0.04

4.9K 295 6
                                    

-Luke P.O.V-

Dzisiaj, wraz z chłopakami lecimy do Los Angeles, do mojej dziewczyny. Odpocząć od tej "sławy". Akurat skończyliśmy trasę, i mamy wakacje. Wspominałem wam o mojej dziewczynie, a no tak nie. Dobra więc, jest to Bianca Losey, tak na Bianca, przyjaciółka Emily. Jesteśmy już razem 3 miesiące. Na początku miała to być zemsta, na Emily, że nas tak potraktowała.

Ale wyszło że się w niej zakochałem, chyba. Chłopaki, powtarzają mi że postąpiłem głupio i nie wysłuchałem mojej już byłej dziewczyny. Ale mam ich w dupie, bo dzięki temu zyskałem kochającą dziewczynę. Wszyscy twierdza że w głowie nie ma nic oprócz siana, ale wisi mi to.

Wracając wysiadam już z samolotu, na lotnisku czekają na nas nasze fanki, są bardzo kochane. Z każdą zrobiliśmy sobie zdjęcie, czy daliśmy autograf. W naszym samochodzie czekała już na nas Bianca, od razu pocałowałem ją na przywitanie.

Reszta sos'ów mruknęła ciche 'hej', i zajęła się rozmową między sobą. Bianca wtuliła się we mnie i zaczęliśmy rozmawiać.

- Wczoraj byłam na imprezie ... - zaczęła.

- kontynuuj

- i spotkałam Emily... - od razu jej przerwałem.

- Proszę nie mówmy o niej, to już przeszłość. Przyjechałem to odpocząć i Cię zobaczyć więc wykorzystajmy to ... - Po tych słowach wiła się w moje usta, z oddali było słychać jak zwykle ciche pomruki.

Po dwóch godzinach jazdy, byliśmy już na miejscu. Chłopcy postanowili pójść na miasto, bo jak to wcześniej stwierdzili "nie mamy zamiaru, patrzeć jak się miziasz z tą dziunią, więc będziemy jak najmniej spędzać czasu w domu". Przyjaciele. pff.

*Emily P.O.V

Na co parsknęłam śmiechem, po tym jak oboje jakoś wyglądaliśmy, zeszliśmy na dół coś zjeść.

Po zjedzeniu śniadania, postanowiliśmy z 2/4 Magcon'u* wyjść na miastu, zrobić zakupy itp. Mówiąc 2/4 mam na myśli JG'a, JJ'a, Matt'a, Cameron'a, Nash'a, Lox i Hayes'a.

Wychodzenie gdzieś z nimi to katorga, cały czas się wygłupiałam, a ja nie pozostając sama, wskoczyłam na plecy Nash'owi i tak doszliśmy do galerii, gdzie mieliśmy kupić jedzenie, ubrania, bo jak stwierdzili chłopaki nie mają w co się ubrać na nową trasę. Gdy to usłyszałam ledwo powstrzymałam śmiech. No ale cóż już się chyba przyzwyczaiłam.

W każdym sklepie spędziliśmy minimum 20 minut, gdy wraz z Jackami zgłodniałam, postanowiliśmy iść do maca, zostawiając resztę chyba w h&m. Przy drzwiach spotkały nas ich fanki, nie chcąc im przeszkadzać, poszłam zająć już stolik.

Gdy ktoś mnie zawołał...

- Emilyyyy??? - znałam ten głos, na 100% znałam, ale nie mogłam skojarzyć skąd, odwracając się zobaczyłam...




* Magcon jest tu sławne i nadal istnieje.


powrót | lrhOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz