*BEZIMIENNA*
Kobieta wypowiedziała ostatnie słowa, odbezpieczyła broń i zaczyna celować w każdego po kolei.
- A może ktoś z was wie, kogo tutaj dzisiaj stracimy? Hm? - Pyta z przerażającym uśmiechem na twarzy. - No dalej, przyznać się!
Patrzę na Newta, który ledwo powstrzymuje łzy, patrząc na Patelniaka.
- Zapałka, mała podpałka - mówi kobieta - ty ją podpalisz - wskazuje na Patelniaka, a następnie na Lenę - ty się ogniem oparzysz, ty uciekniesz - patrzy na Minho - a ty spłoniesz, młoda damo.
Nagle czuję ostry ból w klatce piersiowej. W głowie widzę wspomnienia, ale tylko jedno jest pokazane wyraźnie.
- Zimi, chodź tutaj! - woła mnie ciemnowłosa kobieta, a ja biegnę do miejsca, skąd dobiega głos.
- Tak, mamusiu? - pytam się dziecięcym głosem.
- Kocham cię, moja mała Zemojc... Uważaj na siebie, kochanie.
Patrzę zaskoczona na mamę, bo właśnie zaczyna płakać i nagle znika obłokach pary, która pojawia się jakby znikąd. Kilka minut później opary znikają, a przede mną nie ma już nikogo. Nic, jakby nigdy nic się nie wydarzyło, a moja mama nie istniała.
Zza moich pleców dobiegają odgłosy kroków.
- Zemojc, dlaczego płaczesz? Coś się stało?
Nawet nie wiem, kiedy łzy napłynęły mi do oczu. Tata zbliża się do mnie, ale nadal nie wie, co się stało.
- Zemojc... Zimi... - głaszcze mnie po twarzy.
- Nie nazywaj mnie tak! Tylko ona mogła!
- Dobrze, skarbie. - Chwyta mnie za moją małą rączkę. - To jak mam cię nazywać?
- Nie wiem... Nie chcę mieć imienia. Będę Bezimienna.
- Kochanie, tak...
Zaczynam zanosić się szlochem, a tata przestaje się odzywać. Nagle obraz się rozmywa.
*NEWT*
- Beza! - krzyczę i chcę podbiec do rannej dziewczyny, ale jakiś mężczyzna mnie wynosi.
Kiedy udaję mi się obrócić głowę, widzę, że reszta ma ten sam problem. Mężczyzna, ktory mnie niesie, jest uzbrojony i wygląda na dość muskularnego. Jestem ułożony w niewygodnej pozycji, czemu nie pomaga to, że mężczyzna zaczyna biec. Nagle kończy się korytarz, a przed nami otwiera brama, za którą znajduje się ogromna sala, a w niej jedynie helikopter, do którego najprawdopodobniej właśnie zmierzamy.
Zostaję wrzucony do środka latającej maszyny tak brutalnie, że chyba nabijam sobie kilka guzów. Zaraz po mnie do helikoptera dosłownie wlatują Lena, Noah, Patelniak i Minho. Patrzę na nich, a obraz mi się zamazuje. Płaczę. Tak bardzo płaczę. Beza... Cholera jasna, dlaczego akurat ona?
Drzwi helikoptera zamykają się i maszyna zaczyna wznosić się w powietrze. Moje oczy są wciąż mokre, a nawet moja podarta już koszulka zaczyna nasiąkać słonymi łzami.
Lecimy gdzieś dość krótko. Helikopter w pewnym momencie zaczyna się obniżać, a w końcu londuje. Z maszyny zostajemy wyciagnieci tak samo brutalnie, jak zostaliśmy do niej wepchnięci.
Stoimy wszyscy przed domem, który wygląda na bardzo stary i opuszczony. Jeden z mężczyzn odklucza drzwi, żeby następnie wepchnąć nas do środka.
Patrzę na przyjaciół, a następnie przed siebie i zamieram. Cały długi hol przed nami jest wypełniony wisielcami. To nasi przyjaciele ze strefy. Na ten widok stłumionym głosem wyrywa mi się jedno słowo z gardła.
- Cholera.
![](https://img.wattpad.com/cover/53245523-288-k703277.jpg)
CZYTASZ
Zakazana Streferka || The Maze Runner FF||
FanfictionNagły powrót znienawidzonej Streferki... Kiedy po raz pierwszy trafiła do Strefy nieźle tam namieszała... Została zrzucona z Urwiska, a teraz po kilku miesiącach wraca... Czy uda jej się odbudować zaufanie? Czy bliskie jej niegdyś osoby wrócą do nie...