Rozdział 22

1.2K 69 14
                                    

*Car pov*


Stałam jak wryta. Co on teraz myślał? 


Może nie potrzebnie się tak martwię? Może myśli, że to przez przypadek na siebie wpadliśmy? 

No bo tak w końcu kurwa było nie?


Ale jego mina mówiła, że wcale tak nie myślał. Na jego twarzy malowała się złość. Nie wiem, czy do mnie, czy do Mikea, ale zaczęła się trochę bać.

Wiedziałam, jaki jest Neymar. Kiedy coś lub ktoś go wkurzy, albo kiedy nie dzieję się tak, jak on by tego chciał potrafi rozpętać prawdziwe piekło. Ale to opowiadanie na inną chwilę.


Moje uczucie zaczęło narastać, kiedy chłopak stojący koło mnie pomachał do Neymara, jak gdyby nie wiedział, że zaraz może się zrobić niebezpiecznie.


Przecież nie mógł wiedzieć, idiotko.


Spojrzałam tylko na uśmiechniętego Mikea, po czym przeniosłam wzrok na drzwi, w których jeszcze przed chwilą stał Ney. Nie było go tam. Zaczął iść szybkim krokiem w naszą stronę wymijając kolejne wieszaki, które stały mu na drodze.

Bałam się, że może mi coś zrobić. Odsunęłam się na bezpieczną odległość od chłopaka. Cofałam się dopóki nie uderzyłam plecami o wieszaki. One stały wszędzie.

Mike spojrzał na mnie pytająco, ale to chyba nie był czas na wyjaśnienie. Chłopak patrzył na mnie jeszcze przez chwilę, domagając się wyjaśnień, ale nie zdążyłam nawet powiedzieć "później ci wyjaśnię", bo właśnie w tym momencie został popchnięty na ścianę za nim po czym dostał w twarz z otwartej ręki. Oczywiście od Neymara. 

Zakryłam usta dłoniami i otworzyłam szeroki oczy w momencie, w którym Mike upadł na ziemię. To działo się na moich oczach było przerażające. Neymar kopnął chłopaka w brzuch, a ten wydał z siebie jęk. Mike ponownie dostał liścia w twarz, ale już nawet się nie bronił. Leżał skulony na podłodze trzymając się za brzuch z bólem, który było widać na jego twarzy.

Najdziwniejsze było to, że nikt się tym nie przejmował. Byliśmy w dość dużym sklepie, a jednak nikt tu do nas nie podszedł. Pewnie nie chcieli się mieszać.


A może po prostu się bali? Kto by się nie bał...


Nagle Neymar przykucnął do chłopaka, który cierpiał skulony na podłodze i powiedział do niego tak spokojnie, jakby przed chwilą nic się nie stało:


- Wiesz co? Kiedyś myślałem, że mam przyjaciela. Mogłem z nim pogadać, zawsze, nawet jeżeli miał to w dupie wysłuchał mnie i pomógł. Doradzał mi najlepiej. Jego zdanie liczyło się dla mnie chyba najbardziej, nawet chyba bardziej niż mojej matki. Wiesz dlaczego? Bo kiedyś, dobrze wiesz kiedy, dowiodłeś, że mogę na ciebie liczyć, i że nigdy nie będziesz postępował tak, aby mi było w jakikolwiek sposób smutno, źle. Ale jednak widzę, że się do ciebie pomyliłem Mike. Kurwa bardzo się pomyliłem...- mówił to patrząc mu prosto w oczy. Widać było, że do oczu Neymara napływają łzy, ale próbował tego nie pokazywać.

Chłopak wstał, nadal patrząc na swojego przyjaciela...chyba teraz już nie przyjaciela. Uśmiechnął się do niego tak jakby nagle mu przeszło. Jednak nie przeszło.

- Ty chuju - powiedział przez zęby Neymar, po czym podniósł nogę i wymierzył nią prosto w brzuch Mikea. Chłopak ponownie zajęczał, a zjego oczu popłynęły łzy. Mnóstwo łez.

Nie mogłam już tak dłużej stać z zakrytymi ustami i patrzeć jak on znęca się nad tym biednym chłopakiem, który nie wiadomo co kurwa zrobił. Teraz ja nic nie rozumiałam.

- Czy ciebie już kurwa do reszty pojebało?! - krzyknęłam w stronę chłopaka. On tylko odwrócił się powoli twarzą do mnie, a ja już wiedziałam, że źle zrobiłam. Ale nie żałowałam tego. Byłam dumna z tego, że przezwyciężyłam swoją nieśmiałość. Byłam też zdziwiona, bo nigdy się tak do nikogo nie odezwałam. Nigdy.

- Zamknij się suko! - krzyknął do mnie, a ja nagle zmiękłam. No bo kurwa ała?! 

Ale nie mogłam tego okazać, co było trudne, bo łzy cisnęły mi się do oczu, a ja byłam słaba w ich trzymaniu. Zebrałam się w sobie i znowu wypaliłam.

- Nie masz prawa tak do mnie mówić. Jesteś zjebem, który niszczy ludiom życie, tyle ci kurwa powiem.

Powiedziałam to pod wpływem emocji, impulsu. Dopiero teraz zaczęłam tego żałować...


W chuj.


Chłopak ruszył w moją stronę, a ja byłam zdezorientowana, bo po pierwsze nie miałam miejsca do ucieczki, a po drugie o co mu chodziło? Neymar podszedł do mnie i złapał mnie za nadgarstek. Uścisk był dosyć mocny, dlatego pisnęłam.

- Idziesz ze mną - warknął.

- Puść mnie zjebie, nigdzie z tobą nie idę.

- Lepiej zamknij tą swoją piękną buźkę, bo tego pożałujesz - powiedział z gniewem przez zęby - mnie się nie sprzeciwia kochana.

Nie potrafłam być cicho. Łzy lały mi się po policzkach, a ja byłam cała roztrzęsiona. Ale próbowałam się uspokoić, żeby go już nie denerwować. Bałam się. Dopiero wtedy zauważyłam, że ciągnie mnie w stronę przymierzalni. To, że ciągnął mnie w stronę tych pomieszczeń, tylko spotęgowało mój strach i obawę, że może coś mi zrobić. Wiem, że jest do tego zdolny.


Wiem... i to za dobrze..




------------------------------------------------------------------------------------------

Hej, oto następny rozdział :)

Mam też do was prośbę/propozycję. Zajrzyjcie do xxbwsh  ! Zaczęła pisać ff o Harrym "Dear friend", więc jeżeli ktoś chciałby przeczytać dobrego ff, to polecam ;) Reszty dowiecie się wchodząc na jej profil, czytając tagi pod opowieścią no i oczywiście czytając same opowiadanie. Wrażcie też swoją opinie na jego temat <3

Do zobaczenia za tydzień xx

Everything is possibleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz