Tego samego dnia, siedzę w pokoju Beau, pod ciepłym kocem czekając, aż wydusi z siebie to co ciąży mu od kilku dni. Chłopak wzdycha, kolejny już raz, a ja jedynie uśmiecham się w jego stronę, aby zachęcić go.
-Więc- zaczyna.- mówiłem ci, że ktoś mi się podoba.
-Tak, mówiłeś, ale jeśli myślisz, że to coś złego, to nie, przecież to dobrze.- Uspokajam go, a on jedynie w odpowiedzi wzdycha kolejny raz.
-To nie byłoby nic złego, gdyby to, nie był chłopak- mówi załamany, a w jego oczach pojawiają się łzy. A ja mam ochotę się zaśmiać, ale to nie jest odpowiedni na to moment, Beau jest naprawdę śmieszny jeśli myśli, że jego orientacja mnie do niego zrazi. Podchodzę do niego i przytulam go, pocierając jego ramiona.
-Przecież to nic złego- mówię do niego, a brunet marszczy brwi.
-Powinnaś teraz mnie zwyzywać
-A ty powinieneś powiedzieć mi to od razu.
-Wstydziłem się- odparł.
***
Gdy zegarek wybija godzinę dwudziestą pierwszą, zbieram się do domu, ja i Beau rozmawialiśmy ze sobą długi czas, w którym co chwilę musiałam powtarzać, że jego orientacja nie zmienia niczego w naszej relacji. Szczerze, to w życiu bym się nie spodziewała, że Beau będzie miał chłopaka (tak, ma chłopaka) To nie jest coś złego, absolutnie nie, tylko był to dla mnie nie mały szok, ze względu na to, że brunet miał zawsze jakieś swoje 'ale' jeśli usłyszał 'homo,bi' Ale cóż, cieszę się, że stało się tak, a nie inaczej. Wsiadłam do mojego czerwonego Nissana Micra i włączając muzykę, włączyłam się do ruchu, który o tej porze, był naprawdę duży. Wybijając rytm 'comes as you are' od Nirvany, starałam się zachować spokój, ale stanie w korku ponad pół godziny, kiedy nie jesteś dalej niż bliżej domu, sprawia, że mam ochotę krzyczeć. Na domiar złego, dostaję nową wiadomość i po odblokowaniu okazuje się, że jest to tajemniczy JJ.
JJ: Nie ma cię w domu?
Me: Skąd o tym wiesz?
JJ: Przyszedłem sprawdzić, martwiłem się.
Me: Czy ty byłeś w moim domu?!
JJ: Nie, mam inne sposoby ;)
Me: Jesteś dziwny.
Po małej wymianie smsów, z JJ, zakorkowana ulica, zaczyna się ruszać i w końcu jadę, w ciąż wolno, ale jednak, skręcam w lewo na skrzyżowaniu, jadąc mniej zaludnioną ulicą, co sprawia, że po niecałych ośmiu minutach, parkuję przed domem, światła palą się we wszystkich pokojach, poza jednym na piętrze, moim. Wychodzę z auta i klikając na kluczykach przycisk, auto wydaję charakterystycznych dźwięk, który jest dowodem na to, że jest zablokowane. Otwieram drzwi wejściowe, zdejmuję czarne martensy i wchodzę na schody.
-Blair- Odwracam się na pięcie, unoszę do góry brwi w geście pytającym.
-Chodź do nas- Mówi ojciec, wywracając oczami idę do salonu.
-Co chcecie?- pytam chamsko, możliwe, że to nie miłe, ale kogo to obchodzi? Oni jakoś niedbali o to jak się czuję kiedy rzucali we mnie obelgami.
-Gdzie byłaś po zajęciach?- pyta mama, a ja kolejny już raz przewracam oczami, mam 19 lat, jestem dorosła, a muszę spowiadać się rodzicom gdzie byłam.
-To nie wasz interes
-Owszem nasz- tym razem pałeczkę przejmuje tata- Mieszkasz z nami, chcemy wiedzieć co nasza córka, robi po zajęciach- mówi z wyrzutem, podnosząc swój głos, a ja mam ochotę zaśmiać mu się w twarz, moja rodzina jest taka żałosna.
-Po pierwsze jestem dorosła- rzucam opryskliwie- Po drugie, to wciąż nie wasz zasrany interes co robię po zajęciach- prawię krzyczę, tylko oni potrafią doprowadzić mnie na skraj załamania nerwowego, przysięgam, Ojciec otwiera usta, aby coś powiedzieć, ale ja idę do siebie, zamykając drzwi od pokoju na klucz, aby nie słuchać ich. Opadam na łóżko z wielkim westchnieniem i nachodzą mnie myśli, czy aby na pewno jestem z nimi spokrewniona. Mama, Tata i Scott, oni są tacy sami, egoistyczne narcyzy, zadufane w sobie, których nie obchodzi nikt i nic, co nie ma związku z nimi. To takie płytkie, dlatego cieszę się, że taka nie jestem. Po chwili słyszę głośne kroki i podniesiony głos mamy i taty.
-Jak ty ją wychowałaś?!-Krzyczy tata, a mi robi się przykro, oczy zachodzą mi łzami, ponieważ, tak jest zawsze, od dziecka czułam się jak piąte koło u wozu. To Scott, zawsze był lepszy, mądrzejszy, wszyscy go lubili, a ja? Głupia, brzydka, gruba, nie nadaję się do niczego.
-Myślisz, że jestem jedyną, która ponosi winę, za to jak się zachowuje?-Mama odkrzykuje, a ja nie powstrzymuje już łez, które spływają po moich policzkach jak wodospad.
-Blair, otwórz te pieprzone drzwi i porozmawiaj z nami jak człowiek!- ojciec wali do drzwi, ale ja mam to gdzieś, nie obchodzi mnie już nic.
-Blair!-krzyczy ponownie
-Otwórz te drzwi gówniaro!-Wali o drzwi pięściami, a one mało co nie wychodzą z zawiasów, ale kogo to obchodzi, to ich drzwi, ja w najbliższym czasie mam zamiar się wyprowadzić.
-Dan, chodź, to nie ma sensu- słyszę głos mamy, która zwraca się do ojca. Wstaję z łóżka i podchodzę do biurka, włączając laptopa, po wpisaniu hasła, otwieram przeglądarkę Google i wpisuję 'Mieszkania do wynajęcia dla studentów, Melbourne, Australia' Pojawia się kilka wyników, otwieram pierwszy link, ale kwota za miesiąc wynosi 1200 dolarów australijskich, a to jest za dużo jak na mój budżet, po siódmym linku rezygnuję, kiedy ceny nie różnią się od pierwszego. Wyciągam telefon z kieszeni i odblokowując, naciskam na ikonę nowej wiadomości.
Me: Potrzebuje nowego mieszkania, teraz, rusz się i mi pomóż
Beau: Minęły 2h odkąd wyszłaś ode mnie, co się dzieje.
Me: Moja rodzinka się stała :))
Beau: Co znów zrobili?
Me: Nie ważne, wytłumaczę ci jutro, znasz kogoś, kto potrzebuje współlokatorki?
Beau: Raczej nie :( Ale dlaczego nie zamieszkasz w akademiku?
Me: Nie myślałam nad nim.
Beau: Więc teraz to zrób.
A/N: Co myślicie? Proszę, abyście komentowali lub/i głosowali.
Ps:Dedykuje ten rozdział dziewczynie, która zostawia komentarz, pod każdym rozdziałem, dziękuje kochanie xx
CZYTASZ
Fuck off stalker I J.B
Short StoryWięc tym razem Jai. Blair, pewnego dnia otrzymuje pewną wiadomość i myśli, że to pomyłka, więc nie odpowiada na nią, lecz kilka godzin później ten sam numer pisze kolejną wiadomość, zdając się wiedzieć o wiele więcej niż Blair by tego chciała.