4

5K 311 17
                                    

On to się mnie nanosi! Na murku musiałam zasnąć. Nie wiem dlaczego miałam takie ataki snu. Zazwyczaj spałam conajwyżej sześć godzin a teraz dziesięć! Zasypiałam nie ważne w jakim miejscu.

Gdy się obudziłam do komnaty Michael przyniósł mi śniadanie, w skład wchodziły naleśniki w syropie klonowym i kakao. Nie wstając z łóżka zjadłam posiłek i dalej leżałam tuląc się w pościeli. Najchętniej przeleżałam tak bym wieczność ale wstałam.

Spodziewałam się, ze względu, że to mój trzeci dzień przemiany jakiś efektów. Kły czy lepszy wzrok. Czułam się normalnie. Jedyną niezwykłą rzeczą była moja noga, która wyglądała i czuła się jakby wcale wczoraj nie zeszkoczyła z balkonu.

Na komodzie koło łóżka leżał mój telefon. Ucieszona wybrałam numer do mamy.

Połączenie~ Mama

- Greys, kochanie! - usłuszałam głos mojej mamy.- Przepraszam Cię za wszystko. Nie wiesz co bym zrobiła by cofnąć czas. Zapewne wszystko wiesz.

- Mamo? Nie wiesz jak miło mi cię słyszeć! Wszystko jest dobrze pozatym, że chcę do domu, nie chcę być wampirem, chcę wszędzie byle nie tu! - zaczęłam histeryzować. - Greys, wszystko będzie w porządku.

Gdzieś już to słyszałam.

- Mamo, dlaczego ja? - rozpłakałam się na myśl, że dzisiaj o tej porze mogłam się wściekać na uczelni za złą ocenę czy żartować razem z przyjaciółmi, a po powrocie do domu razem z mamą gotować obiad.

- Jack się tobą zajmie. Będziemy w kontakcie słonko, a za jakiś czas będziesz normalnie mogła chodzić ulicami Paryża. - uspakajała mnie słysząc mój szloch.

- W postaci wampira. -odrzekłam i się rozłączyłam.

***

Do pokoju wszedł Jack.

- Wszystko w porządku? - zapytał.

- Nie! Nic nie jest w porządku. Ja nie chcę, nie rozumiesz? Nie chcę tu zostać ani chwili dłużej, nie chcę stać się potworem! - krzyczałam dławiąc się łzami.
Jack ze swoją szybkością podbiegł do mnie przyciągając mnie do ściany. Nasze ciała przylegały do siebie, kiedy patrzyliśmy sobie prosto w oczy.

- Nie chcę Cię stracić.- wyszeptał. Poczułam pragnienie bliskości. Złączyliśmy nasze usta w namiętny pocałunek. Przyciągnął mnie do łóżka powoli rozbierając dopóki nie zostałam w samej bieliźnie. Potem nadeszła moja kolej, uniósł ręce, a ja ściągnęłam z niego T-shirt odsłaniając jego umięśniony tors. Następnie uklękłam by zdjąć z niego spodnie.

- Jesteś tego pewna? -zapytał. Odpowiedziałam mu uwodzicielskim uśmiechem i kiwnięciem głowy. Zachęcony ściągnął ze mnie bieliznę. Kochaliśmy się namiętnie i czule. Tego potrzebowałam. Nieważne, że był środek dnia. Tutaj nikt nam nie przeszkadzał. Dokładnie pieścił każdy zakątek mojego ciała. Krzycząc jego imię tylko dopingowałam go do dalszych pieszczot.

- Kocham Cię. - wyszeptał do mnie całując płatek mojego ucha. - Jesteś najwspanialszą kobietą, jaka mi się przytrafiła. - słysząc jego słowa podciągnęłam pierzynę czując, że się czerwienie.

- Nie. - powiedział i odsłonił moje ciało. - Chcę Ciebie widzieć. - uśmiechnął się zadziornie, a ja wtuliłam się w niego. Kochałam się z wampirem. Zmęczona zasnęłam.

***

Obudziłam się w nocy. Obok mnie nie było już Jack'a.

Świetnie, spałaś cały dzień to siedź w nocy.

Ziewnęłam przeciągając się. Nałożyłam na siebie szlafrok i zeszłam do holu.

- Dobry Wieczór, Panienko. - przeraziłam się widząc Michaela stojącego przed oknem.

- Michael, gdzie jest Jack? -wyszeptałam do lokaja.

-Pan poszedł spożyć coś bardziej krwistego. - odrzekł. Przypomniało mi się, że wampiry z legend piją ludzką krew. Na myśl tego obeszły mnie mdłości.

- Lludzką krew? -zająkałam się.

- Proszę się nie martwić panno Greyses, Ci ludzie są upadkiem narodu. Nikt o nich nie pamięta. - niemogąc tego słuchać wbiegłam na górę do pokoju. Na schodach poczułam zawrót głowy. W komnacie powtórzył się z większą siłą przez co runęłam na podłogę.
Poczułam chwilowy paraliż.

- Pomocy! - krzyknęłam. W pokoju z nikąd znalazł się Jack.

- Część przemiany. - przestraszony powiedział uspakajając tym bardziej siebie, a nie mnie. Paraliż nie ustępował.

Jack pożołył mnie na łóżku i odgarniając włosy z mojej twarzy dokładnie jej się przyglądał.

- Twoja opalona karnacja znikła, w bladości Ci o wiele lepiej. - skomentował dokładnie mi się przyglądając. Ja skupiałam jedynie całe swoje siły by czymkolwiek poruszyć. Jack trzymał mnie za rękę mocno ją ściskając. Kochałam tego wampira. Jego troskę o mnie i ten wzrok czule mnie obserwujący. Darzyłam go uczuciem, a on mnie.

***

Rano był przy mnie.
- Jak się czujesz? - zapytał. - Możesz poruszać się?

Zaczęłam ruszać każdą częścią ciała upewniając się, że paraliż minął. Lekko się uśmiechnęłam chcąc wstać ale mnie przytrzymał.

- Leż. - rozkazał. Nie spierałam się i dalej leżałam. - Zaraz wrócę. Przyniosę ci coś do jedzenia. - przewróciłam oczami czując się jak niepełnosprawna umysłowo. Sama mogłam sobie przynieść. Chciałam wyskoczyć z łóżka i wtedy coś się stało. Nagle znalazłam się za siedzącym dotychczas Jack'iem. Mężczyzna rozszerzył do mnie oczy uśmiechając się dumnie.

- Jak? - zaskoczona zapytałam.

- Transformacja, zyskałaś szybkość wampira kwiatuszku.

-Kwiatuszku? - powtórzyłam chichocząc. - Tak, zawsze chciałem mieć swojego kwiatuszka.

- Swojego?

- Tylko swojego.- uśmiechnęliśmy się do siebie i wtuleni razem zeszliśmy do jadalni, gdzie podane zostało już śniadanie. Jak Michael to robił? Zwykły, staruszek?

______________________________

Witam! Mamy nowy rok :3 Mam nadzieje, że wypełniony zostanie książkami :D !

Wcielona- Wampiry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz