*NEWT*
Mieliście kiedyś wrażenie, że coś się już kiedyś zdarzyło? Deja vu? Pamiętasz czego ono dotyczyło? Pewnie nie, bo na tym to właśnie polega. Jedna półkula mózgu wyprzedza drugą o kilka sekund, ale po chwili wszystko wraca do normy. Niestety nie w moim przypadku... Cholera!
***
- Beza! - krzyczę.
Dziewczyna zaczyna lecieć w tył, a ręce ma wyciągnięte przed siebie, jakby chciała się czegoś złapać. Próbuję do niej doskoczyć, ale kiedy już mam ją złapać za rękę uderzam w coś. To coś jest ciepłe, jednocześnie miękkie i twarde, mniejsze ode mnie, i całe drży.
Razem z tym czymś zaczynamy lecieć do przodu. Nagle z tego czegoś tworzą się dwie podłużne... ręce...? Nieważne. W każdym razie zaczynają one machać i popychają mnie do tyłu, więc udaje mi się zatrzymać na ostatnim fragmencie muru.
Patrzę w dół, żeby zobaczyć coś, co pewnie złamie mi serce, ale... tam, do cholery, nic nie ma!
- Newt! - do moich uszu dobiega krzyk.
Nagle wszystkie barwy jakby zaczynają nabierać więcej ostrości. Wciąż patrzę w dół, aż w końcu dostrzegam tam zapłakaną, rozczochraną i zakrwawioną brunetkę, która wciąż krzyczy moje imię.
Beza...
- Newt, błagam pomóż mi, nie mam siły!
Dziewczyna wisi półtora metra niżej trzymając się swoimi małymi dłońmi wystającego kawałka muru. Za cholerę nie wiem, co robić. Do cholery, w końcu jestem na jakimś cholernym murze w cholernym Labiryncie, a dookoła nie ma nic prócz jakiś cholernych pnączy!
Pnącza! Bingo!
- Beza, jeszcze chwilkę wytrzymaj! - krzyczę do dziewczyny.
Zaczynam szukać jakiegoś pnącza, które utrzymałoby Bezę. Po chwili mam już jako - takie, więc odcinam je nożem, który zawsze znajduje się w mojej kieszeni.
Robię kółko na końcu pnącza i rzucam je w dół do przyjaciółki.
- Złap się! - krzyczę.
Linka wisi w powietrzu i lekko się kołysze, a dziewczyna patrz na nią niepewnym wzrokiem.
- To na pewno mnie utrzyma? - pyta.
Odpowiadam niepewnie "tak", a dziewczyna bierze głębszy oddech i jedną ręką łapie się pnącza. Beza trzyma je bardzo mocno, o czym świadczą napięte mięśnie jej prawej ręki. Po chwili dołącza drugą rękę, co powoduje, że lekko się zaczyna huśtać, a z jej ust wydobywa się dziewczęcy pisk. Zaczynam ją wciągać. Dziewczyna nadal piszczy, a z jej oczu ciekną łzy.
Mija kilka sekund i Beza jest już u moich stóp. Łapie się muru, a ja schylam się po nią i pomagam podnieść. Siadamy na murze. Dziewczyna zarzuca mi ręce na szyję i zaczyna bardzo głośno szlochać.
- Już dobrze - szepczę jej do ucha i głaszczę po plecach.
- Nie, Newt, nie jest dobrze - mówi wciąż płacząc.
Wzdycham cicho i dalej głaszczę dziewczynę.
- To, co się dzisiaj zdarzyło... - zaczyna - to było straszne... A najgorsze było chyba przed chwilą... Naprawdę myślałam, że chcesz mnie zabić...
- Beza... Nigdy tak nie myśl... - podnoszę jej głowę i patrzę w oczy - nie byłaś dziś sobą, a ja... Wydawało mi się, że skaczesz stamtąd... Że mówisz coś...
- Bo mówiłam... Że chcę stąd wyjść, że nakazałeś mi tu przyjść... Wbiegłam tutaj, bo jakaś dziwna siła mi kazała...
Więc te słowa sam sobie wymyśliłem...?
- Nie... O nie... Błagam, nie...
- Co jest...?
Nie umiem jej tego wytłumaczyć. Nie wiem, jak jej powiedzieć, że przez moją głowę właśnie przeleciało wspomnienie, w którym mężczyzna w szarym garniturze mówi mi, że "zostałem wybrany". Nie wiem, jak jej powiedzieć, że to nie pierwszy raz, kiedy przewija mi się przez głowę to wspomnienie. Nie wiem, jak jej powiedzieć te wszystkie rzeczy, które siedzą w mojej głowie.
Nie wiem.
Nie wiem.
Nie wiem.
Nie wiem nic.
Po prostu.
Jak zwykle na chwilę mój umysł staje się kompletnie pusty, a ja mam wrażenie, że zaraz zemdleję.
- Newt...?
- Przepraszam... Czasem tak mam... - mówię nie patrząc jej w oczy. - Cholerne bóle głowy...
Podnoszę głowę i patrzę w gwiazdy. Są piękne.
- Newt?
- Tak?
- Też marzysz o tym, żeby złapać którąś z nich i schować tylko dla siebie?
Obniżam lekko głowę i patrzę na Bezę, której wzrok nadal utkwiony jest w granacie nad nami.
- Chyba już dzisiaj jedną złapałem.
Dziewczyna patrzy na mnie zaskoczonym wzrokiem, ale ja całkowicie to ignoruję i przysuwam się bliżej, żeby złożyć pocałunek na jej czerwonych ustach, które w świetle księżyca wyglądają jeszcze piękniej niż zazwyczaj.
Beza przez chwilę nie wie, co robić i po prostu siedzi bez ruchu, ale w końcu się otrząsa i zarzuca mi ręce na szyję, i oddaje pocałunek. Błądzę prawą dłonią po jej plecach, a lewą trzymam na karku, chcąc zatrzymać ją jak najdłużej przy sobie, ale w pewnym momencie zaczyna brakować mi powietrza.
Odrywam się od niej i patrzę na jej oczy, które wciąż ma zamknięte.
- Mimo tych wszystkich okropnych rzeczy, które się dzisiaj zdarzyły ten dzień nie jest najgorszy, prawda? - mówi.
Zgadzam się z nią. Tak cholernie się z nią zgadzam.
***
Kolejny! Jej! A tak w ogóle to wiecie, że już prawie 6 tys? :O Jestem cholernie zadowolona i prze szczęśliwa :D
DoZo! I dziękuję Wam za wszystko!
![](https://img.wattpad.com/cover/53245523-288-k703277.jpg)
CZYTASZ
Zakazana Streferka || The Maze Runner FF||
FanficNagły powrót znienawidzonej Streferki... Kiedy po raz pierwszy trafiła do Strefy nieźle tam namieszała... Została zrzucona z Urwiska, a teraz po kilku miesiącach wraca... Czy uda jej się odbudować zaufanie? Czy bliskie jej niegdyś osoby wrócą do nie...