Rozdział 3

1.3K 91 0
                                    

*Thorin*

Stałem oparty o drewnianą kolumnę ze skrzyżowanymi ramionami. Obserwowałem wszystkich z boku. Beorn chodził do okoła stołu z dzbankiem mleka, nalewając białej cieczy do już pustych kubków. Selly i Bilbo mu w tym pomagali.
- To Ciebie nazywają Dębową Tarczą. Powiedz mi, czemu Azog Plugawy tak cię ściga?
- Wiesz o Azogu. Skąd?- zapytałem.
Kątem oka widziałem, że moja ukochana i jej przyjaciel wymieniają lekko przestraszone spojrzenia.
- Moi przodkowie pierwsi zamieszkali w Górach- powiedział Beorn- A potem z północy pojawili się orkowie. To Azog Plugawy zabił wielu moich krewnych. A niektórych wziął go niewoli- kątem oka zobaczyłem na jego nadgarstkach stare kajdany- Nie żeby dla niego pracowali, ale dla rozrywki. Wsadzał ich do klatek i torturował, bo to go bawiło.
Widziałem, że dłonie Selly zaczynają się dziwnie trząść.
- Czyli nie jesteś jedyny...-wypowiedź Hobbita była bardziej stwierdzeniem niż pytaniem.
- Kiedyś było nas wielu- odparł ponuro.
- A teraz zostałeś sam, prawda?
Gospodarz zmarszczył lekko brwi. Podobnie jak ja.
- Skąd to wiesz?- spytał.
Westchnął cicho.
- Gdzieś o tym słyszałem. I znam jeszcze jedną osobę, która ma to samo.
- On nie jest sam.- zaprzeczyła dziewczyna i spojrzała na Beorna- Ma jeszcze mnie...
- A ty masz jego.
Teraz kompania patrzyła na nich ze zdziwieniem.
- Powiedziałaś mu?- zapytał Beorn z lekkim przygnębieniem.
Pokiwała głową a Bilbo posmutniał. O co im chodzi?
- A czy...
- Nie- odpowiedzieli przerywając mu.
- Selly, wszystko dobrze?
- Tak... albo nie- odpowiedziała mi zmieszana.
- Zamierzasz im powiedzieć?- odpytywał się dalej Beorn.
- Nie wiem...- rzekła cicho idąc z opuszczoną głową.
- Może nam ktoś wyjaśnić co tu się dzieje?!- zawołał zniecierpliwiony Gloin.
- Chodzi o to, że...
Nie dokończył, ponieważ rozległ się huk. Blondynka potknęła się i cała zawartość tacy którą niosła łupnęła o podłogę. Aza aż zerwała się na równe nogi.
- Wszystko ok?- spytał Bilbo pomagając jej wstać.
- Chyba tak- odpowiedziała nerwowo pocierając czoło.
Spojrzała na bałagan i jęknęła cicho.
- Może lepiej ja?
Zadał to pytanie, kiedy Selly próbowała posprzątać. Kiwnęła do niego głową. Poszedł po miotłę i zabrał się za zamiatanie. O co tu chodzi? Co oni ukrywają?
- Co Wy ukrywacie? - spytałem wprost.
Patrzyli na mnie z mieszanką zdziwienia i przerażenia.
- My nic... my... to znaczy- zaczęli się jąkać.

*Selly*

I co my mamy im powiedzieć? Wiem, przyszedł już czas. Ale nie potrafię ubrać się w słowa. Widząc minę Bilba i to, że zaciska dłonie na uchwycie miotły wywnioskowałam, że też się do tego nie pali.
- Nie dam rady- szepnęłam bliska płaczu.
Spojrzałam błagalnie na mojego drugiego ojca.
- Nie dam rady- powtórzyłam.
Pojął o co mi chodzi.
Zaczął opowieść trochę z mojej trochę z jego perspektywy. Ja wtedy siedziałam z boku A mój best friend siedział z boku, otoczył mnie ramieniem próbując pocieszyć, lecz na marne. Strzała siedziała po mojej drugiej stronie trącąc mnie lekko nosem.
Przez pierwsze miesiące po tym zdarzeniu chodziły mi po głowie myśli samobójcze. Wiem, to brzmi wręcz niewyobrażalnie u małego dziecka, ale tak było. Snułam się bez celu płacząc. Użalałam się nad sobą. Straciłam chęć życia. Tak bardzo chciałam tam do nich pójść, przytulić, poczuć ich obecność i co najważniejsze: przeprosić. Za to co zrobiłam kiedyś, za to co zrobiłam wtedy. Powiedzieć jak bardzo żałuję, że uparłam się na ten idiotyczny spacer...
Bardzo często się nad tym zastanawiam. Jednak nie myślę już o samobójstwie. W końcu mam wokół siebie wiele ważnych mi osób: Bilba, Beorna, Lunę, Huberta, ich rodzeństwo, inne elfy z Rivendell i nie tylko, Bofura, całą tą kompanię, Thorina...
- ... Przygarnąłem ją do siebie- dodał Beorn- Wychowałem ją jak swoją córkę. Dopóki nie wyruszyła szukać ciebie- wskazał na Bofura.- I... To już wszystko.
Zoriętowałam się, jak kompania na mnie patrzy oraz to, że mam mokre policzki.
- Wstrętna karykatura- warknął Dwalin.
- Szkoda na niego słów- powiedziałam cicho.
- Jak go dorwę!
- Zabiję go!
- Obedrę ze skóry sukinsyna!
- Selly, nie obawiaj się. Będziemy cię chronić. Niech spróbuję Cię tknąć!
- Nie oddamy cię- dorzucił Hobbit.
Nagle westchnęłam i rozpłakałam się na dobre. Wszyscy wstali by mnie pocieszyć. Baggins objął mnie mocnej ramionami. Teraz do mnie dotarło jak oni wiele dla mnie znaczą i ile ja znaczę dla nich. Oni są moim oczkiem w głowie a ja ich. Ja ich chronię a oni mnie.
- Co się znowu stało?- spytał mnie Fili.
- Boże! Jak ja Was kocham- rozczuliłam się jeszcze bardziej.
- Oj nie płacz już. I tak obsmarkałaś mi całą marynarkę.
Parsknęłam śmiechem.
- Bez przesady. A teraz może wróćmy do tematu...
- Więc... musicie dotrzeć do Góry, nim jesienne dni przeminą- powiedział Beorn gładzac mnie delikatne po włosach.
- Zanim przeminie Dzień Durina- potwierdził Gandalf palący fajkę.
- Czasu macie coraz mniej.
- Dlatego pójdziemy przez Mroczną Puszczę...
- Którą dawno ogarnęła ciemność. Najszczersze zło pełza tam pośród drzew. Ja bym tam nie szedł, chyba, że w ostateczności.
- Ale my pójdziemy Drogą Elfów. Tak jest bezpieczne...
Thorin oderwał się od kolumny i odszedł o dwa kroki.
- Bezpieczne?- spytał z nutką kpiny Beorn.- Elfy z Mrocznej Puszczy nie są jak inne. Są miej rozważane i o wiele groźniejsze... Lecz to bez znaczenia...
Thorin odwrócił się do niego.
- Co masz na myśli?
- Na tych terenach, jest pełno orków.. I coraz więcej ich będzie. Jesteście pieszo.. Na pewno nie dojdziecie tam żywi...
Powoli ruszył w jego stronę.
- Nie lubię krasnoludów.. są zachłanne i ślepe.- wziął w garść małą białą myszkę chodzącą po stole- Nie zważają na tych, których mają za słabszych i gorszych od siebie...
Krasnolud dalej patrzył na niego spodełba nie bacząc na słowa, które obrażały ich rasę. Chwilę trwała cisza.
- Lecz z tego względu, że nienawidzę orków a w waszej kompani jest moja przybrana córka.. pomogę wam.

Pustkowie SmaugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz