Rozdział 23

673 50 8
                                    

- O Boże! - krzyczę. - To wspaniale!

- Też się cieszę i jestem w szoku, bo Minho tak nagle przestał mnie nienawidzić, a zaczął... Sama rozumiesz.

Odpowiadam ciche "mhm" i kiwam lekko głową. Uśmiech cały czas nie schodzi mi z twarzy. 

- Ten dzień zaczął się fatalnie, ale teraz jestem najszczęśliwszym człowiekiem na tej Ziemi.

Na chwilę zapomniałam o całej historii w Labiryncie, ale to znowu wróciło. 

Nie! Nie! Nie! Wypikalać z mojej głowy, wy zaklumpione cholery!

- To jak ty tam leżałaś w jego ramionach cała zapłakana... I ta historia, jak uciekaliście przed Bóldożercą... Jeju i to jak...

- Lena, skończ, proszę! - przerywam siostrze jej retrospekcję na temat dzisiejszych wydarzeń. - Błagam, nie wspominajmy już tego, ogay?

- Ogay, ogay, już dobrze, spokojnie... - mówi łagodnym głosem. - Opowiedz mi o Tobie i Newcie.

- Nie ma mnie i Newta! Lena, serio, są inne tematy! 

- Jasna cholera, Beza, co Ci jest?

- Nic - mówię z oburzeniem, wstaję i zaczynam biec w stronę kuchni, ale po drodze zmieniam kierunek, i biegnę tam, gdzie nie powinnam. 

Co się ze mną dzieje, do cholery?! 

Nogi same mnie prowadzą i nie chcę się zatrzymać. Przede mną zauważam mały stosik cegieł, który chcę wyminąć, ale moje kończyny odmawiają współpracy. Biegnę z zawrotną szybkością i nie mogę nic z tym zrobić. Jestem przed samymi cegłami i mam wrażenie, że uda mi się je wyminąć, ale nie. Bo jakżeby, purwa, inaczej?! Lecę prosto na twarz, ale jakimś cudem udaje mi się zapanować i w ostatnim momencie wyciągam ręce przed siebie, i udaje mi się uniknąć złamanego nosa. 

- N... N... - próbuję krzyknąć, ale coś jakby od środka ściskało mi gardło od środka. 

Telepatia.

Newt... P... Po...

Jakaś niewidzialna siła wyrzuca moje ciało do góry i ląduję kilka metrów dalej. Upadam z krzykiem na plecy, które następnie odbierają jakieś uderzenie od ziemi. Krzyczę i próbuję się wiercić, ale z trawy formują się dłonie i zaczynają wciągać mnie pod ziemię. Grudki ziemi dostają mi się pod ubrania. 

Czuje się jak w jakimś paranormalu. I to w dodatku z Gają w roli głównej.

Ziemia zasypuje mi usta, kiedy nagle na moich przedramionach pojawiają się ogniste ręce. Ich dotyk parzy niemiłosiernie, ale jest też w nich coś dziwnego...

One dają mi poczucie bezpieczeństwa.

- Odezwij się! - krzyczy jakiś stłumiony głos. - Beza, odezwij się!


***

Cholera, ale długo mnie nie było :O Wracam do Was z nowym rozdziałem :D Wiem, jest on cholernie krótki, ale zawsze coś :) Cieszcie się i wielbcie mnie, bo chciałam zawiesić ;-;

DoZo!

Zakazana Streferka || The Maze Runner FF||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz