Rozdział 13

903 70 2
                                    

*Selly*

Thranduil zasiadł na swoim siedzisku skupionym na tym co mówię.
Opowiedziałam mu jak ją znalazłam oraz jak nie raz uratowałam mi skórę, jakie jesteśmy ważne dla siebie.
W mojej wypowiedzi nie wspomniałam ani słowem o mojej walce z Azogiem Ani o tym, że była ze mną kompania krasnoludów pod wodzą Thorina Dębowej Tarczy. Dobrze wiedziałam, że oni tu są. Nie chciałam ich wkopywać w jeszcze większe kłopoty A i tak je pewnie mają.
- Daruj mi Selly. Niewiedziałem.- król pokiwał do mnie głową.
- Miałeś do tego prawo wasza wysokość. Wybaczam ci.
- Nie jestem jednak pewnien, czy powinna tutaj przebywać.- że skrzywieniem na nią spojrzał.
Aza chyba nie do końca wybaczyła mu tą zbrodnię, gdyż wciąż siedziała ze zjeżonym futrem na karku.
- Tu akurat nie ma problemu mój Panie. Mogę ją wypuścić poza królestwo. Jest bystrym zwierzakiem i da sobie radę.
- W co wątpię- mruknął- Jeżeli mogłabyś tak zrobić, byłbym wdzięczny. A teraz możesz odejść. Mam zaraz ważne spotkanie.
Ukłoniłam się i poprowadziłam Strzałę do wyjścia.
- Posłuchaj kochana- klęknęłam przy niej.- Możesz biegać gdzie chcesz, tylko trzymaj się blisko rzeki i tej bramy rzecznej. Okej?
Pokiwała łebkiem.
- No to dobrze. A teraz leć się rozerwij...
Natychmiast wybiegła na powietrze i zniknęła wśród drzew.
Tylko żeby nie wzięła tego tak dosłownie...
Odwróciłam się słysząc kroki. Moim oczom ukazała się rudowłosa elfka oraz blondwłosy elf.
- Tauriel! Legolas!
- Selly!
Rzuciliśmy się sobie w ramiona. Tak dawno ich nie widziałam!
- Stęskniliśmy się za Tobą!
- A nawet nie wiecie jak ja za wami!
Chwyciłam ich za ręce stojąc w małym kółku. Mogłam im się lepiej przyjrzeć. Tauriel włosy urosły już do bioder, rysy twarzy zmieniły jej się na bardziej kobiece.
- Wypiękniałaś- uśmiechnęłam się do niej.
- A ty zawsze byłaś, jesteś, będziesz piękna.
- No bez przesady.
- A ja jestem powietrzem?- oburzył się książę.
Spojrzałyśmy na niego.
- Nie, przecież cię widzimy.
Zaśmiałyśmy się.
- Dobra, opowiadajcie co u was.
- A co może być. Nic się za bardzo nie dzieje. Narazie...
- A ty odnalazłaś kuzyna?
- Tak... zapewne siedzi teraz w waszych lochach...
- Co?!
- Nic .. Legi jakie spotkanie ma Thranduil?
- Spotkanie? Nic nie wiem o żadnym spotkaniu. Wiem tylko to, że mój ojciec kazał do siebie przyprowadzić Thorina...
- Jego?
- Tak.
- Idziemy podsłuchać?
- Z Tobą zawsze...
Cicho jak myszki pobiegliśmy na górę. Usiedliśmy przy samej barierce na balkonie. Mieliśmy stąd świetny widok na tron, Thranduila oraz Thorina.
-... chcesz odzyskać coś, co da ci władzę. Królewski Klejnot. Arcyklejnot.- mówił król.- Mogę ci zaproponować pewnien układ.
- Zamieniam się w słuch- mruknął książę.
- Są tam w Górze skarby o których śnię i ja. Białe kamienie, z czystego światła gwiazd. Wypuszczę cię jeżeli mi je oddasz.
Thorin odwrócił się.
- Przysługa za przysługę?
- Masz moje słowo. Słowo króla wobec króla...
- Nie mogę zaufać Thranduilowi... wielkiemu królowi. Choćby zaraz miał nadejść kres dni! Ty!- wskazał palcem na elfa- Ty nie wiesz co to honor! Widziałem jak traktujesz przyjaciół! Przyszliśmy do Ciebie głodni, bezdomni, błagaliśmy o pomoc! A ty nam jej odmówiłeś! Ty, odwróciłeś się od moich pobratymców! I tego piekła które nas zniszczyło!
Krzyknął coś w swoim języku. Sekunda... tyle wystarczyło królowi elfów na pokonanie odległości między nimi.
- Nie waż mi się mówić o ogniu smoka!- syknął mu w twarz- Ja znam jego potęgę i siłę... to ja walczyłem z potężnymi jaszczurami z północy...
Z połową jego twarzy coś się stało, lecz kiedy się od niego odsuną wróciła do normalnego stanu.
- Ostrzegałem Twojego dziadka czym skończy się jego chciwość, ale nie chciał słuchać.. jesteś taki jak on.
Wszedł powoli na tron. Zrobił ruch dłonią. Dwóch strażników złapało z obu stron krasnoluda.
- Zostań tu jeśli chcesz i gnij. Sto lat dla elfa jest jak mrugnięcie powieką. Jestem cierpliwy.. Nie śpieszy mi się.
Thorin tak się szarpał, że jeden ze strażników uderzył go pięścią w twarz aż podskoczyłam i zasłoniłam usta dłonią.
- Haidrze to nie było konieczne- mruknął Thranduil.
- Wybacz Panie.
Kiedy odchodzili widziałam krew na twarzy krasnoluda.
- Dlaczego oni się tak nienawidzą?- spytałam cicho.
- O coś poszło dawno temu, nim smok zaatakował Erebor. Jedyne co wiem to to, że my uważamy iż krasnoludy ukradły nasze bogactwa.
- I nie mogą się jakoś porozumieć.
- Pewnie i sto lat minie a i tak nic. Ojciec jest nieugięty.
- Thorin też jest uparty. Nie odpuści.
- Skąd ta pewność? Krasnoludy bywają zmienne.
- Bo go bardzo dobrze znam...
Dlaczego wszystko musi się kręcić w okół tego cholernego bogactwa?
- Selly, co miałaś na myśli że twój kuzyn jest w naszych lochach?

Pustkowie SmaugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz