*Thorin*
- Nie pamiętam tego miejsca- mruczał pod nosem Balin.- Wszystko jest takie obce.
- Nie mogła tak po prostu zniknąć!
- A może ją przenieśli?
- Tu też jej nie ma!
Jak to możliwe?! Jakim cudem zgubiliśmy ścieżkę?! Nie mogę sobie przypomnieć co działo się kilka godzin a nawet minut temu. Czarodziej miał rację: kto raz zejdzie ze ścieżki już nigdy jej nie znajdzie.
Humor miałem okropny, niewiedziałem dlaczego. Musiałem prowadzić moich braci, a nawet niewiedziałem dokąd iść.
Nie wiem kiedy, nie wiem o której godzinie Ori znalazł coś na ziemi.
- Patrzcie- szepnął.
- To przecież kapciuch!- zawołał Dori- Gdzieś tu, mieszkają krasnoludy!
- Krasnoludy z Gór Błękitnych, wiadomo- powiedział Bofur biorąc go do ręki- Jest taki sam jak mój...
- Bo to twój kapciuch!- powiedział Bilbo- Nie rozumiesz? My się kręcimy w kółko! Zgubiliśmy się!
- To nieprawda!- zaprzeczyłem- Wciąż idziemy na wschód.
- Gdzie tu jest wschód? Nie widać słońca!- zawołał Dori.
- Taki z ciebie geniusz?...
Nie wsłuchałem się w dalszą dyskusję, gdyż coś usłyszałem. Bardzo daleki krzyk... Kobiety i skowłot jakiegoś psa...
Popatrzyłem po przepychającej się kompanii... brakowało Selly.
- Ona nie żyje- szepnął jakiś paskudny głos- Nie żyje!
Kilka innych głosików zachichotało.
To na pewno nie były głosy w mojej głowie.
- Co to było?- spytałem siebie na głos.- Dosyć tego! Cisza!
Krasnoludy uspokoiły się.
- Ktoś nas obserwuje...*Selly*
Przebudziłam się ze strasznym bólem głowy. Nie mogłam przypomnieć sobie, co się stało ale jednego byłam pewna: nie jestem już w tym okropnym lesie.
Ostrożnie uchyliłam powieki. Miałam racje: leżałam na wielkim łóżku. Pokój był o drewnianych ścianach i meblach oraz miał wielkie okno z balkonem.
Bardzo powoli usiadłam. Miałam mroczki przed oczami. Dotknęłam obolałej głowy. Delikatnie zdjęłam z niej bandaż.
Wtedy mnie oświeciło. Szelest, straszny ból, pisk Azy, ciemność... Aza! !
Gwałtownie się podniosłam co spowodowało ostre zawroty głowy. Chwyciłam się poręczy łóżka by nie upaść.
Nie ma jej przy mnie. Gdzie ja w ogóle jestem?!
Podpierając się o przypadkowe przedmioty wyszłam na balkon. I już znałam odpowiedź. Tylko... co ja ty robię?
Spojrzałam w bok. Przez most prowadzący do głównej bramy szła kolumna leśnych elfów. Z jęcami. To przecież moi przyjaciele!
Chciałam ich zawołać, lecz zaschniętę gardło mi na to nie pozwoliło.
Ktoś wszedł do pokoju. Szybko odwróciłam. Był to strażnik oraz medyk.
- Panienka się obudziła- lekarz uśmiechnął się przyjaźnie.
- Jestem Selly córka Syrwila i Seleny - powiedziałam.
- Wiem. Jak się czujesz?
- Dobrze. Co ja tu robię?
- Cóż...
- Skoro dobrze się czujesz muszę odprowadzić się pod jego wysokość- powiedział strażnik.
- Więc prowadź.
W zasadzie to tak jakby ja prowadziłam. Elf ledwo za mną nadążał. Im szybciej to wyjaśnię tym lepiej. Aha, i muszę wiedzieć gdzie jest Strzała. Jak jej coś zrobili to pożałują, że się urodzili.
Jak huragan wpadłam do sali tronowej.
- Ach, Selly!
Na swoim tronie siedział Thranduil. Nic się niezmienił. Blond włosy, korona ze splecionych gałęzi i złotych liści.
- Witaj Panie.
Dumnie stanęłam przed jego obliczem.
- Zapytam w prost: jak się tu znalazłam i dlaczego obudziłam się w takim stanie jakim byłam?
- No więc, dwóch strażników patrolowało las i natknęli się na Ciebie. Z pozorów myśleli, że to ork, gdyż był przy tobie warg. Nie poznali Cię od razu, dopiero, kiedy straciłaś przytomność. Nie martw się, już ich ochrzaniłem...
- To w jaki sposób traktujesz swoich poddanych to nie moja sprawa. A gdzie jest ten warg?
- Dlaczego to cię interesuje?
- Odpowiedz jak grzecznie pytają!- warknęłam.
Dosłownie byłam na skraju wytrzymałości.
- Trafiła na rzeź. Skóra takiego warga jest nam potrzebna, ale niemartw się...
- Nie martw się?!
Pobiegłam do lochów nie zważając na ich nawoływania. Musiałam uratować moją przyjaciółkę!
- Bądź grzecznym wargiem i się nie ruszaj... Nie ruszaj się!!
Słyszałam takie krzyki i piski.
Jak tornado prawie wyrwałam drzwi z zawiasów. Jakiś strażnik stał nas skutą Azą. Uniósł sztylet.
- Nie!!- wrzasnęłam.
Za pomocą magii rozbroiłam go. Spojrzał na mnie zdumiony. Pobiegłam do białego warga. Za pomocą kilku zaklęć zdjęłam z niej kajdany i sznury. Od razu się w siebie wtuliliśmy.
- Już dobrze- szeptałam jej do ucha.- Jestem przy tobie.
Długo trwaliśmy w tej chwili. W tym czasie do komnaty wbiegł władca Leśnych Elfów.
- Co to znaczy?- zdziwił się.
- Chciałeś zabić moją przyjaciółkę- szepnęłam w jej futerko.
- Przyjaciółkę? Chyba musimy sobie coś wyjaśnić.
- Chyba musimy...~~~~~~~~~~~~~~~
I szczęśliwego Nowego Roku :*
Rozdział wyjątkowo krótki, ale wiadomo: Święta i nie mam weny xD
Do następnego!
CZYTASZ
Pustkowie Smauga
Fanfiction(***)- Lojalność, honor, waleczne serce... Nie proszę o nic więcej.. - Pamiętaj, że zawsze będziesz miał wśród nas poważanie... (***)- Bez względu na to co się stanie.. I tak będę cię kochać..- szepnęłam i pocałowałam go. ~~~~~ Drugi tom pierwszej c...