Rozdział 6

1.1K 84 6
                                    

*Thorin*

Następnego dnia od rana wszyscy chodzili we wszystkie strony. Jedni ostrzyli swoją broń, inni zbierali zapasy, reszta wymieniała koce i łatała swoje podziurawione ubrania. Selly i Hobbit kończyli siodło dla Strzały i zajmowali się swoimi sprawami.
Także od początku dnia każdy miał co do roboty.
Około południa wyposażeni wyszliśmy na zewnątrz, gdzie w pobliżu lasu, stały naszykowane dla nas konie. Dziewczyna i Niziołek już tam byli. Przymierzali na Azie swoje dzieło.
-... Dobra A teraz wsiądź na nią- wydała polecenie.
Bilbo wykonał je. Obejrzał je.
- I jak?
- Jakoś ujdzie...
A mówiąc to przechylił się lekko na bok a siodło przekręciło się razem z nim. Baggins krzyknął boleśnie uderzając głową o podłoże a reszta jego ciała upadła zaraz po niej.
- Hmm.. chyba za słabo ścisnęłam pasek idący pod Strzałą- stwierdziła Selly w zamyśleniu.
- Ugh.. Mówisz?- stęknął trzymając się za obolałą czaszkę.
Powoli wstał. Na nogach zataczał się, jakby był pijany. Kilku krasnoludów nie mogło się powstrzymać od parsknięcia śmiechem. Ja byłem za to szczerze rozbawiony.
- Śmieszne, naprawdę- burknął do nas trzymając się kruczowo pnia jednego z drzew.
Lubię tego Hobbita.
- Ale umówiona przejażdżka na Azie nadal aktualna?- zapytała poprawiając co miała poprawić.
- Oczywiście! Nie zrezygnuje z takiej okazji, ponieważ tobie zachciało się żartów...
- No nie było specjalnie!- oburzyła się.
- Akurat!
- No.. może w części...
- I co?! Miałem rację
- Jak zawsze- przewróciła oczami.
Po załadowaniu rzeczy na konie Gandalf odszedł na bok porozmawiać z Beornem. Wsiadłem na swojego 'rumaka' patrząc na nich potajemnie.
- Dobra- Hobbit też wsiadł na warga - Kto jedzie ze mną?
- Przecież wszyscy jedziemy razem- zdziwił się Nori.
- Pytałem się kto chce się ze mną przejechać na Azie- wyjaśnił.
- Bombur, proszę cię! Miej dla niej litości!- jęknęła dziewczyna pomagając Oriemu zapiąć bagaże na grzbiecie jego konia.
Grubas od razy opuścił rękę. Selly rozejrzała się po kompanii.
- O! Bofur! Może ty!
- Ja?- przeraził się krasnolud.- Nie!
- Oj kuzynie! Przecież chciałeś!
- Ale już nie chcę!
- No chodź!
Elfka praktycznie siłą poprowadziła go do Strzały. Patrzyłem na tą scenę z lekkim rozbawieniem. Ona i jej dar przekonywania.
Kilka minut stała obok jego dając mu jakieś nauki A krasnoludy stały i się śmiały. Szczególnie, gdy Bofur nie mógł wejść na grzbiet Strzały. Na koniec (kiedy mu się w końcu udało) był cały czerwony ze wstydu i złości.
- A ty z kim będziesz jechała?- spytał z ironią.
- Z Thorinem- wskazała na mnie palcem.
- Ze mną?- zdziwiłem się- Ale...
- Proooszę!- zawyła robiąc słodkie oczka.
Urok jej paczałem przełamał mnie. Będę musiał nad tym popracować.
- No dobrze- zgodziłem się.
- Fajnie, ale ja prowadzę!
- Co?
- Nie rób takiej głupiej miny tylko zrób miejsce damie!
Ona jest niemożliwa. Nie wiem już w jakiej wersji ją wolę: wszystko wiedzącej paniusi, twardej wojowniczce czy słodkiej, słabej, kruchej dziewczynce. Ma bardzo wiele twarzy a i tak pewnie wszystkich nie poznałem. Z wierzchu wydaje się silna bo taką próbuje być. Jednak w środku ma delikatne serce i duszę, które wiele przeszło. Tak jak ja. Jest moim odzwierciedleniem.
- Selly 'róbcie co mówię' wkracza do akcji- zachichotał Bilbo.
- Ty mi lepiej nie podskakuj- pogroziła mu zgrabnie wskakując na miejsce przede mną. Kątem oka widziałem, że Bofur łypie na nas spode łba a reszta przygląda się nam podejźliwie.
- Gandalfie!- zawołałem- Czas ucieka!
Miał do nas iść, jednak wielki człowiek zatrzymał go czymś jeszcze.
Westchnąłem nosem.
- Następny przystanek: Mroczna Puszcza. Jak ja dawno nie byłam w tym lesie!
- Nie jestem do końca pewnien, czy można ją nazwać lasem- odezwał się Dwalin.
- A dlaczego nie? Są drzewa, co prawda bez liści, ciemność...
- Rośliny które nie są roślinami, zwierzęta, które dawno poumierały, ciężkie powietrze, które dawno wiatru nie widziało, - wyliczał Bilbo- Niebezpieczne, zmutowane pająki, mnóstwo pajęczyn, nieprzenikniona ciemność, ma się halucynacje jak po...
- Skąd ty to wszytko bierzesz, co?- spytała sarkastycznie elfka.
- Z głowy. Jestem mądry- powiedział dumnie.
- Yhym, nawet za nadto- mruknęła.
- A tak poważnie skąd to wiesz?- spytał zdziwiony Dori.
- Słuchało się różnych ludzi, czytało się różne książki. Każdy ma wyobraźnię... A tak na poważne to wyczytałem z myśli Beorna.
- Ha ha!- zaśmiał się Nori klaszcząc w dłonie- Brawo! Super dowcip! Ha ha.
Wszyscy się zaśmiali prócz Selly.
- Ha ha. Jakoś go nie łapię- powiedział Bilbo.
Nagle zapadła cisza.
- Myślisz, że był w tamtych stronach?- spytała dziewczyna.
- To bardzo może...
- Co miałeś na myśli mówiąc, że wyczytałeś mu w myślach?- spytał dociekliwie Dwalin.
- Selly mnie tego nauczyła- odparł nim ona to zrobiła.
- Czego cię nauczyła?
- Czytania w myślach z oczu oraz z postawy i zachowania danej osoby. To nie jest trudne. Jak się ktoś z kimś pokłóci to widać to na pierwszy rzut oka.
- No tak.
- I sprawa się wyjaśniła.
- Selly, opowiedz nam o swoim dzieciństwie tutaj!- zawołał Ori.

*Bilbo*

Selly zaśmiała się i zaczęła opowieść. Mówiła to tak swobodnie, bez smutku. Każdą chwilę tutaj wspominała bardzo dobrze.
Słuchając jej zauważyłem, że złapała za swoimi plecami dłoń krasnoluda. Kompania jakoś tego nie zauważyła bo słuchała dalej.
Bofur musiał zauważyć ten gest, gdyż zacisnął pięści i zmarszczył lekko brwi.
- Wszystko dobrze?- spytałem cicho.
- Nie do końca- mruknął.
Dalej patrzył na ich splecione ręce. Westchnąłem ciężko.
- Bofur...
- Ty coś wiesz!
- Ja?
- Tak! Wiesz co pomiędzy nimi jest.
- Niby skąd to wiesz?
- Wyczytałem z twoich oczu, postawy i zachowania- odgryzł się.
Prychnąłem z irytacją. Cicho zmusiłem Strzałę do marszu a zatrzymałem ją zdala od wzroku i słuchu innych.
Zeskoczyliśmy z jej grzebietu. Ja stanąłem przy jej głowie głaszcząc go czule.
- No więc?
- No więc co?- zdenerwowałem się.
- Nie kłam w żywe oczy!
- Absolutnie nie będę kłamał w żywe oczy!
Krasnolud wziął parę wdechów i ochłoną.
- Pytam się Ciebie czy Selly i Thorin są razem-razem- powiedział spokojniej.
Zawahałem się. Nie chciałem mu powiedzieć źle.
- Tak.. chyba są...
Bofur ze złością patrzył na oddaloną grubkę.
- A co w tym złego?- zdziwiłem się.
- Co w tym złego?- wybuchł- Co w tym złego?! To jest moja siostra!
- No i?- dalej nie widziałem problemu.
- Nie rozumiesz?!
- Chyba nie bardzo.
- Brat przeważnie nie jest zadowolony, że jakiś koleś dotyka jego siostry! Muszę ją chronić!- zaczął chaotycznie chodzić w tę i we w tę.
- Po pierwsze: ten koleś to wasz dowódca. A jemu ufacie bezgranicznie, tak?
- Tak! Ale ja nie ufam mu w takich sprawach!
- Ale przed czym chcesz ją chronić?- dopytywałem się dalej marszcząc brwi.
- Przed czym?! Nie wiem! Przed życiem! Dobrze wiesz ile ona przeszła! Nie mogę pozwolić by jeszcze bardziej cierpiała!
- Bofur, ja cię bardzo dobrze rozumiem. Ale raczej stawanie jej na drodze szczęścia nic nie zdziała...
- W jakiej drodze szczęścia?! O czym ty do mnie mówisz?! A co jeżeli ją skrzywdzi?! Zdradzi! Będzie jeszcze bardziej cierpieć i...
- Na wszystkie świętości, Bofur!- krzyknąłem nagle- Opamiętaj się! Nie możesz bez przerwy kierować jej życiem! Jest już dorosła! Pozwól jej uczyć się na błędach! Zachowujesz się w tej chwili jak nadopiekuńczy tatusiek!
- Ale ona...!
- Bardzo dobrze wiem co przeżyła. Ale jakbyś nie zauważył ona nie taża się po ziemi, nie płacze i nie użala się nad tym co było! Ona żyje jutrem! Jest pozytywnie na wszytko nastawiona. Nie zamknęła się w sobie. Dlaczego chcesz zniszczyć to, że żyje przy nim?!
Po tym lekko bolało mnie zdarte gardło. Ale chyba przyniosło efekty: krasnolud patrzył na mnie ze skruchą i wstydem.
- Przepraszam- powiedział cicho- Chyba masz rację...
- Musisz zrozumieć, że nie przed wszystkim ją obronisz - położyłem mu rękę na ramieniu- Za to musisz ją wspierać. W każdych chwilach: i tych dobrych i tych złych.
Pokiwał głową i uśmiechnął się do mnie.
- Dzięki. Dobry z Ciebie przyjaciel Bilbo.
Też położył mi dłoń na barku.
Powoli wsiedliśmy na warga i wróciliśmy z powrotem.
- Wszystko Okej? Słyszeliśmy krzyki- zaniepokoili się.
- Tak. Wszystko dobrze- odpowiedzieliśmy z uśmiechem.
Jednak zniknął on szybko z naszych twarzy, gdyż za naszymi plecami rozległo się złowrogie krakanie kruków. Nie wróżyło to nic dobrego.
- Jedźcie! Dopóki macie światło!- zawołał Beorna.- Wasi wrogowie są blisko!
Gandalf szybko wskoczył na swojego konia i galopem pojechaliśmy za nim a sylwetka gospodarza malała za naszymi plecami.

Pustkowie SmaugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz