6 - List w dniu urodzin

262 6 0
                                    

Wyskoczyła z łóżka, jak oparzona i pobiegła w stronę łazienki.

Mama, wciąż siedziała na kancie posłania i przyglądała się sprintowi Leny. Pięć minut później (zaskakująco szybko, jak na nią i ku zaskoczeniu zdezorientowanej mamy, która już sama nie wiedziała, co się dzieję), dziewczyna wyszła, a raczej wybiegła z łazienki. Wróciła do pokoju, otwierając szybko i, z niemałym trzaskiem, drzwi szafy. Przerzucała ubrania, które były tam bardzo należycie i wzorowo poukładane, by w następnej chwili, znaleźć się w kompletnym nieładzie na podłodze.

Magda przyglądała się z uwagą, coraz to nowszym poczynaniom córki. Z trudem powstrzymywała się, żeby się zwyczajnie głośno nie roześmiać. Nie chciała jednak, żeby Lenie przeszkodziło cokolwiek w jej niesamowitym wyścigu z czasem, który teraz z takim zapałem prezentowała.

Podniosła się powoli i, jak najciszej potrafiła, by wyjść z pokoju. W drzwiach stanęła jeszcze na chwilę, żeby ostatni raz spojrzeć na zbyt, już zajętą córkę. Uśmiechnęła się serdecznie, ale jednak z lekkim pobłażaniem i wyszła, zostawiając zdezorientowaną Lenę, przed którą pojawił się kolejny problem, ponieważ nie miała zielonego pojęcia, co mogłaby na siebie włożyć.

Właśnie dziś, w szkole miało odbyć się pożegnanie trzecich klas. Dziewczyna też brała w nim udział. Natalia, niestety, z niewielkim trudem, ku udręce samej Leny, zdołała ją do tego przekonać. I, dlatego dzisiaj na oczach wszystkich trzecioklasistów, będzie musiała im rozdać te maskotki i, co tam jeszcze Natalia wymyśliła.

Lena przypomniała sobie, jakie miny miały Kaśka i Iza, kiedy dowiedziały się, że ich przyjaciółka miała wziąć udział w takim przedsięwzięciu. Oczywiście, nie umiały powstrzymać się od samego, jakże pospolitego wybuchu śmiechu, by później już, w zupełności skupić się na samej osobie dziewczyny. Tutaj Lena musiała przyznać się sama przed sobą, że już wolałaby tą niekontrolowaną salwę śmiechu z ich strony. One oczywiście same, w takim podobnym czymś – jak to określały, w życiu nie wzięłyby udziału, nawet gdyby grożono im spaleniem żywcem lub ciągnięciem po betonowym placu przez rozpędzone, wściekłe konie.

Tym bardziej, na wiadomość o jakże ciekawym i zaskakującym awansie w społeczności szkolnej Leny, nie mogły dojść do siebie i zrozumieć, jak to się mogło stać. Kiedy dowiedziały się o talencie przekonywania, jaki posiada Natalia, i który wykorzystała wobec bezbronnej dziewczyny, która nie miała pojęcia, co się święci, wybuchły kolejnym gromkim śmiechem, który trwał jednak, znacznie dłużej od poprzedniego, a Lena znów nie została zrozumiana.

Dziewczyna zbiegła szybko ze schodów po i, tak już za długim szukaniu odpowiednich ubrań. Wybrała wreszcie spodnie dżinsowe rurki i białą bluzkę z rękawami długości trzy czwarte. Nałożyła na to ciemną, idealnie dopasowaną kamizelkę. Swój strój dopełniła, wkładając cienką, delikatną, ale bardzo elegancką, srebrną bransoletkę na prawy nadgarstek (dostała ją od mamy i babci na swoje szesnaste urodziny). Nie miała zamiaru wkładać nic więcej, ponieważ uznała po szybkiej, ale wnikliwej obserwacji sytuacji pogodowej za oknem, że jest wystarczająco ciepło.

Przeszła przez przedpokój i stanęła przy drzwiach wejściowych. Złapała niebieskie trampki i zaczęła je wkładać. Kiedy skończyła, obok niej pojawiła się mama i babcia. Do tej pory były w kuchni, zastanawiając się, kiedy zjawi się tam i Lena, ale nim ona by na to wpadła, obie dawno zapuściłyby już korzenie, dlatego teraz stały przy niej na przedpokoju.

- Bardzo ładnie wyglądasz – pochwaliła z zadowoleniem, mama, gdy zlustrowała Lenę od czubka głowy po stopy – Albo i nie – skończyła, kiedy zatrzymała swoją obserwację na niebieskich trampkach, które przecież nienagannie spoczywały na stopach dziewczyny.

Płomień KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz