Szesnaście

899 42 2
                                    

Gdy następnego dnia, obudziłam się, zegarek wskazywał godzinę, równo 12:17, było sobotnie południe, słońce górowało na niebie, a jego promienie przedostawały się przez szpary między żaluzjami. Westchnęłam zrzucając ze swojego ciała kołdrę, mały dreszcz przebiegł przez moje ciało, gdy szłam boso w stronę łazienki. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, myjąc zęby, moje włosy, były nastroszone, a moja twarz dziwnie blada, to nie jest tak, że się nie opalam, no bo halo ludzie mieszkam w pieprzonej Australii, gdzie przez większość czasu, świeci piekielnie gorące słońce, i nie ważne jak bardzo będziesz się starać, twoja skóra mimo wszystko będzie opalona. Ale cóż, ja byłam tym dziwnym wyjątkiem, który opaleniznę przyjmował w dość dziwny sposób, to nie tak, że unikałam słońca, wręcz przeciwnie uwielbiałam je, ale mój organizm jest dość wybredny i moja opalenizna trzyma się maksymalnie dwa tygodnie, a nie chcę, chodzić do solarium, aby bardziej zniszczyć sobie skórę. Wypluwając pastę z ust, przepłukałam usta i umyłam twarz. W domu ponownie było bardzo cicho, a nawet można rzecz, że za cicho jak na dom Brooksów. Wzruszając jedynie ramionami ponownie udałam się do mojego pokoju, nie wiem czy mogę go nazywać moim, ale lubię wiedzieć, że wracam do domu, w którym ktoś na mnie czeka i nie jestem zbędna, to dość miłe uczucie. Otwieram szafę i wyciągam z niej shorty i zwykły szary t-shirt. Nie byłam wielką zwolenniczką ubrań, które odkrywały skrawki ciała, ale dzisiejsza pogoda zmusiła mnie do tego, można powiedzieć, że niezbyt akceptowałam siebie i moje ciało, po prostu zawsze wydawało mi się, że jestem nie wystarczająca. Słyszałam to od dziecka.

-Blair, do jasnej cholery!- Krzyknęła mama, kolejny już raz tego dnia, wywróciłam oczami, schodząc do salonu, skąd dobiegał jej głos. 

-Tak, co się stało?- spytałam nie będąc pewną co zrobiłam tym razem. Mama stanęła naprzeciwko mnie, jej oczy buzowały od wściekłości, a jej szczęka Niebezpiecznie drżała. W tym momencie zaczęłam się zastanawiać co tym razem mogłam zrobić źle, posprzątałam mój pokój, ja prosiła nauczyłam się na sprawdzian z historii, ja kazała, rozwiesiłam pranie, jak mówiła, więc co do diabła zrobiłam źle?

-Wiesz co się stało?!- krzyknęła retorycznie - Twój brat, Scott, złamał sobie palec kiedy grał w piłkę z sąsiadem, moje biedne dziecko- kobieta zaczęła panikować, ale ja nie rozumiałam co ma w tym wspólnego moja osoba? -To wszystko twoja wina!- krzyknęła nagle, no to się zaczyna, można powiedzieć, że przyzwyczaiłam się do obeleg i tego ja traktowała mnie rodzina.

-Co, jak to?- szepnęłam, to śmieszne, że we własnym domu bałam się odezwać.

-Jak to co?! To twoja wina, mogłaś go jakoś przypilnować, to ty powinnaś być w szpitalu zamiast niego- wykrzyczała w prost w moją twarz, po czym wybiegła z domu trzaskając drzwiami. Łzy zabłysnęły w moich oczach, chcąc zacząć tak częstą wędrówkę po moich policzkach. Bolały mnie słowa mojej mamy, naprawdę starałam się robić wszystko jak najlepiej umiałam, ale byłam nie wystarczająca.

Tego samego dnia, na różne sposoby próbowałam złamać sobie palec, żeby być w szpitalu zamiast Scotta, tak jak mówiła mama. Próbowałam różnych sposobów, przez uderzenie o ścianę palcem do wykręcania go i chodź bolało jak cholera to nie podawałam się. Aż do momentu, w którym mój trzynastoletni móżdżek wpadł na genialny pomysł, aby uderzyć młotkiem palec, brzmiało boleśnie i właśnie takie było, ale zrobiłam to, bo wiedziałam, że na to zasługiwałam.

Gdy moi rodzice wrócili kilka godzin później, podbiegłam do nich pokazując mój fioletowy, opuchnięty palec, myślałam, że moja mama się ucieszy kiedy to zobaczy, w końcu tego chciała, prawda? Lecz zamiast zadowolenia moja rodzicielka wkurzyła się nie miłosiernie, krzycząc, że Jestem najgłupszym człowiekiem jaki istnieje na ziemi, wiedziałam, że miała rację.

Fuck off stalker I J.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz