Nakryci.

2.1K 56 0
                                    

Powolnym krokiem wychodzę z windy. Ku mojemu zaskoczeniu w korytarzu niedaleko gabinetu nikogo nie ma. Zwykle Tori powinna być już wcześniej, niż ja. Dawno jej nie widziałam. Być może wzięła urlop. Podchodzę do drzwi gabinetu. Kolejnym zaskoczeniem jest to, że drzwi są lekko uchylone. Zamierzam nacisnąć na klamkę, ale słyszę kobiecy głos. Przez niewielką szparę zaglądam do środka- Widziałam, że wczoraj całowałeś się z jakąś kobietą. Nie wydaje mi się, żeby to był zwykły, nic nie znaczący pocałunek. - w środku za swoim biurkiem siedzi Harry, przed nim kręci się Emily. Opieram się o ścianę, aby nie zostać zauważoną na podsłuchiwaniu ich rozmowy - Nawet nie próbuj mnie okłamywać, bo widziałam to na własne oczy. Pewnie to była twoja asystentka, prawda? - Przestań w końcu mnie nachodzić. To, co było między nami to tylko jednorazowa przygoda. - najwyraźniej nie jest zadowolony z obecności Emily w swoim gabinecie - Nie pamiętam także, by ktokolwiek dawał ci zaproszenie, więc przyszłaś tam sama sobie. - Emily prycha głośno w geście swojej irytacji. Znając Harry'ego z pewnością niedługo nie wytrzyma ze złości i zacznie na nią krzyczeć - Chciałam z tobą po prostu porozmawiać. Wydawało mi się, że będziesz szczęśliwy, kiedy pojawię się tam. - Wcale nie byłem zadowolony, ani szczęśliwy z tego powodu. Najlepiej będzie, jeśli stąd wyjdziesz i dasz mi pracować. - głos Harry'ego pokazuje, że z chęcią pozbyłby się jej z biura - Nie wyjdę, dopóki nie wyjaśnisz mi, co jest między tobą, a twoją asystentką. Nie wydaje mi się, żeby łączyła was tylko praca. - To nie powinno cię interesować! - irytacja Harry'ego spowodowana jej osobą osiągnęła szczyt. Zapewne nakrzyczy na nią, jednak ona i tak sobie z tego nic nie zrobi - Między mną, a Mercedes jest tylko praca! Nie potrafisz tego zrozumieć?! - Jestem o wiele lepsza, niż wszystkie kobiety tutaj pracujące. Nie rozumiem, czemu wybrałeś akurat ją na swoją asystentkę. - Nie mam ochoty na żadne zaczepki z twojej strony. Wyjdź, inaczej będę zmuszony wezwać ochronę, albo sam cię stąd wyrzucę. - Dobrze, ale pamiętaj, że nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. - słyszę kroki zbliżające się do drzwi. Szybko chowam się za ścianą, by nie doszło do żadnej konfrontacji między mną, a Emily. Blondynka wychodzi z gabinetu mocno trzaskając za sobą drzwiami. Po odczekaniu kilku minut postanawiam wejść do środka, by nie natknąć się na wytrąconego z równowagi Harry'ego. Naciskam na klamkę, a drzwi ustępują. Powoli wchodzę do środka. Harry siedzi zdenerwowany za swoim biurkiem, opiera się o fotel, łokcie spoczywają na podłokietnikach, palcami skubie swoją dolną wargę. Gdy słyszy, że weszłam, unosi swój wzrok na mnie. Oczy zdradzają jego złość i gniew tym, co stało się przed chwilą. Zapewne nie jest zadowolony z tego, że codziennie musi znosić Emily. Z tego, co usłyszałam przed chwilą ona nachodzi go. Odkładam swoją torebkę na kanapę, płaszcz wieszam na wieszaku w kącie pokoju - Harry, wszystko w porządku? - pytam powoli podchodząc do jego biurka. Staję w lekkim rozkroku ze splecionymi rękoma z tyłu - Nic nie jest w porządku. - śmieje się wypowiadając te słowa. Zakrywa dłońmi twarz i zaczyna ją lekko pocierać. Niespodziewanie wstaje z fotela, następnie podchodzi do okna. Splata ręce z tyłu za plecami, patrzy przed siebie na miasto - Czy kiedykolwiek przyjdzie taki dzień, kiedy nie będę musiał się denerwować i będę szczęśliwy? - podchodzę do niego. Staję za nim blisko przy jego boku- Kiedyś na pewno. - nastaje cisza. Jest mi przykro, kiedy widzę Harry'ego w tym stanie. Wydaje się być nieszczęśliwy. Jego życie musi być trudne z powodu pracy, nieustająco kręcących się wokół niego kobiet, ciągłego braku czasu. Nie może ani na chwilę spokojnie zamknąć oczu, ponieważ ciągle ma coś na głowie. W każdej minucie jego życia coś się dzieje. Wydaje się monotonne. Dom, praca, nocne wyjścia do klubów, kobiety, alkohol. Pewnie przydałaby mu się jakaś odskocznia od jego rzeczywistego świata. Wyjechanie gdzieś stąd na kilka dni, albo powrót do rodzinnych stron. Chciałabym mu jakoś pomóc. Pomóc na chwilę zapomnieć o świecie, w którym żyje. Nie przepadam za nim tak bardzo, jednak skrawek mojego umysłu lubi go. Czasami wydaje mi się, że z chęcią zostawiłby to wszystko, ale nie może. Chciałby cofnąć czas, być może nie podjąć się takiego ryzyka, jakim jest jego praca. W pewnej chwili Harry siada na podłodze opierając się plecami o okno. Poklepuje miejsce obok siebie dając mi znak, bym usiadła obok. Niepewnie siadam, jednak zachowuję między nami odległość- Muszę przyznać, że zmieniłaś moje życie, gdy pojawiłaś się w tym biurze. Stałem się inny. Inaczej postrzegam otaczający mnie świat. Nie jestem już tym samym dupkiem, jakim byłem, zanim cię poznałem. Zmieniam się z każdą chwilą, jaką spędzam z tobą. Może wyda ci się to dziwne, ale jeszcze żadnej swojej asystentki nie polubiłem tak bardzo, jak ciebie. - odkręca swój wzrok na mnie. Patrzy na mnie w inny sposób, niż dotychczas. Zawsze patrzył na mnie z wyższością, jakby był pewien, że może ze mną zrobić, co tylko będzie chciał. Był pewien, że może nade mną panować, jak nad wszystkimi swoimi pracownikami. To spojrzenie, którym teraz mnie obdarza jest łagodniejsze, bardziej przyjacielskie. Być może między nami jest przyjaźń, której sama nie zauważyłam?- Kiedy cię poznałam nawet nie przyszło mi na myśl, że możemy się ze sobą dogadywać. - uśmiecha się z charakterystycznym westchnieniem - Naprawdę. Wydawałeś mi się oziębły i arogancki. Starałam się cię polubić, jednak nie potrafiłam.- Chyba nie jestem takim złym szefem, jak ci się wydawało? - pyta unosząc jedną brew i uśmiechając się delikatnie. Kiwam twierdząco głową, jednak po wyrazie mojej miny można stwierdzić, że droczę się z nim- Podobno początki zawsze są trudne. - kiwa głową w krótkiej odpowiedzi - Pamiętasz, gdy wylałam na ciebie kawę? - zaczyna się głośno śmiać na przypomnienie tej sytuacji - Byłam wtedy tak przerażona. Myślałam, że będziesz chciał mnie zwolnić.- A pamiętasz, kiedy niemal usypiałaś, gdy przyszłaś do biura? Jeszcze żadna moja asystentka nie spała w moim gabinecie. - chichoczę cicho pod nosem, gdy przypomina mi się to zdarzenie - Albo jak byliśmy na kolacji, a ty uciekłaś, kiedy zrobiło się zamieszanie? - zakrywam twarz dłońmi zawstydzona tą sytuacją - Przez ciebie kelnerka przewróciła się i upadła pociągając przy okazji za obrus od stolika obok. W tym całym zamieszaniu nawet nie zauważyłem, kiedy uciekłaś i wyszłaś z lokalu.- Większe zamieszanie było wtedy, gdy w całym biurze zgasło światło, a my musieliśmy iść, żeby sprawdzić korki.- Bałaś się ciemności, czy bardziej chciałaś złapać mnie za rękę? - uderzam go żartobliwie w ramię uśmiechając się przy tym - Kiedy pierwszy raz zobaczyłem cię w moim biurze nie miałem pojęcia, że kiedykolwiek będziemy wspominać to, co się stało. Muszę przyznać, że nie wiedziałem, że kiedykolwiek uda nam się zaprzyjaźnić. Zawsze skakaliśmy sobie do gardeł, a teraz zachowujemy się inaczej.- Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu zważając na naszą pracę. Nie dziwię się, że zmieniliśmy swoje zastawienie do siebie.~*~Koniec pracy. Obydwoje wychodzimy z biura wychodząc na zimne, wieczorne powietrze. Słońce już dawno schowało się za horyzontem. Całe miasto ogarnął mrok. Na niebie pojawiły się miliardy gwiazd w towarzystwie półokrągłego księżyca. Chłodne powietrze nieprzyjemnie atakuje moją twarz, w skutek czego moje policzki i nos różowieją. Otulam się płaszczem, by nie zmarznąć- Wracasz sama pieszo, czy jesteś samochodem? - stajemy niedaleko wyjścia na chodniku, przodem do swoich ciał- Znasz mnie tak długo, że nadal nie zdążyłeś zapamiętać, że zawsze wracam pieszo? - uśmiecha się z westchnieniem- A ty z pewnością znasz mnie tak długo, że domyślasz się, że zaproponuję ci spacer? - przechyla głowę lekko w prawą stronę delikatnie przymrużając oczy. Uśmiecham się, gdy widzę jego zabawny wyraz twarzy - Mam to przyjąć jako tak, czy raczej nie?- Tak, zdecydowanie tak. - uśmiecha się szeroko ukazując rząd białych zębów- W takim razie panie przodem. - ruchem ręki wskazuje, bym ruszyła pierwsza. Ruszam kierując się przez park. Harry dotrzymuje mi kroku idąc obok mnie. Znajduje się tu wiele lamp, które oświetlają drogi prowadzące przez park. Pojedyncze ławki stoją przy dróżkach, by zmęczeni ludzie mogli na nich odpocząć lub poczekać na osobę, z którą mają się spotkać. W samym centrum parku stoi duża fontanna, która aktualnie jest wyłączona. Kolorowe liście leżą ułożone w zgrabnych stosach, albo są porozrzucane przez wiatr- Wiem, że jesteśmy już dorośli, ale może masz ochotę usiąść? - swój wzrok unoszę na Harry'ego, który dłonią pokazuje mi kierunek, w który mam się patrzeć. Jego dłoń prowadzi mnie ku placu zabaw, dokładniej dwóch huśtawek- Pewnie. - mimo, że jestem już dorosła nadal pamiętam, gdy zawsze przychodziłam tu z tatą. Podchodzimy do dwóch huśtawek. Na jednej siadam ja, po drugiej stronie Harry. Odpycham się nogami od podłoża, by powoli rozhuśtać się- Pamiętam, że zawsze, gdy mój tata miał czas przyprowadzał mnie tutaj. Nie uczestniczył zbytnio w moim dzieciństwie, więc każda spędzona chwila była na wagę złota. Ciągle był zapracowany, jednak nie miałem mu tego za złe. Dzięki niemu miałem dach nad głową, jednakże brakowało mi ojca. Teraz, gdy jesteśmy tymi samymi ludźmi możemy spotykać się częściej.- Mój tata też przyprowadzał mnie tutaj. Przyprowadzał mnie tutaj zawsze, gdy pokłócił się z mamą. Nie chciał, bym zamartwiała się tym, co działo się w naszej rodzinie. Starał się, bym nie myślała. Mimo to, byłam dość mądrym dzieckiem, które rozumiało powagę sytuacji. Gdy tylko słyszałam ich kłótnię biegłam do nich, by przestali. Wiedziałam, że mama nie kocha mojego taty.- Całe moje dzieciństwo spędziłem z matką, która teraz nie często jest przy mnie. Gdy dorosłem przestawałem się nią interesować. Chciałem być taki, jak mój ojciec. Silny, odważny, pewny siebie czy niezależny. Chciałem być człowiekiem, który coś znaczy na świecie.- Moja mama ciągle pracuje. Pozostał mi tylko mój tata. - wzdycham głośno - Chociaż ty masz pełną rodzinę, ja mam rozbitą.- Pełną? - prycha cicho pod nosem - Mój ojciec interesuje się tylko mną i swoim biznesem. Z moją matką tak jakby nie utrzymuje kontaktów. To znaczy utrzymuje, jednak mam wrażenie, że ona służy mu tylko jako żona do wizerunku.- Nadal chciałbyś być taki, jak twój ojciec? - patrzy na mnie pytającą miną i marszczy brwi, jakby nie wie, o czym mówię - Dbać tylko o swój biznes, mieć żonę do wizerunku, która w zasadzie nie jest ci potrzebna? - zastanawia się chwilę, zanim otwiera usta- Chciałbym mieć żonę, którą będę kochał bezwarunkowo. Aby nie służyła mi tylko do mojego biznesu, która będzie ze mną zawsze i wszędzie. Chciałbym, żeby była obok mnie, na zawsze. - mówiąc te słowa patrzy mi głęboko w oczy. Przez chwilę patrzymy na siebie, jednak spuszczam swój wzrok na ziemię- Mówiłeś, że nie jesteś zdolny do miłości. - ponownie kieruję swój wzrok na jego osobę- Kiedyś powiedziałaś mi, że jeśli nie odważę się zrobić jakiegokolwiek kroku, nigdy nie odzyskam swojego szczęścia, które zostało mi odebrane. Że zawsze znajdzie się jakiś sposób, by znaleźć swoje szczęście. Chciałbym to szczęście odzyskać, bardzo.- Czasami nie potrafię cię rozgryźć. Zmieniasz swoje nastroje i zdanie szybciej, niż jakakolwiek kobieta.- Sama mówiłaś mi, że zawsze znajdzie się sposób, by odzyskać swoje szczęście. Chcę to szczęście odzyskać, nawet bardzo. Wiem, że jeszcze niedawno mówiłem, że nie jestem zdolny do miłości, ale to właśnie miłość jest szczęściem, które zostało mi odebrane. Mogę zrobić wszystko, byleby to szczęście odzyskać. - unosi delikatnie kącik ust do góry, jednak po jego oczach widzę, że tym malutkim gestem próbuje ukryć to, co naprawdę leży mu na sercu. W pewnej chwili wiatr mocniej zawiewa, przez ci rozwiewa moje włosy - Powinniśmy już wracać. Robi się jeszcze ciemniej i zimniej. - Harry wstaje ze swojej huśtawki, robię to samo. Wracamy kierując się do mojego domu. Idąc nie mówimy nic, dopóki Harry na chwilę nie zatrzymuje się. Zdziwiona odwracam się do niego przodem ze zdezorientowanym wyrazem twarzy- Dlaczego się zatrzymałeś? - na jego usta wskakuje zadziorny, łobuzerski uśmieszek. Przekręca głowę w prawą stronę patrząc na jakiś obiekt. Za jego przykładem wędruję wzrokiem tak, gdzie on. Zauważam olbrzymią górę z usypanych liści - Chyba nie zamierzasz... - zanim dokańczam zdanie Harry przerywa mi kiwnięciem głowy. Odwracam się chcąc uciec, jednak Harry w szybkim tempie łapie mnie w ślubny sposób i zaczyna kierować do góry z liści - Puść mnie! Proszę! - zaczynam się wyrywać, jednak brunet wydaje się niewzruszony. Jego siła przewyższa moją, dlatego moje próby wyszarpnięcia się z jego uścisku byłyby bezowocne. Bez żadnego zawahania skacze razem ze mną do liści - Oszalałeś?! - krzyczę na niego, jednak w zamian dostaję zadziorny uśmieszek. Chcę wyjść, jednak zostaję mocno przyciągnięta za biodra w skutek czego przewracam się na Harry'ego. Obydwoje leżymy na olbrzymim stosie liści nie zwracając uwagi na to, czy ktoś właśnie może przechodzić przez park. Patrzymy w swoje oczy zatracając się we własnych spojrzeniach. W pewnej chwili Harry unosi głowę, przez co łączy nasze usta razem. Niespodziewany pocałunek sprawia, że jestem zbyt zaskoczona, by przerwać go. Delikatnie muska moje wargi, które są zmarznięte od zimna- Harry, myślałam, że stać cię na więcej.

Biznesmen h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz