Cios poniżej pasa.

2.5K 81 2
                                    

Zdenerwowana oraz nieco przerażona wchodzę do biura. Obawiam się tego, co może się stać. To, co zdarzyło się wczoraj nie może wyjść na światło dzienne. Jeżeli Styles dowie się o tym, będę miała kłopoty. Nie cierpi Will'a, a nawet nienawidzi, więc jestem pewna, że urządzi jakąś niemałą awanturę, gdy tylko ta wiadomość dotrze do niego, wścieknie się. Obawiam się tego, ponieważ niejednokrotnie doświadczyłam jego złości wobec mnie. Potrafi być niezwykle przerażający, jednak też czasami niezwykle uroczy, kiedy tylko się postara. W tej chwili nie rozumiem samej siebie. Moje zachowanie dziwi mnie, jednocześnie zaskakuje. Jeszcze niedawno mówiłam, jak bardzo go nie ciepię, teraz mówię, że jest pociągający i seksowny. Nie mam żadnego wytłumaczenia, żeby jakoś to wyjaśnić, albo co najmniej spróbować wyjaśnić. Spójrzmy prawdzie w oczy, niejedna pracująca tutaj kobieta jest w nim zadurzona. Jednakże ja uważam tylko, że jest pociągający. Nie lecę na niego przy pierwszej okazji, ani nie mam zamiaru się z nim spotykać. To, co nas łączy to tylko praca, więc trzymajmy się tego i pilnujmy tego, jak oczka w głowie. Nie mogę wzbudzać żadnych podejrzeń swoim zachowaniem, bo zobaczy, że coś ze mną jest nie tak, albo coś się stało poważnego. Wystarczy, że będę unikała jego wzroku, a wszystko powinno być dobrze, przynajmniej tak mi się wydaje. Muszę zachowywać się naturalnie i spokojnie, nie mogę wzbudzać podejrzeń. Drzwi windy otworzyły się, a ja weszłam do środka. Przywitałam się z Tori, po czym szybkim krokiem podeszłam do drzwi od gabinetu. Nacisnęłam na klamkę, a drzwi ustąpiły, bym weszła do środka. Harry stoi oparty o swoje biurko, w dłoniach trzyma jakieś dokumenty. Jest nimi zbyt zajęty, że nie zauważył, że weszłam do środka- Dzień dobry. - ustałam niedaleko niego, wzrok mam spuszczony na podłogę, unikam jego wzroku, by nie wzbudzać podejrzeń- Dzień dobry, Mercedes. - jego ton jest dość spokojny, wydaje się, jakby noc spędził w ciszy i spokoju podczas snu, by następnego dnia ponownie wrócić do pracy i pomagać innym ludziom. To, co robi jest wspaniałe, jednak wiąże się z poważnymi konsekwencjami. Jestem ciekawa, jak on to wszystko wytrzymuje? Ufa mu wiele ludzi, którzy liczą na niego. Na pewno nie chce nikogo zawieść, zostawić. Na pewno jest dobrym człowiekiem, jednak ukrywa to pod maską biznesmena. Jest niezwykle dobry w tym, co robi. Szczerze mówiąc, to podziwiam go i jego zaangażowanie w stosunku do pracy - Dzisiaj popracujemy trochę razem. - wciąż nie patrzę na niego. Nie chcę, by wykrył z moich oczu zakłopotanie, które pewnie niedługo mnie zdradzi - Musimy uporządkować wszystkie dokumenty w sprawach spotkań biznesowych. Jest tego dużo, więc lepiej bierzmy się do pracy. - skinęłam głową. Harry obszedł biurko i usiadł na swoim fotelu. Chcę usiąść na swoim krześle przed jego biurkiem, jednak on ma inne plany wobec miejsca mojego spoczynku - Nie, nie. Dzisiaj usiądziesz obok mnie. - wstał z fotela, wziął do rąk krzesło i postawił bardzo blisko swojego miejsca. Cholera, jak mam unikać jego wzroku, skoro będę siedziała bardzo blisko niego? To niemożliwe do zrobienia. Jednak pozostaje jeszcze kwestia mojej wiary. Na pewno dam sobie radę. Niejednokrotnie unikałam jego wzroku, więc teraz też mi się uda, ale skąd mam mieć pewność, że nie będzie mi się przypatrywał, albo doprowadzi do tego, bym patrzyła na niego? Nie mogę wzbudzać podejrzeń, a to bardzo trudne, kiedy siedzi się bardzo blisko osoby, której chce się unikać- Więc od czego zaczynamy? - splotłam dłonie na kolanach, rozglądam się po biurku, byleby nie spojrzeć w jego przeszywające oczy - Chciałabym zacząć i mieć to już z głowy. - w końcu odważam się, by spojrzeć na niego. Stoi nade mną ze splecionymi rękoma na piersi, na jego twarzy gości cwaniacki uśmieszek, który za chwilę może przemienić się w cichy chichot - Co? - pytam- Odkąd weszłaś do gabinetu, ani razu na mnie nie popatrzyłaś. Stało się coś, że nie chcesz patrzeć w moje oczy? - kiwam głową- Nie, wszystko w porządku. Możemy zabrać się do pracy. - uśmiechnęłam się, jednak pewnie nie zbyt przekonująco- Dobrze. Tutaj są dokumenty w sprawach spotkań biznesowych. Musimy je uporządkować, bo doskonale wiesz, że niedługo wyjeżdżamy na kolejne. Musimy wszystko dokładnie omówić, bo nie chcę żadnych nieporozumień. - skinęłam głową - Spotkanie odbędzie się już za kilka dni w Manchesterze. Będzie dotyczyło umowy, którą chcemy zawrzeć. Oznacza to, że my będziemy pomagali firmie tam, a oni będą nam pomagali tutaj. To coś w rodzaju współpracy. Ludzie tam pracujący odpowiadają nam, toteż dlaczego nie mielibyśmy podjąć się tej współpracy. - wyjmuje z czarnej teczki papiery, które kładzie przede mną na biurku- Powiesz mi, jak mam się zachowywać? Uśmiechać się, nie gadać głupot, włączać się w rozmowę, czy tylko tobie asystować?- Najbardziej odpowiadałoby mi to, gdybyś asystowała mi, włączała się w rozmowę i przede wszystkim uśmiechała się. Chyba nie chcesz wyjść na ponurą kobietę, która z chęcią wszystkich by zabiła, prawda? - kiwam twierdząco głową na jego zdanie- A co jeśli palnę jakąś głupotę, albo przez przypadek znów wyleję na ciebie lub na kogoś kawę? - uniosłam wzrok na niego- Zabiłbym cię, gdybyś palnęła jakąś głupotę, albo wylała na kogoś kawę, więc lepiej nie rób tego. - uśmiechnęłam się z charakterystycznym westchnieniem - To naprawdę ważne spotkanie, a ja nie chcę, by zostało zepsute. - skinęłam głową - Może napijemy się kawy? Chyba potrzebujemy jakiegoś rozbudzenia. - kiwam głową - Poproszę Tori, żeby nam zrobiła, a ty możesz powyjmować dokumenty z teczek. - wstał ze swojego fotela i podszedł do drzwi. Otworzył je oraz wychylił się. Mój wzrok padł na jego pośladki. Są idealnie opięte przez dobrze dopasowany garnitur. Cholera, o czym ja myślę? Wyjmuję dokumenty z teczek tak, jak mi polecił. Jest tego dość sporo, więc chyba posiedzimy tutaj dłużej, niż myślałam. Na samą myśl o długiej pracy, z moich ust wydostało się głośniejsze westchnienie. Nigdy tego nie skończymy, jeśli nie weźmiemy się teraz do pracy, to będzie długi dzień- Będzie za pięć minut, bo Tori musi zagotować wodę i jeszcze wysłać coś. - siada obok mnie na swoim czarnym fotelu- Potrzebuję jakiegoś długopisu. - zaczynam szukać po biurku i rozglądać się za poszukiwaną przeze mnie rzeczą- Jest w półce. - wskazuje na niewielką półkę w biurku. Bierze jedną kartkę do rąk i zaczyna ją analizować. Przychylam się w jego stronę, by dosięgnąć do szafki, z której wyjmę długopis. Jest dalej ode mnie, więc bardziej się przychylam. Otwieram ją w poszukiwaniu długopisu. Gdy moje palce znajdują go, wyciągam rękę oraz zamykam półkę - Wiesz, jeśli chciałaś być blisko niego, to wystarczyło, że ładnie poprosisz. - patrzę na niego wściekłym wzrokiem, on uśmiecha się bezczelnie i przygryza wargę- Wiesz, nawet nie musiałabym prosić, bo nawet nie chcę. - chichocze cicho w odpowiedzi na moją wypowiedź - Mieliśmy zająć się pracą, a nie rozmawianiem o twoim narządzie schowanym w spodniach. - dogryzam mu - Od czego mamy zacząć?- Trzeba powkładać te dokumenty o spotkaniach, które się już odbyły do odpowiednich teczek, a te, które dopiero będą do innych, oddzielnych teczek. - w pewnej chwili słychać pukanie do drzwi. To na pewno Tori z naszą kawą - Proszę! - krzyczy, by usłyszała i mogła wejść. Drzwi otwierają się, a do środka wchodzi brunetka z dwoma kubkami kawy dla naszej dwójki- Proszę, to kawa, o którą pan prosił. - stawia przed nami dwa kubki - Wysłałam też list, o który pan prosił. - splata ręce z tyłu- Dziękuję, możesz już wrócić do swojej pracy. - kiwa głową, odwraca się na pięcie i wychodzi z pomieszczenia. Biorę jeden z kubków do rąk, zbliżam go do ust i upijam z niego niewielki łyk gorącej kawy. Odstawiam go z powrotem na biurko. Biorę dokumenty, by uporządkować je tak, jak zalecił mi Harry - Poprosiłbym cię, żebyś zaniosła te dokumenty na niższe piętro do Sean'a Walker'a. Szybko znajdziesz jego gabinet, bo jest na drzwiach tabliczka z jego imieniem i nazwiskiem. - podaje mi dwie kartki papieru. Wstaję ze swojego miejsca, po czym kieruję się do drzwi, by wyjść z gabinetu. Z dokumentami w dłoniach kieruję się na niższe piętro. Ciekawe, co co za dokumenty? Ciekawsko spoglądam na nie. Dotyczą jakiejś umowy, czy czegoś w tym rodzaju. Nic ciekawego, dla mnie. Idąc tak zauważam idącą osobą w moją stronę. Gdy zbliża się bliżej, zauważam, że to Will- Dzień dobry, Mercedes. - od razu wita się ze mną ciepłym uśmiechem, zatrzymuję się przed nim, podobnie i on- Dzień dobry, Will. - odpowiadam tym samym uśmiechem. Jeśli Harry zobaczy znów nas, na pewno urządzi podobną awanturę- Fajnie było wczoraj. Jesteś naprawdę wspaniała. - na moje policzki niespodziewanie wkradają się rumieńce, które próbuję zakryć - Uwielbiam patrzeć, gdy się rumienisz. - zbliża się do mnie, by kolejny raz połączyć nasze usta w pocałunku. Jednak nasza namiętna chwila nie trwa zbyt długo, bo dochodzi do naszych uszu groźne, męskie warknięcie, doskonale wiem czyje- Mercedes! - odwracamy się w stronę Harry'ego. Od razu napotykam jego wściekłe spojrzenie, którym atakuje najbardziej mnie. Ma naprawdę świetne wyczucie czasu - Wydaje mi się, że zleciłem ci coś. A ciebie Will, zapraszam do mojego gabinetu. - szybko odwracam się od nich i odchodzę, by wykonać jego polecenie. Jak zwykle Harry idealnie potrafi wyczuć każdy moment. Zawsze, gdy jestem z Will'em, pojawia się on. Czyżby śledzi mnie? Są tutaj jakieś ukryte kamery, przez które ma na mnie oko? Albo po prostu nie cierpi, gdy przebywam z Will'em. Dlaczego aż tak bardzo się nienawidzą? Nie mam zielonego pojęcia.Podchodzę do gabinetu Sean'a Walker'a. Drzwi są lekko uchylone, przez co można usłyszeć rozmowę dwóch mężczyzn. Zatrzymuję się przed nimi. Wiem, że nie powinnam podsłuchiwać, ale moja ciekawość zawsze ma ostatnie zdanie. To na pewno doprowadzi mnie do kłopotów, ale powiedzcie to mojemu umysłowi, który chętnie dowie się o wszystkim, co dzieje się tu- Musimy to zrobić. Inaczej nasz plan nie pójdzie po naszej myśli. - jaki plan? O co tutaj chodzi? - Może pomóc w czymś pani? - od razu wzdrygam się ze strachu. Przede mną stoi dobrze umięśniony mężczyzna, brunet. Ręce ma splecione na piersi. Patrzy na mnie przeszywającym moje ciało wzrokiem, którym z pewnością mógłby zabijać osoby, które chcą wiedzieć zbyt dużo- Mam dokumenty od pana Styles'a dla Sean'a Walker'a. - mówię niepewnym, zdenerwowanym i drżącym głosem- To ja. - podaję mu dokumenty do rąk, po czym szybko odwracam się, by odejść od niego i wrócić do gabinetu. Wchodzę do windy, jednak zanim drzwi zamykają się, patrzę na niego. Patrzy na mnie podejrzanie, jakby przeczuwa, że usłyszałam wszystkoWracam do gabinetu. Jestem ciekawa, o jaki plan chodziło. Gdybym przyszła wcześniej, to na pewno usłyszałabym. Wiem, że nie powinnam podsłuchiwać, ale to jedna z moich wad. Chciałabym wiedzieć, ale przez to pakuję się w kłopoty. Z pewnością teraz wpakowałam się w jedne. Ten mężczyzna może mnie obserwować, albo dostarczy Harry'emu tę informację, że podsłuchiwałam go. Cholera, muszę na siebie uważać. Naciskam na klamkę, by wejść do środka. Harry stoi do mnie tyłem, przodem do dużego okna- Zbliża się moja przerwa, więc będę w biurowej restauracji, gdybyś mnie szukał. - nadal nie odkręca się w moją stronę. Dłonie ma splecione z tyłu za plecami, nogi postawione w lekkim rozkroku, dumnie patrzy w okno - Gdzie poszedł Will? - pytam- Zwolniłem go.

Biznesmen h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz