*Selly*
Następnego dnia szwędałam się bez celu po królestwie. Myślałam jakby tu wyprowadzić kompanię z tego bagna, ale nic nieprzychodziło mi do głowy.
Powiedziałam Kapitance Straży i księciu prawdę. Obiecali że nic nie powiedzą. Oby dotrzymali słowa.
Kiedy zeszłam do lochów nałożyłam kaptur głęboko na oczy. Wolałam by mnie nierozpoznali.
Ich rozmowy ucichły gdy znalazłam się na dole. Zza krat patrzyli na mnie wrogo. Pewnie myśleli że to jeden z elfów.
Przechodząc obok celi Thorina zobaczyłam na ziemi pojedyńcze plamki krwi. Wtedy przypomniał mi się wczorajsze wydarzenie.
Jak błyskawica pobiegłam do mojej komnaty.
Do miski nalałam czystej wody. Włożyłam do niej chustę. Wzięłam jeszcze jakąś maść.
Chciałam iść, lecz przypomniała mi się istotna rzecz. Nie mam klucza.
Nie mogę otworzyć zamka za pomocą magii, gdyż tam są strażnicy a kluczy nie mogę ukraść. Została jedna opcja: iść to Thranduila. Z lekkim wahaniem do niego poszłam. Musiałam wymyślić jakąś wymówkę.
- Panie...
Elf przerwał rozmowę z jakim strażnikiem. Kiwnął do niego głową i elf odszedł.
- Słucham Cię Selly.
Zebrałam w siebie całą odwagę.
- Słyszałam, że jeden z więźniów jest ranny...
- Nie sądzę by powinno Cię to interesować- odparł sucho.
- Dlatego chciałam prosić o pozwolenie wejścia to jego celi i przemycie ich...
- Nie- powiedział krótko idąc sobie.
- Dlaczego?
Szłam przy nim. No... tak dokładnie to biegłam.
- Dlatego, gdyż to: po pierwsze tylko więzień a po drugie krasnolud który mnie obraził. A więc teraz odejdź i mnie niedenerwuj!
- Panie błagam cię!
Przystaną zdziwiony.
- Możliwe że do tej rany wdało się zakażenie! Jeśli umrze, moja biedna, dobra dusza tego nie przeżyje z tego względu iż mogłam mu pomóc a tego nie zrobiłam! Nie rządam wiele!
W czasie mojego błagania padłam przed nim na kolana, dłonie złożyłam jak do modlitwy (wcześniej stawiając miskę z wodą na ziemi) a moje oczy błyszczały. Patrzył na mnie i westchnął ciężko.
- Pięć minut- mruknął niechętnie.
- Och! Dziękuję, dziękuję!
Wstałam jak popażona, ukłoniłam się przed nim i pobiegłam. Słyszałam jak mruknął pod nosem "Kobiety".*Thorin*
Od rozmowy z tym elfem straciłem poczucie czasu. Bok mojej twarzy bolał niemiłosiernie, krew nie chciała zaschnąć.
Wciąż siedziałem w najgłębszym kącie mojej celi patrząc w pustkę. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać.
Myślałem o Selly. O moim aniołku. Obawiam się, że te głosiki mówiły prawdę, nie ma jej wśród reszty.
Straciłem ją...
Bez przerwy walczę ze łzami. Gdzie ona jest?
Skoro nie ma jej przy mnie, to już dla mnie bez różnicy umrzeć tu lub gdzie indziej.
Usłyszałem głosy przy kracie. Lecz byłem zbyt wykończony dołowaniem się, że nawet niechciałem zrozumieć słów.
Ktoś do mnie wszedł co zmusiło mnie do pobutki.
Szczupła postać, chyba kobiety, twarz miała ukrytą pod kapturem, w dłoniach trzymała miskę.
Patrzyliśmy na siebie długo. Po chwili postawiła naczynie na ziemi. I zrobiła coś niespodziewanego: dosłownie rzuciła mi się na szyję.*Selly*
Stanęłam przed odpowiednimi drzwiami. Wymieniłam parę słów ze strażnikiem aż pozwolił mi wejść.
Siedział tam. W najgłębszym kącie. Miał zamknięte oczy. Myślałam, że spał, kiedy przeniósł swój wzrok na mnie. Patrzyliśmy na siebie. Drżałam od środka. Wiedziałam, że niewytrzymam długo i pęknę.
Powoli postawiłam miskę na ziemi.
Podbiegłam do niego i zamknęłam jego szyję w moich ramionach. To było jak tchnienie, nie mogłam tego powstrzymać.
Poczułam, że się skrzywił.
- Kim jesteś? Zostaw mnie...
Nie rozpoznał mnie.
Chciał mnie od siebie odepchnąć, kiedy szepnęłam mu do ucha
- To ja...
Zastygł w bezruchu.
- S..Selly?
- Tak.- odpowiedziałam że łzami w oczach.
Oplutł mnie mocno w talii swoimi silnymi ramionami. Zdawało się, że śmiał się cicho i płakał jednocześnie.
- Na Durina, ty żyjesz.
Chwycił moją twarz w dłonie. Ja też położyłam mu ręce na policzkach.
- Myślałem, że Cię straciłem- szepnął a oczy mu się zaświeciły.
- Też się bałam że was nie zobaczę... ale jestem tu.
- Dlaczego uciekłaś?
- To nie było świadome. Przestraszyłam się czegoś i nogi poniosły mnie same. Potem nie miałam odwrotu.
- Przepraszam że nie było mnie przy tobie...
- To nie twoja wina - kciukami starłam jego łzy.
- Jak się tu znalazłaś?
- Dwóch strażników znalazło mnie. Uznali mnie za wroga i... oberwałam.
Zmarszczył gniewnie czoło.
- Ale nic mi nie jest.. A ty?...
Obruciłam delikatnie jego twarz by zobaczyć miejsce uderzenia.
Syknęłam cicho. Na skroni miał dwie głębokie rany i rozcięty łuk brwiowy.
Przysunęłam do siebie miskę. Zmoczoną chustą umyłam je.
- A co się działo z wami?
- Szliśmy dalej bez ścieżki. Przynajmniej dopóki niezaatakowały nas pająki.
- Pająki?
- Yhym- skrzywił się lekko z bólu- Oczywiście z opałów uratował nas Hobbit. Ale i tak niedługo potem dopadły nas zdradzieckie elfy i...
Nagle otworzył szeroko oczy.
- Nie ma Hobbita! Zgóbił się gdzieś!
- Cii... Na pewno nic mu nie jest.
- A co jeśli?
- Da sobie radę. Nie ruszaj się...
Obmyłam mu rany. Trochę mi się zeszło, bo co jakiś czas Thorin odchylał się nie chcąc mieć kolejnego kontaktu ze ścierką. Wzdychałam wtedy ciężko. Trochę to przypominało matkę, która próbowała nakarmić dziecko brokułami.
Potem nałożyłam mu maść.
- Dzięki niej rany szybciej ci się zagoją.- wyjaśniłam.
Nie odgrywał wzroku od moich oczu. Ja też.
Przybliżyłam moją twarz do jego. I złączyłam nasze usta.
Bardzo mi tego brakowało. Pogłębialiśmy go.
- Czas minął- powiedział strażnik stojący u wejścia.
Niechętnie się od niego odsunęłam.
- To do zobaczenia jutro- szepnęłam wstając.
- Jutro?- zdziwił się.
- Zaufaj mi.. I Hobbitowi.
Przesłałam mu całusa w powietrzu i wyszłam zostawiając krasnoluda w osłupieniu.Powoli szłam pustym korytarzem. Patrzyłam w dół.
I wtedy zobaczyłam coś...
Westchnęłam nosem.
Kiedy ślady zbliżyły się do mnie szybkim ruchem złapałam go pod niewidzialne ramię.
- Sądziłeś że jestem taka głupia, żeby Cię nie zobaczyć?
- Ała..! Nie! Puść mnie no!
Pociągnęłam go do pustej komnaty. Dobrze, że nikogo po drodze niespotkałam, bo pewnie wzięli by mnie za nie powiem kogo.
Puściłam jego ramię, kiedy zamknęłam za sobą starannie drzwi.
Zdjął pierścień a na jego twarzy zobaczyłam wyrzut.
- Ładnie to tak atakować innych?!
- Nie dżyj się.
- Jak mnie widziałaś?
- Mam swoje sposoby... Długo się ukrywasz?
- Odkąd zabrali kompanię, a ty?
- Też coś koło tego... Masz jakiś plan jak ich uwolnić?
- Tak, muszę jeszcze tylko zdobyć dzisiaj kluczę od ich cel i jutro o świcie mogę zacząć akcję.
- To nawet dobrze...
- Ale co?
- Bo jutro...
Uśmiechnęłam się tajemniczo. Spojrzał na mnie przestraszony.
- Co jutro?
- Jutro będziesz miał test...
- Co?!!
Zatkałam mu dłonią usta patrząc na niego gniewnie.
- Już jutro?- spytał prawie bezgłośnie.
- Tak. Musisz przygotować sobie broń.
- Ale Selly...!
- Selly? To ty?- rozległ się głos zza drzwi.
- Wkładaj pierścień- szepnęłam.
Pośpiesznie to zrobił i po chwili zniknął.
Akurat w tym momencie otworzyły się drzwi i wszedł przez nie Legolas. Miał niepewną minę.
- Cześć! - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Z kim rozmawiałaś?- rozejrzał się czujnie po sali.
- Ja? Z nikim. Po prostu... czasem nie mogę przyzwyczaić się do towarzystwa i.. gadam do siebie. To pewnie z przyzwyczajenia.
Spojrzał na mnie ze smutkiem i mnie przytulił.
- Jakbyś chciała porozmawiać to wiesz gdzie jestem.
- Dzięki.
Spojrzał na mnie jeszcze i odszedł.
Obejrzałam się parę razy w poszukiwaniu Bilba. Jednak nie wyczułam jego obecności.
Hobbit zniknął.
CZYTASZ
Pustkowie Smauga
Fanfiction(***)- Lojalność, honor, waleczne serce... Nie proszę o nic więcej.. - Pamiętaj, że zawsze będziesz miał wśród nas poważanie... (***)- Bez względu na to co się stanie.. I tak będę cię kochać..- szepnęłam i pocałowałam go. ~~~~~ Drugi tom pierwszej c...