Rozdział 10

1K 64 2
                                    

*NEWT*

Co, do jasnej cholery?! Mam jakieś zwidy, czy w kłębach dymu uformowała się twarz Eryka...? 

Odskakujemy od siebie. A do mnie wracają wspomnienia osoby, o której tak pragnąłem zapomnieć.

Jakiś ciemnoskóry chłopak i Azjata pomagają mi wyjść z tej dziwacznej windy. Spoglądam na pozostałych chłopaków. Jest ich trzech. Każdy ma znużony wyraz twarzy, a blondyn z dużym nosem wskakuje do tego, czym przed chwilą wjechałem na górę. Wyciąga stamtąd skrzynkę z nasionami i najróżniejszymi przyprawami. 

- Witaj w Strefie, Świeżuchu - mówi ciemnoskóry. - Ja jestem Alby, a ty?

- J-j-ja... - Biorę głęboki oddech. To miejsce jest dziwne i przerażając, a mam wrażenie, że to  jeszcze nie wszystko, co mi pokazali... - Ja mam na imię Newt.

- Ogay, Newt - odzywa się Azjata - Ja mam na imię Minho i jestem Zastępcą w tej purewskiej strefie, a ten tu - wskazuje na Alby' ego - to Przywódca. Jutro zaczniesz szkolenie i poznasz mroczne sekrety tego miejsca, a teraz Eryk oprowadzi Cię po Strefie.

Podszedł do mnie chłopak o kasztanowych włosach z kilkoma piegami na nosie. 

- Chodź pójdziemy gdzieś ochłonąć, Świeżuchu, bo mam wrażenie, że zaraz zemdlejesz. 

Chłopak cały czas uśmiechając się zarzuca mi rękę na plecy i prowadzi na przeciwległą stronę tej wielkiej polany. Docieramy do małego lasku. Eryk siada pod wysoką lipą, więc ja też to robię. Bardzo chciałbym się czegoś dowiedzieć o tym miejscu.

- Nie denerwuj się tak, Njubi, bo to urodzie szkodzi, a poza tym ja nie gryzę.

Uśmiecham się. Zauważam, że choć znam go od zaledwie pięciu minut to już  go lubię.

- Dlaczego nic nie pamiętam? - Pytam.

- Nikt z nas nic nie pamięta. Nie przejmuj się tym, żyj chwilą! - Wyrzuca ręce w powietrze. - Jesteś młodym chłopakiem, nie masz nic do stracenia. Co z tego, że jesteśmy zamknięci w jakimś betonowym więzieniu.

Chłopak zaczyna się śmiać. Widać to wszystko jest już takie okropne, że nawet sił nie ma na to, by płakać. Dołączam do Eryka, a kiedy kończymy pytam:

- Opowiesz mi coś o tym przeklętym miejscu?

- Jutro się dowiesz, a teraz możesz sobie odsapnąć, kolego. 

Mam wrażenie, że zostaniemy dobrymi kolegami. 

***

Budzę się, kiedy promienie słońca padają na moją twarz. Jestem tu już miesiąc. Eryk to mój najlepszy przyjaciel. Tak samo jak Minho. Ale Eryk chyba lepszy. 

Ten dzień jest taki sam jak reszta. Najpierw śniadanie składające się z  tego, co Pateniak wysiał w doniczce, czyli rzeżuchy i rzodkiewki na białym chlebie (który przybył Pudłem). Potem praca jako Plaster. Obiad, czyli mięso z kurczaka (którego ubił Gally, ten z dużym nosem) i ziemniaki (z ogródka Patelniaka). Znów bycie Plastrem. Kolacja, czyli to samo, o na śniadanie. 

Jednak coś jest inne. 

Eryk zachowuje się dziwnie. Ciągle gada o Labiryncie. 

Leżymy z Erykiem pod lipą i wpatrujemy się w ciemniejące niebo. Nagle coś dobiega z wnętrza Wrót.

Bóldożerca. 

Jedyne, co przychodzi mi do głowy to właśnie to. Eryk zrywa się i pędzi w stronę Wrót. Przechodzący niedaleko Alby rusza za nim wołając go. Ja również zaczynam biec. Eryk wbiega do Labiryntu, a Alby za nim. Podchodzę do wejścia, ale ciemnoskóry chłopak mi nie pozwala wejść.

- Zostań tam, Newt, zaraz go stąd wyciągnę.

Znika za rogiem, a po chwili ciągnie za sobą mojego przyjaciela. Kamień, a właściwie to ich cała góra spada mi z serca. Ale zaraz oczywiście coś usiało się spikolić...

- ALBY, UWAŻAJ! - Krzyczę, kiedy za nimi nagle pojawia się Bóldożerca. 

Chłopak nie zdąża zareagować, bo w ciągu sekundy to coś ich dosłownie zmiażdżyło. 

I tak zginęli mój najlepszy przyjaciel i Przywódca, co wywołało ogromne zamieszanie, a ja nie pozbierałbym się gdyby nie Minho...

***

Budzę się w Szpitalu. Nie wiem, co się dzieje, a jedyne, co pamiętam to twarz Eryka utworzona z dymu.

***

Baaaaa duuum tss! O co chodzi? NIE WIEM! :D Pożyjemy zobaczymy... We wtorek lub środę będzie ciąg dalszy :) Do zobaczenia! 

PS. Pochwalcie się, co dostaliście na Gwiazdkę i jak Wam minęły święta :)




Zakazana Streferka || The Maze Runner FF||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz