Rozdział 23

867 63 4
                                    

*Selly*

Całe przed południe szliśmy skalistym gruntem. Raz pod górkę, raz z górki, raz na prostym terenie. A Góra potężniała z każdym rokiem.
- Jak tu cicho.- szepnął Bilbo, kiedy na chwilę stanęliśmy.
- Nie zawsze tak było.- powiedział mu Balin.- Kiedyś zbocza porastał Las. Wśród drzew śpiewały ptaki.
Wtedy na skale usiadł mały, brązowy ptaszek. Był to drozd. Natomiast nieco dalej usiadła Shira. Zauważyłam, że wciąż nam towarzyszy. A dlaczego? Kto wie, może, jak wszystko dobrze pójdzie, założy tu w pobliżu gniazdo.
- Spokojnie, Panie Baggins.- odezwał się Thorin.- Mamy jedzenie, wodę i czas...
Podbiegł i stanął na krawędzi skarpy patrząc na widok przed nim. A były to jakieś zniszczone miasto. Dookoła niego kłębiły się białe opary.
- Co to jest?
- Kiedyś to było miasto Dale. Teraz to ruiny, pustkowie Smauga.- odpowiedziałam.
Pamiętam to miejsce kilkaset lat temu. Było ono pełne życia a teraz?
- Niedługo będzie południe.- ogłosił książę.- Musimy w tym czasie znaleźć ukryte drzwi. Za mną!
- Zaraz! Jesteśmy na płaskowyżu? Tu mieliśmy spotkać się z Gandalfem...
- Widzisz go tutaj? Nie mamy czasu by na niego czekać. Jesteśmy sami. Naprzód!
Coś musiało się stać. Gandalf nigdy się nie spóźniał. To musiał być jakiś związek z Sarumanem. Tylko jaki? Czasem żałuję, że nie mam takich mocy jak Lady Galadriela: dalekosiężne widzenie.

Z dwie godziny po południu byliśmy na miejscu. Prawie na miejscu. Wszyscy się rozeszli w poszukiwaniu drzwi lub miejsca gdzie mogłyby być.
- I co?- zawołał po raz setny Thorin.
- Nic!- odkrzyknął po raz tysięczny Dwalin.
Obracałam się w miejscu, jednak mój świetny wzrok niczego nie zauważył.
- Jeśli mapa nie kłamie, wejście jest dokładnie nad nami!- powiedział książę z papierem w dłoniach.
No dobrze, tylko nic na to nie wskazuje. Ciekawe ile czasu minie zanim...
- Tutaj!- zawołał nagle Bilbo.
Pięć sekund.
Podeszliśmy do niego. Stał na przeciw jednej z ogromnych rzeźb krasnoluda obok głównej bramy. A tam były (w zasadzie to mogły być uznane za ozdobne wydrążenie w skale) schody. Prowadziły w górę rzeźbo- skały aż na wysoko ponad nami półkę skalną.
- Masz świetny wzrok, Panie Baggins.- pochwalił go Thorin.
Krasnoludy powoli podeszli do początku trasy. Z Bilbem na czele. Za nim Thorin i ja. Na końcu reszta.

*Bilbo*

Wspinaczka była ciężka, musieliśmy pomagać sobie nawzajem co nie było łatwe. Podczas niej miałem złe przeczucia, które bez przerwy od siebie odpychałem, próbowałem wyrzucić z głowy, na marne. Ciągle czułem, że zbliża się coś strasznego, coś bolesnego. Mimo iż Selly zapewniała mnie, że nic takiego się nie stanie, stopniowo przestałem w to wierzyć. Znów wszystko powróciło. Ale nie poddawałem się mimo, że to coś było znacznie silniejsze. Nie mogę zawieść mojej przyjaciółki, nie mogę zawieść kompanii. Obiecałem im, że pomogę odebrać to co im zabrano. Ich dom. I słowa dotrzymam. Cel już tak blisko. Wystarczy tylko zgładzić smoka i już. No właśnie: zabić największą plagę naszej Ery. Życzę powodzenia. Ale, jakoś to będzie, prawda?

Kiedy znaleźliśmy się na półce skalnej słońce już zachodziło. Powoli znikało między szczytami bardzo odległych gór. Pomarańczowe promienie padały na skalistą ścianę.
- To musi być tu.- szepnął Thorin.- Ukryte drzwi...
Odwrócił się do zmachanej drużyny z uniesionym kluczem.
- Oby ci, którzy w nas wątpili, pożałowali!
Krasnoludy zawołały radośnie.
- Dobrze, mamy klucz.- powiedział Dwalin podchodząc do ściany i przeszukując ją dłońmi.- Więc gdzieś tu.. jest dziurka...
- Ostatnie światło Dnia Durina, wskaże ci dziurkę od klucza.- powiedział cicho książę patrząc to na Dwalina to na słońce.
Nic się jednak nie działo. Czemu?
Thorin też to musiał zauważyć.
- Nori.- mruknął do rudzielca.
Krasnolud podszedł do skały, przyłożył do niej kubek i przyciskając do niego ucho delikatnie pukał w ścianę łyżeczką.
- Światło znika, szybciej!
- Uspokój się! Bo nic nie słyszę.- Nori krzyknął na kopiącego kamienną ścianę Dwalina.
- Nie ma ich tu!- szepnął Dwalin.- Nie ma!
- Rozbić ścianę!- krzyknął książę.
Bifur, Nori i Dwalin chwycili za topory.
- Mocnej! Musi ustąpić...
Na skutek uderzeń broń popękała. Z czego zrobiona jest ta skała?!
- To na nic!- zawołał.- Drzwi są zamknięte. Siłą ich nieotworzymy! Strzeże ich zaklęcie.
- Możesz coś z tym zrobić?- spytałem.
Selly spojrzała na nas niepewnie.
Powoli podeszła do ściany. Jakby ze strachem podniosła obie dłonie marszcząc brwi. Nogi ustawiła jak do biegu i wyglądała, jakby opierała się na niewidzialnej ścianie.
Przez chwilę nic się nie działo, aż nagle rozległ się głuchy huk a dziewczynę odrzuciło do tyłu. Upadła na ziemię razem ze mną, bo nie byłem przygotowany na taką siłę uderzenia.
- Wszystko dobrze.- jęknąłem powoli wstając, nie było to miękkie lądowanie.
- Niestety, nie znam krasnoludzkiej magii.- szepnęła stając z moją pomocą.
W tym momencie na naszą grupę opadła ciemna kurtyna. Słońce schowało się za szczytami by móc odpocząć po wędrówce na niebie.
- Nie, nie!- zawołał książę.
Mrok również nas ogarną.
- Ostatnie światło Dnia Durina... wskaże ci dziurkę od klucza...- ponownie przeczytał z mapy. Spojrzał na nas zdruzgotany.
- Tak jest napisane... co zrobiliśmy źle?- spojrzał na kręcącego głową Balina.- No co takiego? Balin...
- Słońce już zaszło..- rzek ponuro krasnolud.- Nic nie da się zrobić. Mieliśmy jedną szansę... Wracamy, to koniec...
- Zaczekajcie.- próbowałem ich zatrzymać.
Thorin miał minę zbitego psa. Kompania powoli schodziła w dół.
- Dokąd oni idą? Chyba się nie poddacie?!
Rozległ się brzdęk. Książę pozwolił kluczowi wypaść mu z ręki i opaść na ziemię. Byłem z zszokowany i załamany.
- Thoinie... Nie możesz się poddać...
On jedynie mnie miną wpychając mi mapę. Westchnąłem. Odwróciłem się zrezygnowany. Koło zejścia ze skrzyżowanymi ramionami i obrażoną miną stała Selly.
- Dlaczego zostałaś? - spytałem od niechcenia.
- Chcesz wiedzieć dlaczego?
- No tak...
Podeszła do mnie tak szybko, że aż się zląkłem.
- Nie po to pakowałam się w tą wyprawę, kiedy tym czasem mogłam żyć beztrosko w jakimś odludziu. Nie po to spędziłam z Tobą czasu by nauczyć cię walczyć, gdy mogłam w tym czasie porozmawiać z moim kuzynkiem o badziewiach i odpracować wtedy z nim stracony czas. Nie po to marnowałam dla Was życia, choć mogłam być już w tamtym świecie. Za bardzo ich kocham by nie pomóc im odzyskać tej przeklętej Góry nawet jak oni się poddadzą, co już zrobili, więc do cholery daj mi tą mapę!

Mechanicznie to zrobiłem. Odeszła parę kroków z nosem w kartce.
- Wiedziałaś, że zostanę?
- Są dla Ciebie jak rodzina, poza tym chciałeś odbić ich dom.
- Fakt.
Nie wiem ile czasu minęło odkąd staliśmy przy tej ścianie jak kołki główkujac nad słowami:
Stań przy szarej skale, kiedy drozd zastuka. A zachód słońca, ostatnim światłem Dnia Durina wskaże ci dziurkę od klucza...
- Zaraz, zaraz...
Spojrzałem na 'Sunny'. Stała z pochyloną głową.
- Tam jest 'Stań przy szarej skale, kiedy drozd zastuka...'
- No...
- Nie rozumiesz? Gdy tu przyszliśmy nie było żadnego stukania ani drozda!
- Czyli że... że to nie słońce było tym ostatnim światłem?
- Bingo!
- To w takim razie co nim jest?
Na to pytanie nie potrafiliśmy odpowiedzieć. Zza chmur wynurzyła się tarcza księżcya. Nagle usłyszeliśmy pukanie i stukanie. Zwróciliśmy wzrok w tamtym kierunku. Na małej skalce stał mały brązowy ptaszek. W dziobie trzymał ślimaka i próbował rozbić go o ścianę. Wtedy zdarzyła się rzecz niezwykła.
Na skałę padły jasne plamy księżycowe. Patrzyliśmy na to wmurowani w ziemię. Selly jedynie złapała mnie za rękę.
- Ostatnie światło...- szepnąłem oczarowany.
Po chwili srebrne promienie zaczęły schodzić się w jeden punkt. A w nim była...
- Znalazła się! Wracajcie! Wracajcie!- zaczęliśmy się drzeć jak opętani.- To jest blask księżycowy blask, ostatniego księżyca jesieni!
Potem zaczęliśmy się śmiać jak nienormalni.
- Gdzie jest klucz? Gdzie jest...
Spoważnialiśmy patrząc pod nogi.
- Gdzie on jest? Przecież był tu...- mruczeliśmy pod nosem.- Był tutaj...
Niechcący go kopnąłem i pewnie spadłby w przepaść, gdyby nienadepnął na niego czyjś but. But Thorina.
Spojrzał na nas, po czym powoli schylił się po niego. Kiedy znalazł się w jego dłoni na jego twarzy widniał uśmiech a reszta krasnoludów znalazła się obok niego.
Ja i Selly usunęliśmy się mu z drogi. On podszedł do wskazanego miejsca na klucz. Lekko drżącą dłonią włożył go i przekręcił. Rozległ się przygluchy dźwięk otworzonego zamka. Thorin położył dłonie na ścianie i naparł na nią. Drzwi otworzyły się do końca a w nich była jedynie ciemność...

Pustkowie SmaugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz