejść do środka. Drzwi otwierają się, a do gabinetu wchodzi Tori- Przyszedł do pana jakiś mężczyzna i chce się z panem pilnie widzieć. - mówi ostrożnie, by nie zdenerwować go swoim tonem- Dobrze, powiedz, że zaraz przyjdę. - skinęła głową w odpowiedzi, po czym wyszła - Nie myśl, że skończyliśmy. - kieruje się do drzwi, by wyjść na korytarz do nieznanego mi mężczyzny. Zamyka za sobą mocno drewnianą powłokę. Nie dał mi żadnego zadania, bym nie musiała się nudzić. Nie mam co robić, więc skorzystam z jego nieobecności i pójdę porozmawiać z Will'em. Wymykam się z gabinetu i kieruję do miejsca, w którym mogę go znaleźć. Kieruję się do jego gabinetu, tam na pewno nikt nie będzie nam przeszkadzał, zwłaszcza Harry. Idę korytarzem do wyznaczonego celu. Korytarz jest pusty, więc z pewnością nie natknę się na nikogo. Naciskam na klamkę, by otworzyć drzwi. Widzę go siedzącego za swoim biurkiem. Unosi wzrok, by zobaczyć, kto wszedł do środka jego gabinetu. Zauważając mnie od razu się uśmiech wkrada się na jego twarz- Można? - kiwa głową w odpowiedzi. Siadam na krześle przed nim, opieram się obydwoma łokciami o drewniane biurko- Stało się coś, że przychodzisz do mnie? Jeszcze nigdy tutaj nie byłaś, jak do tej pory. Czemu wydaje mi się to podejrzane?- Powoli zaczynam żałować, że podjęłam się, by pracować tutaj. Zaczynam mieć dosyć swojego szefa. - wzdycham głośno wypuszczając całe powietrze ze swoich płuc na słowa ułożone w zdania, które właśnie wypowiedziałam - Szkoda gadać.- Gdybyś nie zaczęła tutaj pracować, nie poznałabyś mnie. - łapie za moje dłonie, lekko i delikatnie pociera swoimi kciukami skórę- Wiesz, to jest jeden z pozytywów pracy tutaj. - uśmiecham się. Czuję w sobie nagłą potrzebę pocałowania go, która jest silniejsza, niż pragnienie wody na pustyni w czasie suszy. Wstaję ze swojego miejsca i podchodzę do niego. On odwraca się do mnie przodem. Siadam okrakiem na jego kolanach. Spragniona jego ustami całuję go. Will łapie za moje pośladku, lekko je ściska, by nie wyjść na to, że chce tego bardziej, niż ja. Wsuwam język do środka jego ust. Początkowo niewinny pocałunek zmienia się w namiętną igraszkę. To silniejsze ode mnie, żebym mogła jakoś nad tym panować. Nagle mój telefon zaczyna wibrować w tylnej kieszeni od mojej spódniczki. Odrywam się od jego ust, wyjmuję telefon z kieszeni i patrzę na ekran- Pan Styles ma straszne wyczucie czasu. - wzdycham nieco zdenerwowana - Obowiązki wzywają. Muszę iść. - wstaję z jego kolan i kieruję się z powrotem do gabinetu Harry'ego. Cholera, zagalopowałam się odrobinę, jednak nie mogłam się powstrzymać.Wchodzę do jego gabinetu. Siedzi za swoim biurkiem i porządkuje jakieś dokumenty. Jak zwykle jest skupiony na swojej pracy- Gdzie byłaś? - pyta zaciekawiony moim wyjściem. Nie mając ochoty stać, siadam spokojnie na wygodnej kanapie- Byłam u Will'a. - od razu spotykam się z jego jeszcze bardziej rozdrażnionym wzrokiem, nie robi to na mnie zbytniego wrażenia- Nie stosujesz się do moich zaleceń. - rozsiada się wygodniej na swoim czarnym fotelu, wzrok wlepia w moje oczy- Mogę się spotykać z kim chcę, a ty nie masz nic do tego. - śmieje się pod wpływem wypowiedzianego przeze mnie zdania- Grabisz sobie, Williams i to bardzo. Coraz bardziej zachodzisz mi za skórę swoim zachowaniem i niewyparzonym językiem.- W rzeczy samej, Styles. - odgryzam się mu. Wstaję ze swojego miejsca i podchodzę do niego - Co mam robić? - jestem w pracy dobre pół godziny, a jeszcze nie wykonałam żadnego jego polecenia. W skupieniu zaczyna przypatrywać się moim ustom. Marszczy brwi widząc je. Wstaje i staje obok mnie - Stało się coś? - pytam zdziwiona jego dziwnym zachowaniem- Twoje usta. Szminka jest rozmazana, jakbyś przed chwilą się całowała. - właśnie w tej chwili mierzę się z jego morderczym spojrzeniem, które przeraża niejednego pracownika - Całowałaś się z nim, prawda? - pyta rozwścieczony- Nawet jeśli bym się z nim całowałam, to tobie nic do tego. - tego spojrzenia nie zapomnę do końca mojego życia, przeraża mnie- Całowałaś. Się. Z. Nim. - wysyczał przez mocno zaciśnięte zęby, jego szczęka wyraźnie się zarysowała, a mięśnie napięły- Nawet jeśli, co to? - chcę usiąść przed jego biurkiem, jednak on ma inne plany. Zaciska dłonie na mojej talii, szybko sadza mnie na biurku. Znajduje się między moimi nogami. Jego twarz jest strasznie blisko mojej. Mierzę się z jego morderczym spojrzeniem- Odpowiadaj, jeśli zadaję ci pytanie. Całowałaś się z nim? -groźnie wymawia każde słowo skierowane do mojej przerażonej osoby- Tak, całowałam. - od razu przełknęłam głośno ślinę, jest wściekły, widać po oczach i sposobie w jakim się ze mną obchodzi- I co? Podobało ci się? Był lepszy może ode mnie? - kiwam przecząco głową, by jeszcze bardziej go nie rozwścieczyć - Może mam ci przypomnieć, kto tutaj rządzi i kogo masz się słuchać? - kiwam ponownie przecząco głową - Może jeszcze chcesz powiedzieć, że jego usta były lepsze od moich, a jego dotyk bardziej cię podniecał? Może to właśnie on bardziej cię podnieca, hm?- Proszę mnie puścić. - żądam cichym głosem, by czasem nie stracił jakichkolwiek hamulców wobec mnie i nie zrobił mi czegoś- Chcesz może, żebym puścił cię, żebyś mogła pójść do niego? - kiwam przecząco głową - Ostatni raz to powtórzę, Williams. Ostatni raz toleruję taką sytuację, kiedy nie stosujesz się do moich poleceń, zrozumiano? - kiwam posłusznie twierdząco głową- Proszę mnie puścić. - żądam kolejny raz cichym głosem - Wolałabym, żeby pan był dalej, niż 2 centymetry. - nie rusza się- Wiesz, czasami wolałbym, żebyś po prostu siedziała cicho na swoim wyznaczonym miejscu, ale cholernie podoba mi się to, kiedy twój niewyparzony język zachodzi mi za skórę. Mogę wtedy pokazać ci, że nie możesz równać się ze mną. Bo i tak wygram ja.- Dlaczego mi to robisz? Dlaczego nie poszukasz sobie innej, a mnie nie zostawisz w spokoju? - pytam nieco przerażona- Ponieważ cholernie mi się podobasz i wkurwia mnie to, że nie mogę cię mieć, jako swojej własności. - przybliżył się do mojego ucha - Naprawdę nie dochodzi do ciebie to, że możesz mieć wszystko, co tylko zechcesz mając mnie? Najdroższe potrawy, samochody, ubrania, życie, jak z bajki, komfort. Wystarczy tylko, że zrobisz, co tylko będę chciał, a będziesz miała wszystko, co zechcesz. - wyszeptał cichym, seksownym głosem. Oddaliłam od niego twarz na kilka centymetrów, by widzieć ją całą- Uważasz, że jestem tak pusta, lecąc na twój majątek? Myślisz, że nie mam godności? Myślisz, że będę romansowała z szefem, który już i tak zrobił dla mnie dużo, dając mi pracę tutaj na najwyższym stanowisku? - odpycham go od siebie, schodzę z biurka i poprawiam się - Zrozum w końcu, że nie wszystko kręci się wokół pieniędzy i twojej pozycji. Nie jestem taka pusta, jak myślisz.- Wiesz, gdybym spotkał cię wcześniej, to może myślałbym inaczej, niż teraz. - wzruszył ramionami - Za mało mnie znasz mówiąc, że myślę tylko o swoich pieniądzach i pozycji, na które tak długo pracowałem. Znasz tylko jedną moją stronę.- Tak? Wydaję mi się, że masz tylko jedną stronę. Tę zepsutą przez arogancję. Popatrz na otaczający cię świat. Pracownicy tutaj boją się ciebie, a ty tylko dokładasz oliwy do ognia swoim zachowaniem. Zobacz ich reakcję na twój widok i napraw to jakoś.- Muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie spotkałem takiej osoby, jak ty. Nie uznajesz tylko pieniędzy, wyglądu, ani nic z tych rzeczy. Widać, że cenisz charakter ponad wszystko. Chciałbym spędzić z tobą więcej czasu, jednak ktoś nam przeszkadza.- Masz na myśli Will'a? - kiwa niemal niezauważalnie głową - Zmieniłabym o tobie zdanie i na pewno spędzałabym z tobą więcej czasu, jak koledzy, jednak powstrzymuje mnie coś. - nic nie mówi, więc kontynuuję - Jesteś moim szefem. - widzę, jak ta wiadomość zachęca go do zwolnienia mnie i rozpoczęcia normalnej znajomości - Wiem, że na pewno liczysz na to, byśmy byli kimś więcej, niż tylko szefem i asystentką, jednak nie mogę na to pozwolić, to nie może tak wyglądać, przepraszam.- Wielka szkoda. - zaciska mocno usta, wzrok spuszcza na podłogę - Naprawdę wielka szkoda. - wypuszcza całe powietrze z płuc. Odwracam się do niego tyłem, jednak niespodziewanie delikatnie mnie zatrzymuje. Odwracam się w jego kierunku. Przysuwa mnie powoli do siebie nadal na mnie nie patrząc. Stoję blisko niego. Dłońmi łapie za moje policzki, jednak powstrzymuję go- Proszę, nie rób tego, co masz zamiar zrobić. - nie stosuje się do mojej prośby, przysuwa do siebie moją twarz i złącza nasze wargi w delikatnym pocałunku. Delikatność, jaka nas połączyła jest wspaniała. Czuję go blisko siebie, jednak wiem, że muszę natychmiast przestać. Umysł i ciało nie połączyły swoich sił. Ręce zawieszam na jego szyi i przyciągam do siebie jeszcze bliżej. Wiem, że powinnam przestać, ale nie mogę. Rozchyla moje usta, by wprowadzić do nich swój język. Lekko głaszcze podniebienie, dotyka języka. Nowe uczucie doświadczone przez jego osobę. Można powiedzieć, że przytulam się do jego ciała. Tworzymy jedność. To nie to samo, co poprzednim razem. To coś innego. Mocniej oplatam jego szyję rękoma przez co jesteśmy jeszcze bliżej swoich ciał. Napiera na moje ciało, w skutek czego opieram się o drewniane biurko- Nawet nie mów mi teraz, że chcesz to przerwać. - na chwilę odrywa się od moich ust, by wyszeptać te słowa. Nie mam pojęcia, co właśnie robię w tym momencie. Powinnam natychmiast przestać, jednak nie potrafię tego powstrzymać, nawet nie wiem, czy chcę. Nagle zza drzwi słychać krzyki i śmiech małego dziecka, stukot obcasów o podłogę. Ktoś się zbliża. Niechętnie odrywam się od jego ust i oblizuję własne wargi po cudownym pocałunku, od którego powinnam uciec. Ktoś puka do drzwi, prosi o pozwolenie- Proszę! - odsuwam się od niego na bezpieczniejszą odległość, podobnie, jak ja, jest zaskoczony tym pocałunkiem. Nagle drzwi otwierają się, a do środka wbiega mała dziewczynka, która od razu wskakuje w ramiona Harry'ego. Jego uśmiech poszerza się widząc ją. Dziewczynka jest tak samo szczęśliwa, jak on.___________________________________________

Biznesmen h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz