Rozdział 4

1.7K 96 10
                                    

Spaceruję w tę i we wtę zastanawiając się, kiedy wreszcie wyjdą z tego cholernego domku. Od jakiejś godziny Minho i Newt wrzeszczą na moją siostrę bliźniaczkę, a ona płacze. Mam tego dość, ale moje nogi nie chcą iść dalej niż 10 metrów od domu.
- Dlaczego wróciłaś?! - pyta po raz setny Newt.

- Chciałam pomóc Bezimiennej.

- Twojej siostrze?
- Tak.

- W czym chciałaś jej pomóc?

- Nie powiem w czym.

- Dlaczego?!

- Bo nie mogę.

- Jasna cholera! Lena, gadaj i nie wymyślaj jakiś historyjek.


I tak w kółko... Wiem tylko, że jestem Bezimienna, ale o co z tym chodzi to pojęcia nie mam...


- Minho! To wyjście tam było! Ale zostało zamknięte! Byłam tam! Z Labiryntu są różne wyjścia, ale, już niektóre zamknęli, bo... Bo...

Słyszę krzyk. Lena krzyczy. Chyba się dusi... O Buldożerco!
- Newt leć po plastra! - krzyczy Minho.

Newt dosłownie wylatuje z budynku i pędzi do "szpitala". Staram się go dognić, ale nie daję rady. Jest zbyt szybki.

- Newt, co się stało?! - krzyczę w jego stronę. Brak odpowiedzi. Wysyłam telewiadomość.

Neeeeewt!!!! Gadaj, co się stało!!!

Nic. Kompletnie nic.

Zatrzymuje się i krzyczę ile sił w płucach. Nie są to jakieś słowa, po prostu chcę dać upust złości. Upadam na ziemię i płaczę. Interesujące, jak człowiek szybko potrafi przeobrazić wściekłość w cierpienie i gorzkie łzy.

Newt już dobiegł do Plastra, a teraz ciągnie go za sobą. Ja dalej siedzę na ziemi. Wszyscy się na mnie gapią. Nie obchodzi mnie to. Są ważniejsze rzeczy niż grupa nastoletnich chłopaków.

Plaster wchodzi do budynku, w którym moja siostra nadal krzyczy.

- N... NIC... NIE... POWIEM... CHCĘ... TYLKO... SPOKOJU... BOLI... DAJCIE.... MI... SPOKÓJ...N...NIE... ZAWIODĘ.... WAS...

I koniec krzyki ustały... Padam na ziemię. Mam mroczki przed oczami...


***

- Oj, Lenka, Lenka... - patrzę na moją siostrę malującą się. Podchodzę do niej. Jak zwykle nakłada różowy błyszczyk i czarny tusz do rzęs. - Znowu idziesz do Twojego Tajemniczego M, Którego Ja I Tak Znam, Ale Ty Mi O Nim Nie Opowiesz?

- Dokładnie, siostrzyczko. - Od zawsze mówiła do mnie per siostrzyczko, bo ja nie miałam swojego imienia... Byłam... Jestem Bezimienna...

- Nie uważasz, że trochę za często się spotykacie? - pytam. Nie mam pojęcia skąd to wszystko wiem, ale jest to dziwne i niepokojące.... - Nie uważasz, że trzeba by trochę pomóc przy zastawianiu nowych pułapek na Nich? - słowa same wypływają z moich ust.

Nie rozumiem o, co chodzi. Niby jestem w swoim ciele, ale jest ono tak jakby mniejsze... Jakbym weszła do swojego ciała w filmie nakręconym półtora przez jakąś nieznajomą osobę.... Do tego jeszcze te słowa... Co one do cholery robią w moich ustach.... Albo nie... CO JA DO CHOLERY ROBIĘ TUTAJ?!

- Oj zazdrościsz mi po prostu. - uśmiechnęła się.

Ona zawsze była tą lepszą. Tą milszą. Tą bardziej lubianą. Ja byłam cicha. Pomagałam naszej opiekunce. Uczyłam się. Nie spędzałam dużo czasu z ludźmi. Nie pozwalała mi na to moja natura... Mimo to jestem szczęśliwa. Chociaż wiele razy zazdrościłam mojej siostrze wszystkiego. Nigdy nie miałam chłopaka. Nie przytulał mnie nikt, kto nie był moją siostrą. Nikt nie zwracał na mnie większej uwagi.

Na Buldożercę! Co się dzieje! Kto to jest? Daczego ja tak myślę?! Skąd ja to wiem?

Jedno słowo ciągle chodzi mi po głowie...

CISZA.

Potem znowu.

CISZA.

O co chodzi...?

PAMIĘTAJ...

CISZA.

Newt? To ty?

NIE.

CISZA.

- Coś się stało, kochana? - pyta moja siostra stojąc przy drzwiach pokoju. Zauważam, że jest on idealnie biały... Białe ściany. Białe podłogi. Biała szafa. Białe biurko. Biała toaletka. Białe szafeczki. 2 białe łóżka, po przeciwnych stronach pokoju. Biały dywan. Biały sufit. Białe światło. Białe drzwi z białym zamkiem. tylko kilka kolorowych rzeczy. Kolorowe lustro. Kolorowe kosmetyki mojej siostry.

- Yyymmm.... - czy coś jest nie tak?! OCZYWIŚCIE!!! Coś jest nie tak! Przed chwilą byłam jeszcze w tym pikolonym Labiryncie, gdzie moja siostra się dusiła, a teraz jestem tutaj i nic nie ogarniam!!! - Tak. Idź już, bo się spóźnisz.

- Idę, już idę. - wzdycha.

- Też cię kocham, Lena! - krzyczę. CO JA WYGADUJĘ? PRZECIEŻ JA JEJ NAWET NIE PAMIĘTAM!

Posyła mi buziaczka w powietrzu i wychodzi z pokoju, a ja zostaję sama w idealnie białym pomieszczeniu bez okien.

Postanawiam pójść do mojej opiekunki pomóc jej przy hkdjhfshdkf.

CO SIĘ DO CHOLERY DZIEJE?!?!?! DLACZEGO TO SIĘ ZATARŁO?! CHCEM DO DOMU!!! ALE ZARAZ... GDZIE ON JEST!??!?!

Czuję na całym ciele wodę. Zimną wodę.

Znów ciemność.

PAMIĘTAJ,

CISZA.

***

Hejka, co tam? Bo u mnie wszystko ogay. Rozdział trochę krótki, ale jakoś nie idzie mi rozpisywanie się :/ Ale cóż... Chyba nie jest najgorzej :) Do zobaczenia za kilka dni :)


Zakazana Streferka || The Maze Runner FF||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz