*Selly*
- Słuchamy wyjaśnień.
- Ale jakich?
- Przede wszystkim tych; jakim cudem nasz Bilbo walczy jak zawodowiec i o co chodzi z tym całym testem.
Spojrzałam na Bilba. Ten uśmiechnął się do mnie pokazując, że oddaje mi głos.
Z cichym westchnięciem zaczęłam opowieść. Od A do Z, od deski do deski, jak to się zaczęło, na mój genialny pomysł, od pierwszej lekcji do ostatniej aż do teraz.
Krasnoludy z każdym moim słowem były coraz bardziej zdumione. Ciężko było im w to uwierzyć.
- A wszystko to się działo pod waszym czujnym wzrokiem- zakończyłam. W końcu.
- Ale o co chodzi z tym testem?
- Był on stworzony dla mnie. Chciałam zobaczyć czy aby na pewno Bilbo sobie poradzi, co innego ćwiczenia a co innego bitwa, co nie? Nad niektórymi rzeczami musimy jeszcze popracować ale tak to jest Okej.
- Na pewno nic wam nie jest?
- Ja już mówiłam co mi jest. A Bilbo...
Spojrzałam na niego niepewnie.
- Co?- spytał głupio.
- Co ci jest w rękę?
- Którą, tą?- pomachał zdrową.
- Nie, w tą drugą.
Bystre oczy kompanów musiały zauważyć, że Hobbit trzyma prawą rękę wciąż w tej samej pozycji.
- A tą! Ta to...- zaciął się.
Niechętnie zdjął z niej czarną, skórzaną rękawiczkę i podwinął rękaw. Całe jego przedramię, od dłoni do łokcia było zabandażowane i usztywnione dwiema deskami.
- A co ci się stało?
- Jakby to tak nazwać po ludzku... Selly jak ty to powiedziałaś?
- Skręcenie i złamanie w jednym- odpowiedziałam.
- Wzasadzie już nie boli.
- Słabo kłamiesz- prychnęłam.
- Ona jednak słabiej boli niż bok i...
- A to jest coś jeszcze prócz ręki?
Zapadła cisza. Niziołek lekko spanikował.
- Jak jakby?- wyjąkł.
- Widziałem jak ork rzucił w waszą stronę sztylet. Czy któregoś z was trafiło?
- ...No mnie.
- Oberwałeś?!
- Tak... W bok już mówiłem... Ale nic mi nie jest!- wybuchł nagle- Serio, wszystko jest w porządku.
- To znaczy chyba- powiedziałam cicho i sennie.
- To co teraz? Mamy jakiś plan?- zmienił temat.
- Musimy dostać się do Miasta. Wyposażyć się A potem zobaczymy.
- A mamy pewność, że nas nie zdradzi?- spytał Dwalin.
- Nie mamy- powiedział Thorin.
- Yy.. za to mamy mały problem- powiedział Balin, który liczył pieniądze.- Mamy o dziesięć monet za mało.
Podczas gdy każdy przeszukiwał kieszenie Bilbo przyłożył mi dłoń do czoła sprawdzając temperaturę. Tak, miałam gorączkę. Nie mówiłam wam: kiedy się teleportowaliśmy przez przypadek puściłam rękę Bilba. On spadł na twardy ląd a ja wpadłam do lodowatej rzeki. No i się pochorowałam. A Bilbo chodzi obolały i przez upadek zwichnął sobie kostkę. Nie wiem co by było dla niego lepsze; choroba czy to.
- Mogę Cię o coś spytać?
- No możesz.
- Właściwie skąd wziąłeś broń?
Spojrzał na mnie dziwnie. Wytrzeszczyłam oczy.
- Żartujesz sobie?
Krasnoludy na nas spojrzały.
- Pożyczyłem sobie- powiedział bawiąc się opatrunkiem.- Nie wiem czy im to oddam.- dodał lekko- Ale mają za to co zrobili tobie.
Wskazał na Thorina. Zdziwił się, lecz uśmiechnął.
- Z tymi drzwiami też?- spytał.
Zamyślił się.
- No tak. Teraz jesteśmy z nimi kwita- odparł.- Oko za oko.
- Dzięki.
- Co ja z wami mam- westchnęłam załamana.- Wracając do domu masz im to oddać, zrozumiano?
Hobbit nagle posmutniał. Opuścił wzrok.
- Co jest? Przecież na pewno tam wrócisz!
- Nie w tym rzecz- powiedział oglądając swoje palce.
- To w czym?
- Ja nawet nie wiem czy chcę tam wrócić.- spojrzał na mnie- Nie ciągnie mnie już tak. Nic mnie tam nie trzyma.
- A rodzina? Przyjaciele?
- Wy jesteście moimi przyjaciółmi. A rodziny nie mam... szkoda że to już prawie koniec wyprawy.
- Spokojnie, jeszcze to happy end'u daleka droga. Zdążysz się zniechęcić.
- Jakbym mógł cofnąć czas to chciałbym się znaleźć w tym dniu kiedy was poznałem- rozmarzył się.
- Czyli w dniu kiedy splądrowaliśmy ci spiżarnię?- zaśmiał się Kili.
- Tak- uśmiechnął się- Właśnie w tym. Teraz zamiast niej wystarczy mi worek kartofli i do przodu.
Razem parsknęliśmy śmiech. Nagle Bilbo spuścił głowę krzywiąc się i dotykając, pod marynarką, dłonią rannego miejsca.
- Co się dzieje?- spytałam zaniepokojona.
Niewyraźnie pokręcił głową.
- Nic- szepnął że tylko ja to usłyszałam- Jeszcze chyba nie mogę się śmiać.
Wyjął rękę spod marynarki. Rzucił na nią okiem i natychmiast zacisnął dłoń w pięść. Głupi, myślał, że niezauważyłam na niej krwi.
Podszedł do nas Bard (Tak się nazywał człowiek).
- Pieniądze! Szybko!
- Zapłacimy, kiedy będziemy na miejscu. Dopiero wtedy.- mruknął Thorin.
- Jeśli chcecie tam dopłynąć zapłacicie. Tam są strażnicy.
Odwróciliśmy głowy. Wśród otaczającej nas mgły mogliśmy dostrzec zarys jakiegoś portu.
Bard wziął monety i polecił nam schować się do beczek. Większość krasnoludów nie Była z tego powodu zadowolona.
- A co z...?- człowiek wskazał głową na Azę.
Zapomniałam o niej!
Zaprowadziłam ją w kąt gdzie, mam nadzieję, nikt nie będzie chodzić. Kazałam jej się położyć i nałożyłam na nią pelerynę- niewidkę. (Nie sądziłam, że wciąż ją mam).
Wpakowałam się do pustej baryłki. Bilbo miał w swojej beczce dziurkę i widział co się dzieje
- Co on robi?- spytał szeptem Dwalin.
- Rozmawia z kimś... Pokazuje dokładnie na nas!... Ściskają sobie dłonie!
- Że co?- warknął Thorin.
- Łajdak! Sprzedał nas- oburzył się Dwalin.
Usłyszeliśmy dziwne dźwięki, jakby dźwiga. Wszyscy spojrzeliśmy w górę. Po sekundzie do beczek wpadały złowione ryby. Słyszałam ich jęki obrzydzenia.
Została już moja beczka. Czekałam na obślizgłe ryby ale zamiast tego była... woda!
Wstrzymałam oddech chowając twarz w kolanach.
Myślałam, że chcą mnie utopić, kiedy mrożona woda się skończyła i zaczęły się ryby. Byłam w 50% w wodzie i 50% w rybach. To chyba cud, że nie było mnie widać.
Drżąc z zimna przeklinałam mój pechowy dzień.
Płynęliśmy dalej, aż do bramy Miasta na Jeziorze. Przycisnęłam ucho do ścianki by lepiej słyszeć co się dzieje.
CZYTASZ
Pustkowie Smauga
Fanfiction(***)- Lojalność, honor, waleczne serce... Nie proszę o nic więcej.. - Pamiętaj, że zawsze będziesz miał wśród nas poważanie... (***)- Bez względu na to co się stanie.. I tak będę cię kochać..- szepnęłam i pocałowałam go. ~~~~~ Drugi tom pierwszej c...