11 - Znajomość

211 6 0
                                    

Musiała sobie poradzić. To właśnie był jej największy problem. Nie potrafiła zapanować nad konsekwencjami własnej reakcji, gdy ktoś był dla niej złośliwy. Każdy śmiech, każde krzywe spojrzenie, czy niewłaściwe słowo, potrafiło bardzo ją zranić, a ona w żaden, możliwy sposób nie mogła, tak po prostu o tym nie myśleć, nie przejmować się ludzkim gadaniem. Czasami wmawiała sama sobie, że wcale nie obchodzą ją słowa innych. Mogą sobie mówić, co tylko chcą, a ona wcale się tym nie przejmuje, ale w rzeczywistości, kogo tak naprawdę chciała oszukać, chyba tylko samą siebie. Dobrze wiedziała, że się przejmuje, wszystko bierze do siebie i pozbycie się tej nadwrażliwości wcale nie jest łatwe, a w jej przypadku to nawet niemożliwe.

A teraz? Teraz została sama. Bez Kuby, bez nikogo. Szła do przodu, omijając krzewy, drzewa i wszystko inne, co tylko śmiało stanąć jej na drodze. Musiała się, jak najszybciej stąd wydostać. Nie miała pojęcia, w która stronę idzie, czy droga, którą podąża jest całkowicie właściwa, ale teraz wcale się tym nie przejmowała. Najważniejsze było to, aby tylko, jak najszybciej znaleźć się w domu. Zdawała sobie sprawę z tego, że może czekać ją długa wędrówka, w końcu przyjechali tutaj samochodem, a poza tym, jeszcze niemały kawałek drogi przeszli, ale ten fakt w obecnej sytuacji, wcale ją nie przerażał.

Łzy, jak na złość, bez żadnej kontroli cisnęły jej się do oczu, a tam, nie znajdując wystarczająco dużo miejsca, spływały rzewnymi strużkami po policzkach. Ocierała, co chwilę wierzchnią częścią dłoni twarz, aby chociaż w minimalnym stopniu zatuszować swój podły nastrój, ale to i tak w żaden sposób nie pomagało.

Po około dwudziestu minutach znalazła się wreszcie na asfaltowej drodze. Jej szczęście w nieszczęściu, chciało, że akurat stanęła przy znaku, na którym widniał napis: Sarnie Skały Rynek 4.

Znak wskazywał, aby iść w prawo, więc Lena już bez dłuższego zastanawiania się, ruszyła według jego wskazówek. Przed sobą miała jeszcze cztery kilometry, aby chociaż dojść do rynku. Zdawała sobie sprawę, że do domu było dosyć daleko, ale sądziła, że trasa z rynku może okazać się, już znacznie łatwiejsza. Być może, nawet znajdzie się ktoś, kto mógłby ją podwieźć, gdyż czuła, że z każda chwilą nogi coraz bardziej odmawiają jej posłuszeństwa.

Teraz dopiero, wróciła ponowna złość na Kubę. To przecież wszystko przez niego. Gdyby nie jego głupie ambicje związane ze wspinaniem się po jakiś bezsensownych górach, to ona, z pewnością nie znajdowałaby się teraz pośrodku niczego, zupełnie sama.

Była sama i zdała sobie nagle sprawę z tego, że przecież w każdej chwili mogło grozić jej jakieś niebezpieczeństwo. Droga, owszem była asfaltowa, nie było to żadna boczna trasa, ale wzdłuż niej, wciąż rozpościerały się połacie drzew.

Mijała kolejna minuta za minutą, a Lenie zdawało się, że ta droga, którą bez ustanku podąża wcale jej nie ubywa. Tak, jakby stała w miejscu. Zrobiła kilka następnych kroków, aż wreszcie na jej twarzy znów ukazała się uśmiech radości. Najpierw usłyszała wciąż wzmagający się szum ludzkich rozmów, aż w końcu stanęła na rynku w Sarnich Skałach.

Wokoło panował, tak wielki rozgardiasz, że Lena poczuła, jakby wreszcie odżyła. Przy głównej drodze miasteczka, wznoszono właśnie kolejny budynek. Szybkim krokiem, chociaż z niemiłosiernie zapuchniętymi nogami, podeszła do jednego z pustych stolików, które stały przed, jakimś barem. Usiadła i powoli zaczęła zdejmować swoje ciężkie buty z niemożliwie obolałych stóp.

Wyprostowała się na krześle i rozejrzała wokoło. Wszędzie podążali jacyś, w ogóle nieznani jej, ludzie. Odetchnęła jednak z ulgą, bo chociaż teraz miała możliwość zobaczenie kogokolwiek.

Po chwili zauważyła, że do jej stolika zaczyna zmierzać, jakaś młoda dziewczyna z kręconymi jasnymi włosami, ubrana w dziwaczny, niebieski strój i trzymająca w dłoni jakiś cienki arkusz formatu A4. Dziewczyna z uśmiechem na twarzy, podeszła do Leny i położyła przed nią ten właśnie format, na którym widniał srebrny napis, menu.

Płomień KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz