5 - Sen

235 6 0
                                    

Kilka dni później, po południu, wszystko kręciło się wokół Małgosi, Grzegorza i dwójki ich niesfornych bliźniąt – Gabriela i Gabrieli. Właśnie mięli wyjechać i wrócić do domu do Rzeszowa, ale okazało się, że nawet ich przybycie nie przyniosło, tak wielkich kłopotów i komplikacji, jak sam wyjazd.

Na całym przedpokoju leżała sterta ich bagaży – małych, średnich, a nawet tych, dość pokaźnych rozmiarów. Lena nie zdawała sobie sprawy, że aż tyle rzeczy ze sobą przywieźli. Zastanawiała się, nawet nad tym, gdzie oni teraz to wszystko pomieszczą, bo ich samochód, choć i tak był duży, rodzinny to wydawało się, że nie mógł być wystarczający, żeby upakować to wszystko, co teraz zajmowało tyle miejsca na przedpokoju. Lena, i zresztą nie tylko ona, próbując ominąć tą stertę, wciąż potykała się, co wywoływało salwy śmiechu u bliźniąt. Ten widok, bez ustanku niezgrabnie poruszających się dorosłych, którzy sprawiali wrażenie, jakby nie do końca byli pewni, czy całkowicie orientują się w całej sytuacji, sprawiał, że rodzeństwo, jak nigdy, świetnie się bawiło.

Jednak, nie wszyscy mięli takie dobre humory. Mama bardzo przeżywała wyjazd swojej jedynej siostry. Przecież nie widziały się, aż dwa lata i Magda nie była do końca przekonana, czy te dwa tygodnie, które Małgosia i Grzegorz mięli u nich spędzić, będą wystarczające, by mogła nacieszyć się widokiem i towarzystwem swojej młodszej siostry. Teraz, gdy mięli już wyjechać, Magda upewniła się w swoich podejrzeniach. Chciała, żeby zostali jeszcze dłużej, ale Małgosia zarzekała się, że już nie mogą. Byli tutaj, wystarczająco długo.

- Za dzień lub dwa miałabyś już nas dość i sama zaczęłabyś nas przekonywać, żebyśmy wrócili do Rzeszowa – powiedziała.

- Co ty mówisz? – w głosie Magdy czuć było wyraźne oburzenie – Ale ja właśnie chcę, żebyście jeszcze dłużej zostali.

- Nie możemy.

- Chyba nie myślisz – przekonywała starsza siostra – że te dwa tygodnie, które u nas spędziliście, będą mogły zastąpić te dwa lata, przez które z kolei was nie widzieliśmy.

- Madziu – Małgosia, również czuła pewien niedosyt – Ja też chciałabym dłużej z wami pobyć, ale przecież wiesz, że Grzegorz i jego praca…

- No, tak – przyznała Magda – Ale on naprawdę nie mógł wziąć dłuższego urlopu? No, chyba ma taką możliwość.

Małgosia przyjęła dobrotliwy wyraz twarzy.

- Zrozum – zaczęła – że te dwa tygodnie to szczyt wolnego, jaki mógł uzyskać. Oni, już teraz skarżą się na brak pracowników.

- To niech przestaną – rzuciła przekornie, Magda – I niech kogoś zatrudnią, a nie wciąż narzekają. To naprawdę staje się śmieszne.

- Przecież wiesz sama, że to nie takie proste – odpowiedziała Małgosia. Magda skinęła niechętnie głową. Próbowała zrozumieć – Wciąż brakuje pieniędzy.

Magda westchnęła. Dobrze znała tą sytuację. U niej w pracy, już wystarczająco było o tym głośno. Na każdym kroku, któryś przełożony nie mógł się zwyczajnie powstrzymać, żeby nie przypomnieć rzeszy swoich podwładnych, jakimi to oni są szczęściarzami, że wciąż tą pracę mają. Magda spędziła w swoim zakładzie, prawie osiem lat. Ten staż, chodź niezbyt zadziwiający, wystarczał jednak do tego, żeby nie obawiała się o swoją pozycję.

W przypadku Grzegorza, sytuacja miała się zupełnie inaczej, znacznie bardziej ryzykownie. W tej kancelarii adwokackiej pracował zaledwie od dwóch lat. Chociaż był bardzo dobrym prawnikiem, niezmiernie cenionym w swoim środowisku, to jednak nie mógł być, tak do końca pewnym, czy nie zostanie w każdej chwili zwolniony. Czasami czuł, że jego kariera zawodowa może zawisnąć na włosku i może być niepewny swojej pozycji.

Płomień KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz