Gdzie ja jestem? Siedziałam w ponurym pomieszczeniu. Ubranie miałam podarte, czułam jak z czubka głowy ciurkiem leci mi krew. Moje ręce i nogi skrępowane zostały grubym sznurem. Próbowałam nadaremno wstać.
Nagle z nikąd pojawił się jakiś człowiek. Porywacz? W ciemnościach mogłam tylko ujrzeć jego oczy, duże zielone, świecące jak u kota.
- Kim jesteś? - zapytałam czołgając się do ściany.
- Ja? Nie martw się, wyłącznie twoim koszmarem. - uśmiechnął się szyderczo. Znienacka rzucił nóż, który wylądował mi tuż obok głowy wbijając się w kamienną szczelinę ściany.
- Czego chcesz? - mówiłam spokojnie. Byłam pewna, że nic mi nie zrobi.
- Ostrzec Cię. Nie każdy jest córką Lucyfera, ale zapewniam, że każdy takiej nie tylko ciała pragnie ale i władzy. - szeptał.
- Możesz dokładniej? - zamrudziłam ale nagle wszystko rozpłynęło się.Obudziłam się.
Pod wpływem impulsu podniosłam się uderzając czołem o półkę wyżej.
- Auć! - zaskomlałam. W komnacie spałam sama, Jack'a nie było.Pieprzony pan obrażalski.
Panował środek nocy, ale ja nie musiałam już spać. Ubrałam szlafrok zakrywając bieliznę i zeszłam na dół. W pewnym momencie poczułam na swojej szyi owy wisior od Victora.
Nie przypominałam sobie bym go zakładała... Ten koszmar coś oznaczał? Nie byłam pewna, dlatego postanowiłam zapytać o to Michaela. Mojego speca od wszystkiego. Nawet wiedział, które podpaski są najlepsze, gdy staliśmy w markecie. Ale to już inna historia...Michael, nieśpiący człowiek jak zwykle, gdy był potrzebny siedział przy swoim salonowym stoliku czytając jakąś ogromną książkę.
- Michaelu? - szeptnęłam przysiadając się obok. Lokaj podniósł głowę znad pisma zwracając wzrok na mnie.
- Tak, proszę Pani. W czym mogę pomóc? - zarzekł.
- Widzisz, mam od niedawna koszmary, dokładniej od przemiany. Mam wrażenie, że one mi coś mówią, o rzeczywistości, mogą coś oznaczać? - zaczęłam tłumaczyć.Staruszek przyjrzał mi się dokładnie. Mimo, że siedzieliśmy przy kominku musiałam otulić się bardziej szlafrokiem by nie czuć chłodu z nikąd.
- Myślę, że tak. - szepnął.
- Możesz rozwinąć?
- Kiedyś to właśnie sny pomagały dojść do prawdy wampirom. Wtedy wówczas bywało wiele zagrożeń. Inny gatunek ludzi Ertnowie z przeznaczenia niegdyś odnajdywali swojego podopiecznego ukazując się im pod postacią koszmaru. Żyli jako normalni ludzie, poznając wszystko co zagraża wam. Zdarzało się też kilku buntowników przez co wampiry zaczęły brać różnego typu zielska przeciw koszmarom. Teraz nie często widuje się druha koszmarów.
- Czy to dla mnie źle? - popatrzyłam w jarzące się płomienie ognia.
- Co powiedział Ci ten Ertn? - spytał na co opowiedziałam mu mój koszmar. Przytaknął i chwilę milczał po czym spuścił wzrok na moją szyję na której widniał wisior.
- Tak... interesujące. Myślę, że nie powinnaś się niego pozbywać. Jego groźby mogą mieć w tym wiele prawdy.
Dotknęłam biżuterii. - To coś ma związek z Victorem, prawda? Jack nie mówi mi wszystkiego. Michaelu, ja ślepa czy głucha nie jestem. Widzę, że nie jestem tu tylko dla nauk czy towarzystwa. W każdej chwili mogłabym przeprowadzić się do miasta i żyć tam jako wampir w człowieczej skórze.
- Pani, nie ma nic czego teraz możesz się obawiać - odparł i wyszedł.
Zaczęłam się od pewnego czasu zastanawiać nad celem swojego pobytu tutaj. Z Jack'iem nie było najlepiej jeśli chodzi o nas, okłamywał mnie. Nic szczególnego nie potrzebowałam. W sumie mogłabym przychodzić tutaj tylko w potrzebie, a ten czas w mieście zostawić na poukładanie sobie życia. Przecież jak zostałam "porwana" miałam tam własne życie. Dom, szkoła, przyjaciele, pasje.
Właśnie teraz uzmysłowiłam sobie, że nie ja tu jestem pępkiem świata, nie jestem jedyną wampirzycą w tym świecie i powinnam sobie radzić tak jak inni- sama.Nastawał już ranek, gdy ja pakowałam swoje dwie walizki. Może zostałam tu przywieziona bez nuczego, ale zadbali o mnie wystarczająco by zastanawiać się co zabrać by zmieściły się rzeczy w walizkach. Zapowiadała się dzisiaj piękna pogoda, przez co dostałam niezwykłych chęci wyjścia stąd na dobre.
Jeszcze tylko kilka telefonów...
Na początku chciałam zadzwonić do mamy, jednak uznałam to za zbędny telefon. Nie interesowała się mną od chwili porwania powtarzając, że tutaj jestem bezpieczna. Nawet na jeden dzień nie przyjechała.
Po pierwsze, nie miałam gdzie zamieszkać. Skierowałam się z tym pytaniem do Kate, ale jak na złość miała gości, Mat to samo. Podczas sygnału połączenia do Henrego, zwiesiłam je bojąc się jego reakcji. Wyszedł najgorzej przez moją przemianę.Ostatecznie wyszło, że przez kolejne dwadzieścia cztery godziny będę włóczyć się po Paryskich ulicach. Ściągnęłam moje walizki, zsunęłam po schodach i stanęłam przed wyjściem. Michael gdzieś się zapodział, poza tym wiedziałam, że się jeszcze zobaczymy. Z Jack'iem nie miałam ochoty się widzieć. Chce wojny to będzie ją miał. Nie będę za nim latać z przeprosinami o głupią akcje. Powinienen mnie od razu zrozumieć. Mimo wszystko zostawiłam na stoliku salonowym Michaela kartkę:
Pora zadbać samej o siebie, trzymajcie się.
Po tym wyszłam i poszłam w stronę Paryża.
______________________________
Cześć !
Mam prośbę by nie narzekać, że nie piszę szybko rozdziałów, no niestety 😕.
Poprostu mam dużo rzeczy na głowie, a na siłę pisać nie lubię 😋 (najwyżej narzekajta na priv) 🐼
Dziękuję ❤
~Olie 🎀
CZYTASZ
Wcielona- Wampiry ✔
VampireGreyses pewnego dnia zostaje przemieniona w wampira, od tak. Całe życie obraca jej się do góry nogami, a wszystko co słyszy jest dla niej kolejnym powodem do nienawiści. Mimo wszystko wciąga się w świat nieśmiertelnych. Nie wie, że zostaje wciągnięt...