19 - Przyjazd

165 5 0
                                    

- Dzień dobry – pani Stasia przywitała się z młodą, ładną brunetką.

- Dzień dobry – odpowiedziała tamta i szybko dodała, widząc zdziwioną minę staruszki jej widokiem – Nie poznaje mnie pani?

Pani Kusiecka zmarszczyła brwi, by nagle wytrzeszczyć oczy w nagłym olśnieniu. Nie wierzyła w to, co zobaczyła.

- Magda? – zapytała pełna, nieukrywanego zdziwienia – To naprawdę ty?

Ładna brunetka uśmiechnęła się ciepło.

- Tylko proszę mi nie mówić, że aż tak bardzo się zmieniłam – zażartowała.

Pani Stasia, aż się cała rozpromieniła.

- Tak się cieszę! – zawołała uradowana – Wejdź proszę – zaprosiła ją do środka zamaszystym ruchem ręki.

Magda weszła na przedpokój i rozejrzała się wokoło. Nie mogła uwierzyć, że minęło już dziesięć długich lat, a w tym domu nic się nie zmieniło. Wszystko wyglądało, jak wtedy, gdy pierwszy raz weszli tutaj z Adamem, zakochani, szczęśliwi.

- Co się tam dzieję? – kobieta usłyszała nagle czyjś gruby, nieco ironiczny ton głosu.

W chwilę później ujrzała starszego pana, który wyjrzał zza framugi drzwi kuchennych. On, również na widok gościa wytrzeszczył w zdziwieniu oczy. Następnie wyszedł na przedpokój i chwilę pomilczał, nim wydusił z siebie kolejne słowa.

- Magda! – szczerze się ucieszył.

- Dzień dobry, panie Włodzimierzu – przywitała się kobieta, uśmiechając się przyjacielsko w stronę jegomościa.

Pan Kusiecki podszedł do niej szybkim, jak na jego możliwości krokiem, i wyciągnął do niej swoją opaloną, już nieco zmarszczoną, dłoń. Magda ścisnęła ją delikatnie, nie spuszczając oczu ze starszego pana.

- Coś takiego! – odezwała się, nagle pani Stasia – Ja jej w ogóle nie poznałam, a ty od razu wiedziałeś, że to Madzia.

Starszy pan uśmiechnął się do żony.

- Widzisz, moja droga – zauważył – Magda nic się nie zmieniła. Nadal jest taka młoda i ładna, jak wtedy, gdy pierwszy raz przekroczyła ten próg.

Kobieta była bardzo wdzięczna panu Kusieckiemu za te słowa. Odkąd pamiętała, zawsze przepadała za tym starszym jegomościem, który wprost uwielbiał ze wszystkiego żartować. Oczywiście, gdy była ku temu konieczność, potrafił również zachować powagę i wymagający dystans, ale dla niej głównie znany był z tego, że za każdym razem, gdy czuła się bardzo smutna i nie miała przy sobie bliskiej osoby, pan Włodzimierz stawał wtedy na wysokości zadania i wszystkie smutki i żale odchodziły w niepamięć.

- Może się czegoś napijesz? – zaproponował starszy pan i poprowadził swojego, najmniej oczekiwanego gościa, ale bardzo miłego, wprost do kuchni.

Za nimi podreptała, uradowana do granic możliwości, pani Stasia.

Magda usiadła przy kuchennym stole, odkładając swoją torebkę na sąsiednie krzesło. Pan Włodzimierz, jak tego wymagała jego postawiona na wysokim poziomie, kultura zajął się jej kurtką i wkrótce zawisła ona wraz z innym okryciami na wieszaku w przedpokoju.

- To niesamowite – Magda była oczarowana – Minęło tyle lat, a tu nic się nie zmieniło. Wszystko wygląda, jak dawniej.

- Tylko my jesteśmy coraz starsi – zażartował, pan Włodzimierz, zajmując krzesło obok Magdy.

- Proszę tak nie mówić – obruszyła się z uśmiechem, kobieta.

- Ale to prawda – przejęła pałeczkę po mężu, staruszka – My jesteśmy coraz starsi, dlatego chcieliśmy, żeby chociaż ten dom pozostał młody.

Płomień KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz