Dokumenty, faksy, listy. Litery ułożone w słowa, słowa ułożone w zdania, które wydają się nie mieć końca. Litry tuszu wylanego na kartki. Tony papierów do przejrzenia. Stosy teczek, które zapychają szafki. Kilka półek z tym dziadostwem, nawet chyba pełna szafa. Stanie na nogach kilka godzin przy półkach. Czekanie do przerwy, do wypicia ukochanej kawy dla wzmocnienia, rozmowy z innymi pracownikami. Pracuję już drugą godzinę przy porządkowaniu i sprawdzaniu dokumentów. Dostałam takie zlecenie od Harry'ego, więc muszę się z tym jakoś uwinąć. Powoli dostaję szału, gdy pomylę się lub pominę jakieś zdanie. Zaczyna mnie to męczyć. Zaczynam dostawać załamania nerwowego. Ciągle mam coś na głowie, jak nie w pracy, to w życiu prywatnym. Czy to się kiedyś skończy? Moje życie prywatne nie jest zbyt kolorowe. A czego się spodziewałam? Myślałam, że wszystko będzie mnie omijać? Problemy będą tylko pracy? Nic, co jest oczywiste nie przyszło mi do głowy. Myślałam tylko o pracy, a o życiu prywatnym zupełnie nic. Dlaczego to wszystko zaczęło mnie spotykać, gdy tylko zaczęłam tutaj pracować? Zanim podjęłam się tej pracy żyłam w spokoju, nie martwiłam się o nic, oprócz poświęcania czasu dla rodziny, czy spotykania się z przyjaciółmi. Praca, praca i jeszcze raz praca. Jednak czy tylko praca jest temu winna? Czy są jakieś inne osoby, które wpływają na mój aktualny stan? Czy ktoś wywrócił moje życie do góry nogami? Czy moja praca opiera się tylko na pracy w biurze przy papierach, jako asystentka? Moja praca to też problemy, kłopoty, miliony myśli na sekundę. Zajmuję się błahostkami zamiast myśleć o wykonywaniu swojego zawodu. Moje myśli przerwał obcy dotyk na moich biodrach, czuję za sobą obce ciało, które jest przyciśnięte do mojego. Męski oddech zawitał na mojej czyi, podobnie, jak i męskie, mokre usta. Męskie, silne dłonie podwijają moją spódnicę do góry- Może zrobimy sobie małą przerwę? - seksowny, namiętny głos dociera do mojego ucha. Słysząc te słowa momentalnie sztywnieję, mięśnie napinają się. W ekspresowym tempie odwracam się od niego i odpycham od siebie, po czym staję przodem do niego. Znowu to robi, znowu próbuje mnie dotknąć bez mojej zgody. Mimo moich gróźb, robi to, na co ma ochotę - Wcześniej jakoś nie protestowałaś. Teraz zmieniło się coś? Wcześniej byłaś jakoś bardziej, niż chętna. - mówi bezczelnie, splata ręce na piersi, na jego twarzy pojawia się bezczelny uśmieszek, próbuje się do mnie zbliżyć, jednak jeden jego krok w przód, oznacza mój jeden krok w tył. Nie chcę, by mnie dotykał. W każdej chwili ktoś może wejść do środka- Cholera, tamto nic nie znaczyło! - podnoszę głos - Nigdy nie będzie i nigdy tego nie powtórzymy! Nie rób więcej takich rzeczy!- Na pewno podobało ci się i z chęcią byś to powtórzyła. - przechyla głowę lekko w prawą stronę, na swojej drodze napotykam ścianę, która blokuje mój ruch, próbuję jakoś uciec przed jego ciałem, jednak jego ręce znajdują się po bogach mojego ciała- Wiesz co? Pieprz się. - unoszę ręce w górę w geście zobojętnienia, mam powoli dosyć jego bezczelnego zachowania wobec mnie- Chętnie, ale z tobą. - gwałtownie wpija się w moje wargi, unosi tak, bym oplotła swoje nogi wokół jego bioder. Niekontrolowanie oddaję silny pocałunek. Zawładnął moimi wargami na tyle, bym oderwała się na chwilę od rzeczywistości, która nas otacza. Mój oddech staje się nierówny i urywany. Z trudem łapię powietrze. Dużymi dłońmi mocno ściska moje uda, bym nie wyślizgnęła mu się z rąk i nie uciekła spod jego silnego uścisku. Próbuję jakoś odepchnąć jego ciało od mojego, jednak on jest zbyt silny. Mokrymi pocałunkami zjeżdża w dół, na moją odkrytą szyję, bez problemu zaczyna obdarowywać ją pocałunkami- Wiesz, że to gwałt? - zamiast odpowiedzi słyszę jego cichy chichot. Znajduję w sobie wystarczająco sił, by odepchnąć go od siebie. Puszcza mnie, staję o własnych siłach na podłodze, wciąż mocno oddychając. Naciągam spódnicę na odkrytą przez niego część ciała. On oblizuje swoje malinowe usta, patrzy na mnie z wyraźną wyższością i podnieceniem- Oh, dlaczego przerwałaś taką namiętną chwilę, skarbie? - dłonią dotyka mojego policzka, jednak szybko odtrącam go silnym szarpnięciem. Nikt nigdy nie będzie dotykał mnie bez mojej zgody, nie chcę czuć się wobec mężczyzn bezsilna- Jesteś kompletnym kretynek i dupkiem. - splata ręce na piersi, przybiera bardziej odważną postawę - Idę na przerwę. - odwracam się od niego tyłem i zaczynam kierować w stronę drzwi, zanim jednak naciskam na klamkę słyszę jeszcze jego głos- Możesz zrobić mi kawę. - kieruję na niego mój morderczy wzrok, przez co spotykam się z jego cichym chichotem- Sam sobie zrób. - wychodzę trzaskając przy tym głośno drzwiami. Kobieciarz. Czy on naprawdę myśli, że kiedykolwiek popełnimy ten błąd jeszcze raz? Nie możemy być bliżej siebie, niż 20 centymetrów, może nawet i więcej. Co by było, gdyby ktoś akurat wszedł do gabinetu, podczas, gdy doszłoby do czegoś między nami? Boję się pomyśleć o konsekwencjach, jakie mogą nas spotkać przez nasze zbliżenie. Czy tylko ja się o to martwię? On nic sobie z tego nie robi. Robi to, co tylko zechce. Nie liczą się dla niego konsekwencje, bo to on jest szefem. Uważa, że każdy będzie trzymał język za zębami, gdy tylko on chce. Nie może wszystkiego kontrolować. Ludzie potrafią zniszczyć komuś życie, przez tajemnicę, o której się dowiedzą o danej osobie- Mercedes? - z moich myśli wyrywa mnie zaniepokojony głos Tori - W porządku? - kiwam głową w odpowiedzi - Mogłabym cię prosić, żebyś zaniosła te papiery na niższe piętro? Do Sean'a Walker'a? - kiwam głową. Podchodzę do niej, po czym biorę od niej papiery. Uśmiecham się, zanim całkowicie znikam jej z oczu w windzie. W mojej głowie zapala się małe światełko. Kiedyś byłam na niższym piętrze, w tym samym gabinecie. Wtedy dowiedziałam się o jakimś planie, ale nie do końca usłyszałam o co w nim wszystkim chodzi. Może tym razem dowiem się nieco więcej. Moja ciekawość wtedy wzięła górę, więc zaczęłam podsłuchiwać. Przynajmniej dowiedziałam się o jakimś 'planie'. Skąd mam mieć pewność, że ten 'plan' nie jest zły? Gdyby był dobry, to pewnie nie uważaliby na to, co mówią? Chcieliby, żeby ktoś się o tym dowiedział. Gdybym dowiedziała się o tym na przykład ja, to pewnie poszłabym z tym do Harry'ego, a oni odnieśliby jakiś sukces, prawda? Kobieca intuicja mówi mi, że to nie jest coś dobrego, ale raczej złego. Wychodzę z windy szybkim krokiem kierując się do wyznaczonego celu. Podchodzę do drzwi. Zamierzam nacisnąć na klamkę, jednak drzwi same się otwierają. Chowam się za nimi, by nie zostać zauważona na przykład na podsłuchiwaniu- Musimy wywalić Styles'a z firmy i wyczyścić go z całej kasy. - słyszę szept tego samego faceta - Tylko musimy jakoś dostać się do jego gabinetu i dokumentów. - kobieca intuicja miała rację, to coś złego. Muszę natychmiast powiedzieć o tym wszystkim Harry'emu, zanim będzie za późno- Musimy uważać, skoro chcemy go pozbawić wszystkiego, co ma. Powoli zaczynam mieć go dosyć. Jest zbyt pewny siebie.- Czasem denerwuje mnie to, że wszystkie kobiety lecą na niego. Każda ślini się na jego widok i to właśnie jest najbardziej denerwujące. - wychodzę zza drzwi, udaję, że niby przypadkiem wpadam na niego i absolutnie nic nie słyszałam z ich rozmowy- Dzień dobry. Mam dokumenty od Tori Winters dla Sean'a Walker'a. - mężczyzna patrzy na mnie podejrzanym spojrzeniem- To ja. - podaję mu dokumenty, po czym bez słowa odwracam się. Idę z powrotem do windy nadal czując na sobie jego podejrzane spojrzenie. Kiedy tylko wchodzę do windy i naciskam odpowiedni guzik, by winda zaprowadziła mnie na moje piętro. Unoszę wzrok na niego zanim drzwi szczelnie zamykają się. Wciąż stoi w tym samym miejscu z podejrzanym spojrzeniem wlepionym we mnie. Muszę to wszystko przekazać Harry'emu, inaczej wszyscy pożegnamy się z pracą.Jak burza wybiegam z windy kierując się do gabinetu. Nie zwracam nawet uwagi na Tori, która pyta mnie, czy zaniosłam jej papiery. Teraz mam ważniejszą sprawę na głowie. Podbiegam do drzwi, chcę nacisnąć klamkę, jednak one same się otwierają- Oh, Mercedes. Dobrze, że już jesteś. - wita mnie w drzwiach Harry - Chodź, musimy iść na spotkanie. - ręką wskazuje kierunek- Muszę panu coś powiedzieć. - zatrzymuję go, marszczy brwi pod wpływem mojej nagłej zmiany w zachowaniu - To naprawdę ważne. - naszą rozmowę przerywa męski głos, odwracam się w stronę osoby, która idzie w naszą stronę- Panie Styles, powinniśmy już iść na salę spotkań. - podchodzi do nas mężczyzna, zielonooki brunet, około 25. lat, dość wysoki- Tak, tak. Za chwilę. - ruchem dłoni wskazuje, by mężczyzna oddalił się od nas - Chodź, mamy spotkanie. Sprawa poczeka.- Ale to naprawdę ważne! - powiedziałam głośniej, niż tego chciałam, przez co uwaga osób na korytarzu została zwrócona na nas- Teraz mamy ważniejsze rzeczy na głowie. Chodź. - nie chcą zwracać na siebie więcej uwagi, posłusznie idę za nim. Zapewne kieruje mnie tam, gdzie mieliśmy pierwsze, wspólne spotkanie. Nie będę potrafiła zająć się czymś innym, niż tą sprawą, o której się niedawno dowiedziałam. To, co chcą zrobić jest straszne. Chcą zabrać mu to, nad czym pracował przez nawet kilka lat. On sam tego dokonał, wszystko zawdzięcza tylko i wyłącznie sobie. Jego ojciec jest dla niego autorytetem i robi to wszystko przez wzgląd na niego. Nie chce zawieść swojego ojca, który i tak jest pewnie z niego dumny. Jego ojciec w pewien sposób dał mu dobry start. Nie chcę, by stracił to wszystko. To biuro jest dla niego wszystkim, nie tylko pracą, czy hobby'm. To jest jego całe życie, w które włożył sporo pracy. Nie przepadam za nim, ale z pewnością nie chcę, by stracił wszystko. Dla mnie jest to tak samo ważne, jak dla niego. Nie mogę pozwolić, aby ktoś odebrał mu to. Muszę mu o wszystkim powiedzieć. Niech zna prawdę.~*~- Brak mi słów! Po prost brak mi słów! - weszliśmy do gabinetu. Harry nie jest zbyt zadowolony z mojego zachowania na spotkaniu - Zamiast uczestniczyć w nim, to ty myślałaś o nie wiadomo czym! - nie popisałam się zbytnio, ale mam na to wytłumaczenie. Byłam zbyt zajęta swoimi myślami, by oderwać się i uczestniczyć w spotkaniu, na którym Harry'emu zależało- Mogę ci to wytłumaczyć. - staje w miejscu i odwraca się do mnie przodem - Naprawdę mam na to wytłumaczenie.
- Teraz nie mam na to czasu. Muszę iść naprawić parę spraw. - mówi obojętnie. Wymija mnie i wychodzi z gabinetu. Cholera, trzeba było od razu przedstawić mu sprawę jasno, a nie próbować się tłumaczyć. Mogłam zacząć mówić, a nie prosić o wytłumaczenie mu całej sprawy. Czasami chciałabym mu strzelić w twarz za to, że nie wcale nie słucha. Powoli mam dosyć tego, że to on wszystkim rządzi, a ja nie mam nic do powiedzenia. Przez niego znowu się zdenerwowałam. Codziennie potrafi mnie zdenerwować nawet z byle powodu. Dlaczego przy nim tak bardzo się denerwuję? Rozpraszam się. Nie ma takiego dnia, w którym nie skakalibyśmy sobie do gardeł. Nagle ktoś zaczyna pukać do drzwi. Krzyczę, by osoba za nimi weszła do środka. Drzwi otwierają się, a w ich progu staje Sean. Jest nieco zdziwiony tym, że jestem tutaj sama
- Gdzie jest pan Styles? - pyta dziwnie rozglądając się po pomieszczeniu
- Nie ma go tutaj. Poszedł załatwić jakąś sprawę. Wróci zapewne za jakieś pół godziny. - kiwa w odpowiedzi. Cofa się i po chwili znika z gabinetu. Czego tu szuka? Jeszcze nigdy nie widziałam go tutaj na tym piętrze. Nie mogę pozwolić, aby wszedł tu. Może zacząć szperać w jego biurku, w dokumentach. Dopóki Harry nie przyszedł, muszę mieć gabinet na oku. Doskonale wiem, jakie mogą być tego konsekwencje. Styles pożegna się z firmą, jeśli ktoś dopadnie się do jego papierów. Powinnam go obserwować. Pójdę do Tori, może ona wie coś o nim. Biorę klucze z biurka, którymi zamknę gabinet. Wychodzę zamykając za sobą drewniane drzwi. Podchodzę do Tori, która porządkuje jakieś dokumenty. Siadam niedaleko niej na krześle, nadal mając oko na gabinet
- Cześć, Mercedes. - wita mnie przyjaznym uśmiechem - Masz przerwę?
- Nie, pan Styles wyszedł załatwić jakąś sprawę, a ja zostałam sama. - swoją uwagę skupia na mojej osobie - Posłuchaj, mam do ciebie pytanie. - nic nie mówi dając mi znak, bym kontynuowała - Zapewne znasz Sean'a Walker'a? - kiwa twierdząco głową - Może opowiesz mi coś o nim? Skąd tutaj się wziął? Wiesz, takie podstawowe informacje.
- Cóż, nie jestem jego przyjaciółką, by cokolwiek o nim wiedzieć, ale słyszałam, że podobno kiedyś wyleciał z jakiegoś biura za fałszerstwo. W jego podaniu o pracę nic o tym nie wspomniał, bo słyszałam, że to też jakieś sfałszowane dokumenty. Pan Styles o niczym nie wie, więc nie wiadomo, czy to są jakieś plotki, czy prawda.
- A skąd o tym wiesz? - dopytuję
- Słyszałam takie plotki od Amber, ona pracuje razem z nim na jednym pietrze. Podobno słyszała jego rozmowę z jakimś mężczyzną, ale nikt nie wie, czy to prawda. - zamilkła na chwilę - Przepraszam, ale muszę iść zanieść dokumenty na pierwsze piętro, porozmawiamy później.
- Tak, jasne. Dziękuję. - uśmiecha się na pożegnanie. Wstaje ze swojego miejsca, po czym kieruje się do windy. Na korytarzu już nikogo nie ma, zostałam sama. Lepiej będzie, jeśli wejdę do gabinetu. Harry może lada chwila się pojawić, więc lepiej, jeśli będę w gabinecie. Chcę wstać ze swojego miejsca, jednak zaczynam słyszeć czyjeś kroki. Chowam się za ladą, ponieważ może to być właśnie Sean, a nie chcę zostać zauważona i przyłapana. Dowiedziałam się o nim trochę, więc mogę powiedzieć, że nie jest głupi. Kroki stają się coraz głośniejsze. Po chwili niedaleko drzwi od gabinetu pojawia się Sean. Podchodzi do nich próbując je jakoś otworzyć. Muszę szybko zareagować, zanim otworzy je i wejdzie do środka. Wychodzę zza lady kierując się do niego
- Może powiesz mi, dlaczego chcesz tam wejść? - powstrzymuję go, on odwraca się w moją stronę - Może tego szukasz? - unoszę klucze do góry, by pokazać mu je - Doskonale wiem o wszystkim. - splatam ręce z tyłu za plecami
- Jeśli piśniesz komukolwiek o tym, pożałujesz tego. - grozi mi pewnym siebie, męskim głosem
- Nie boję się. - odpowiadam równie pewnym siebie głosem. Zaczyna powoli zbliżać się do mnie, jednak zanim zbliża się na mniej, niż kilka centymetrów, w korytarzu pojawia się Harry
- Walker, już dawno skończyłeś pracę. Masz iść do domu, a nie zostawać po godzinach. - jak na komendę odwraca się i kieruje do windy. Zanim drzwi zamykają się, kieruje swój wzrok na mnie. Jest to wzrok mówiący raczej "Jeszcze się policzymy." - Mercedes. - zwraca się do mnie - Do gabinetu. - mówi poważnie i bez uczuciowo. Zaczynam kierować się w stronę gabinetu. Kluczami otwieram drzwi. Czuję na sobie jego spojrzenie, co przyprawia mnie o ciarki. Na pewno nie czeka mnie miła rozmowa. Zamek ustępuje, naciskam na klamkę, by otworzyć drzwi. Obydwoje wchodzimy do środka. Harry mocno trzaska drzwiami, na pewno jest zdenerwowany - Więc, co masz mi do powiedzenia? - odwracam się w jego stronę. Ma poważny i surowy wyraz twarzy. Boję się patrzeć w jego oczy, które są na skraju zdenerwowania - No słucham. - jestem tak sparaliżowana strachem, że słowa z wielkim trudem wydostają się z mojego gardła
- Bo..Ja chciałam.. - jąkam się, przez co nie mogą wypowiedzieć normalnie ani jednego zdania
- Posłuchaj mnie. - przerywa mi - Widziałem, co stało się przed chwilą na korytarzu. Masz zakaz romansowania z pracownikami. Chyba nie chcesz, by powtórzyła się sytuacja z Will'em? - kiwam niepewnie przecząco głową - Dyscyplina, moja droga.
- Ale to nie było tak. - próbuję się jakoś wybronić z tej sytuacji
- A niby jak?! - podnosi na mnie głos. Dlaczego tak bardzo się tym zdenerwował?
- Niczym nie zawiniłam, tym, że rozmawiałam z nim. Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo się wściekasz? - wymija mnie, staje do mnie tyłem, a przodem do biurka - Odpowiedz chociaż. - splatam ręce na piersi i podchodzę do niego
- Nie muszę ze wszystkiego ci się spowiadać. - on chce tak po prostu zanieść to pod dywan, daje mi znak, bym odczepiła się i dała spokój
- Spowiadać nie, ale możesz chociaż odpowiedzieć na moje pytanie. - odwraca się w moją stronę
- Nie muszę ci na wszystko odpowiadać, do twoich obowiązków nie należy wypytywanie mnie o wszystko. Daj już z tym spokój.
- Nie, chcę wiedzieć dlaczego zawsze denerwujesz się, gdy rozmawiam z jakimś facetem? - odwraca wzrok ode mnie - Jeśli mówisz do mnie, to chociaż patrz na mnie.
- Nie odpowiem ci na to pytanie, przykro mi, nie dziś. - odwraca się, po czym zaczyna zajmować się dokumentami znajdującymi się na biurku
- To niby kiedy? - staję obok niego - Dlaczego nigdy nie chcesz mi odpowiedzieć na jakiekolwiek moje pytanie?! - zaczynam tracić swoją cierpliwość - Jak mamy się nie kłócić, jeśli ty ciągle doprowadzasz mnie do szału swoim zachowaniem?! - zdesperowana wyrzucam ręce w powietrze. Wzdycham głośno w geście irytacji. Zaczynam kierować się w stronę wyjścia, jednak moje czyny zostają przerwane przez Harry'ego. Mocno ciągnie mnie za nadgarstek i odwraca, w skutek czego przewracam się do niego i wpadam w jego silne ramiona
- A ty może powiedz mi, jak ja mam z tobą wytrzymywać? Ciągle masz do mnie jakieś pretensje. Nie liczysz się z tym, że czasem mam gorszy dzień. Uważasz, że jestem tylko bezdusznym biznesmenem, który martwi się tylko o siebie. Jesteśmy tacy sami, Mercedes. Tak samo bezczelni i pewni siebie. Nie widać naszych różnic, a ty wciąż wypierasz się tego, że ty nie jesteś niczemu winna. Działasz na mnie w sposób, o którym sama nawet nie masz pojęcia.