Epilog - Przeznaczenie

330 17 4
                                    

Jeden z wielu zagubionych liści, które spadały bez najmniejszego szelestu z najwyższych koron drzew, wprost na ciemną, nagą ziemię, spoczął, bez uzyskania pozwolenia, na ramieniu dziewczyny.

Chłopak ujął go w swoje palce i pasażer na gapę wylądował, wraz z pozostałymi towarzyszami wśród bladozielonej trawy.

Obydwoje podążali wąską ścieżką, wzdłuż której rozpościerały się nieliczne, już całkiem bezlistne, drzewa. Właśnie teraz, zbliżał się wielkimi krokami, okres prawdziwej, złotej, polskiej jesieni.

Bladozielone, brązowe lub już całkiem pożółkłe liście, opadały z drzew, by wraz z innymi, wyścielić ścieżkę, po której teraz poruszali się w milczeniu, Lena i Kuba.

Dziewczyna szła przodem. Ubrana w jesienną, cienką kurtkę ze swoimi rozpuszczonymi, ciemnymi włosami, które zdawały się rządzić własnym prawem, opadając jej bezwładnie na twarz, co pewien czas porywane przez lekki zefirek. W jej oblicze zaglądało słońce, które zupełnie nie pasowało do rozpoczynającej się właśnie, kalendarzowej jesieni.

Jej towarzysz szedł tuż za nią, co pewien czas, dotykając jej ramienia, swoim, i wpatrując się w jej spokojny profil z niesłabnącym uczuciem. Po jego ubraniu, również można było wnioskować, że lato już dawno odeszło w zapomnienie.

- Kuba… - odezwała się nagle, dziewczyna, zatrzymując się niespodziewanie i spoglądając na swego ukochanego.

- Tak?

- Chciałabym, żebyś mi coś wyjaśnił… - zaczęła ostrożnie.

Chłopak spojrzał na nią podejrzliwie, z niemałym zaniepokojeniem.

- Co takiego?

- Co się stało z Odlewańskim? – zapytała.

Kubę, wyraźnie zdziwiło to pytanie. W końcu minęło już trochę czasu, odkąd dziewczyna ostatni raz widziała Zygmunta.

- Czemu mnie o to pytasz?

- Ja wiem… - przerwała, niepewna swego upartego dążenia do poznania prawdy – Wiem, że to było stosunkowo dawno, ale już wcześniej chciałam cię o to zapytać, ale jakoś nie było okazji.

 Kuba wbił wzrok w ziemię, by za chwilę, znów go podnieść i spojrzeć, już całkiem uspokojonym, na Lenę.

- Odlewański nie żyje – oświadczył, bez cienia emocji – Zginął w ten sam dzień, kiedy wszyscy byliśmy na Wilczej Nizinie.

- To Michał – dziewczyna zdawała się czytać swemu towarzyszowi, w myślach – Strzelił do swojego ojca.

- To zwykły przypadek – stwierdził spokojnie, Kuba – Nieszczęśliwy wypadek.

- Ale, jak to się stało? – nie rozumiała.

- Kiedy stanęłaś w mojej obronie – zaczął swoje wyjaśnienia – Sam nie wiedziałem, co we mnie wstąpiło, ale nie mogłem pozwolić, żeby coś ci się stało, tym bardziej, że Michał był naprawdę zdeterminowany, żeby wystrzelić. Dlatego złapałem cię w pasie i szybko się odwróciłem, a twoje bezwładnie poruszające się ręce, zahaczyły o jego dłonie i kula poszybowała w bok, wprost w kierunku, gdzie stał jego ojciec.

Lena milczała. Wyraźnie pamiętała, gdy poczuła czyjś stanowczy dotyk w okolicy swojej talii, a potem nagły upadek na ziemię,  by wreszcie jej uszu doszły przeraźliwe krzyki Michała, a potem ta niewyjaśniona scena, gdy jego ojciec leżał już prawie, całkiem bezwładnie na ziemi, a chłopak klęczał koło niego.

- Odpowie za morderstwo? – próbowała zrozumieć – Michał?

- Nie – zaprzeczył Kuba.

- Jak, to?

Płomień KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz