Dwadzieścia

685 33 4
                                    

             Gdy mój budzik dzwoni jestem trupem. Zegarek wskazuje godzinę 7:03 i czuje jak umieram. Moja głowa pulsuje, ale nie mogę opuszczać więcej zajęć, więc decyduje się zwlec tyłek z łóżka. Stawiam nogi na panele, przez co przechodzi mnie dreszcz. Nienawidzę zimna. Myję zęby i idę z powrotem do pokoju, wyjmując ciuchy z szafy. Pierwsze co wchodzi mi w ręcę to czarne jeansy i bordowa bluza, więc nie mam zamiaru wybrzydzać. Ubieram czystą bieliznę i cichy. Wiążę włosy w kucyka, nie mam dziś siły na malowanie się, układanie włosów, czy coś w tym rodzaju. Pakuje do torby notatki na dzisiejsze zajęcia i zakładając trampki zgarniam kluczę z biurka. Schodzę po schodach, potykając się prawie o wszystkie stopnie. Gdy przechodzę przez salonu, rozmowy w kuchni wyciszają się, do momentu, gdzie jest perfekcyjna cisza, która nie sprawia, że moja głowa pulsuje. Dzięki ci Boże.

-Dzień dobry- mówię lekko mrucząc. 

-Um hej, Blair- wita się Beau. Chłopak brzmi jaki dziewica, pytająca się o prezerwatywy. Co z nim do cholery.

-Beau, nie bądź cipą, to też Daniel cię pieprzy nie odbiera twojej męskości- kpię trochę z niego. Spodziewałam się tak częstych śmiechów jakie pojawiają się w tym domu, ale wciąż jest cisza. Czy oni przeżywają miesiączkę?

-Teraz każdy z nas śpieszy się na zajęcia i jak widać ty też, więc porozmawiamy po, okej?- Zielonooki pyta już o wiele pewniej. Kiwam głową jako odpowiedź na tak, kierując się w stronę drzwi.

-Czekaj!- Któryś z Brooksów krzyczy za mną, więc odwracam się w jego stronę. 

-Co?- Pytam Jaia.

-Nie będziesz prowadziła w tym stanie, prawda? Podwiozę cię- Brunet proponuje, a ja wzruszam ramionami zgadzając się na jego propozycję. Czekam, aż brązowooki przyniesie swój plecak. Kilka minut później Jai jest gotowy, więc wychodzimy z domu. Siadam na miejscu pasażera, kiedy bliźniak rusza. 

-Nie chcę udawać twojej matki, ale to co robisz jest złe- chłopak zagaduje, kiedy stoimy na czerwonym świetle.

-Och, pierdol się i nie udawaj przejętego- klnę i wysiadam z auta i nie obchodzi mnie, że to ulica i jest pełno aut. Biegnę, lawirując pomiędzy samochodami. Wchodzę ma chodnik i kieruje się w stronę pobliskiej stacji metra. Stoję kilka minut na przystanku kiedy pojawia się metro. Siadam na wolnych miejscach. Po czwartej stacji wysiada, przechodzę przez pasy, gdzie naprzeciwko znajduje się budynek uczelni.  Wzdycham omijając grupkę dziewczyn. Od kiedy studia stały się dla mnie nudne? Jeszcze kilka tygodni temu, nie miałam życia poza uczelnią, liczyły się zajęcia, materiały notatki, od tego zależała moja przyszłość, to było dla mnie ważne, najważniejsze. Co się stało, że to się zmieniło? Co zrobiłam źle? Gdzie popełniłam błąd? Pokręciłam głową nie umiejąc odpowiedzieć na własne pytanie, żałosne, nie potrafiłam dostrzec co zrobiłam źle. Szłam korytarzem, przystając przy sali, gdzie odbywają się zajęcia z fonetyki. Oparłam głowę o ścianę. Byłam zmęczona.

-Zapraszam do sali- głos profesora przerwał moją krótką relaksacyjną chwilę. Weszłam do sali, siadając w jednych z ostatnich rzędów. Niebieskie, zniszczone krzesła, siedziało na nich setki studentów, jednych znudzonych innych trochę mniej i ja również byłam w tej grupie, też studiowałam, siedząc na nudnych wykładach. Westchnęłam odrzucając od siebie myśli. Patrzyłam na tablice, starając skupić się na nowym temacie, kiedy mój telefon zawibrował, dając znak o nowej wiadomości. Wyjęłam telefon z jeansów i dyskretnie wpisałam czterocyfrowy kod odblokowujący, wciskając na ikonę nowej wiadomości. 

Nick: Hej co robisz?

Me: Siedzę na zajęciach a ty?

Nick: Same, w ogóle nigdy nie mówiłaś, że studiujesz

Fuck off stalker I J.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz