8 - Pożegnania

299 6 0
                                    

- Babciu! – zawołała Lena, łapiąc staruszkę stanowczo za rękę – Chodźmy!

Kobieta oderwała wzrok od Kuby i spojrzała, nieco nieprzytomnie na swoją wnuczkę.

- Dokąd? – zapytała.

Lena czuła się niezrozumiana.

- Do domu – poleciła.

- A, tak – babcia wyglądała tak, jakby nagle wróciła z dalekiej podróży, albo obudziła się z głębokiego snu.

Obie skierowały się w stronę drzwi wyjściowych. Michał zrobił nieznaczny krok do przodu, Kuba nawet nie drgnął, zaś Olaf zaczął wreszcie spokojnie oddychać.

Kaśka zerwała się na równe nogi, by podejść szybkim krokiem do Leny i jej babci.

- Idziesz już? – spytała dobitnie, ale Lena w mig zorientowała się, że to pytanie ma jakiś głębszy sens.

Kaśka uważała, że wyjście teraz, w takim momencie, będzie niewybaczalnym błędem i może poważnie zaszkodzić Lenie w jej relacjach damsko-męskich, ale sama zainteresowana zdawała sobie nic z tego nie robić.

- Tak – odpowiedziała stanowczo, patrząc na zdezorientowaną Kaśkę.

Lena nie miała zamiaru, już nic więcej tłumaczyć, ani jej, ani Michałowi. Uważała, że to jedynie pogorszyłoby całą sprawę, jeżeli była oczywiście taka możliwość. Poczuła się okropnie, że jej własna babcia przychodzi za nią do knajpki, tak jakby ją pilnowała. Niektórzy mogliby pomyśleć, że jest poważnie przez nią kontrolowana. Dziewczyna nie chciała się przyznać, nawet sama przed sobą z faktu, który był oczywisty. Lena po prostu bardzo przejmowała się tym, co mówią na jej temat inni. Oczywiście wszystkim naokoło powtarzała, że żadne ludzkie słowa, nie robią na niej najmniejszego wrażenia, ale tak w rzeczywistości, prawda przedstawiała się zupełnie inaczej.

A teraz postanowiła po prostu wyjść. W tym właśnie była najlepsza, po prostu nie do pokonania.

W wychodzeniu.

Bo przecież, co miała by teraz powiedzieć, jak inaczej się zachować, tutaj, przed tymi wszystkimi ludźmi, przed Michałem i przede wszystkim, przed Kubą.

Prawda była brutalna. Głównie dla samej Leny. Bardzo przejmowała się faktem, że w takich sytuacjach nie potrafi się zachować. Owszem, to było dla niej, coś całkiem nowego, ale mimo wszystko, chyba jednak powinna coś powiedzieć, chociaż przeprosić, ale nie była w stanie, nie potrafiła. Właśnie teraz zrozumiała, że ta cała sytuacja po prostu ją przerosła. Stała się dla niej przeszkodą, którą zwyczajnie nie umiała przezwyciężyć, pokonać. W tym całym zamieszaniu jedyną ofiarą, jedyną przegraną była właśnie, ona.

Lena i jej babcia szły bardzo powoli. Obie milczały. Nawet w samochodzie pani Marylki nie wypowiedziały żadnego słowa, chociaż sama właścicielka gadała, jak nakręcona. Żadna nie chciała rozpocząć rozmowy, bo tak naprawdę, nie wiedziały, co mogłyby powiedzieć. Mogło się zwyczajnie okazać, że każda próba rozpoczęcia konwersacji, mogłaby zakończyć się fiaskiem, a teraz w takiej sytuacji, to z pewnością nie mogło mieć miejsca, gdyż jeszcze bardziej pogorszyłoby to całą, i tak już zagmatwaną, sprawę.

Dlatego doszły do drzwi domu, bardzo powoli, w całkowitym milczeniu.

Było już całkiem ciemno. Jedyne, bardzo słabe światło, dawały latarnie, które ułożone bardzo rzadko przy drodze stawały się jedyną wskazówką w tym mroku. W oddali można było usłyszeć ciche szepty wiatru, który błądził gdzieś bezmyślnie wśród wysokich drzew, które chociaż nieliczne, to jednak sprawiały, że mrok stawał się jeszcze bardziej przytłaczający.

Płomień KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz