- Michael! Gdzie są moje buty! - wrzeszczałam od rana wiedząc, że na obiad zjawią się u nas inne wampiry. Czułem lekki stres, który przyćmiewała ekscytacja.Jeszcze tak niedawno dławiłam się nudnym życiem każdego człowieka, a teraz. Teraz jestem prawdziwą nieśmiertelną, nic ani nikt mnie nie skrzywdzi. Mam Jack'a. Poznam wielu innych wampirów! Wampirów, które dla każdego wydają się być zwykłymi ludźmi.
Michale wkroczył do mojej komnaty przynosząc mase różnych butów. Zachwycona wyrwałam staruszkowi z rąk pakunki i zaczęłam je przeglądać szukając tej jedynej pary. Trudno było wybrać te jedyne ale zdecydowałam się na błyszczące, granatowe baleriny. Kierowałam się kolorystyką, a one najbardziej pasowały do mojej sięgającej za kolana sukni wypełnionej brokatem i odpowiednio opinającej ciało. Olśnjewająca.
Strój zostawiłam w sypialni i zeszłam po schodach do salonu. Myślałam, że będzie tam Jack, jednak salon stał sam. Skierowałam się jeszcze do jadalni i jego biura. Wampir znikł. Zdziwiło mnie to, że nie powiedział mi gdzie wychodzi. Od kąd musiałam na siebie uważać i na swoje omdlenia, gdyż obrzydliwy napar nie działał na tyle skutecznie by zwalczyć je całkowicie postanowiliśmy sobie nawzajem mówić dokąd się wybieramy, nawet gdyby miał to być sklep z bułkami.
Rozdrażniona złamaniem umowy wybiegłam z domu kierując się w stronę miasta.
Nie, nie jest to wybuch paranoi, że mi nie powiedział i będzie wielki bulwers.
Gdzie mógłby być Jack? W parę minut dotarłam do Paryskich ulic. Jak zwykle tłoczny tłum przedzierał się w każdą stronę.
Wiedziałam, gdzie może być Jack i się nie myliłam. Bar "Bridge Drime" - bar, w którym mój wampir załatwiał potrzeby głodu.
Siedział przy barze z jakąś natarczywą blondynką. Jej przystawianie się do niego widziałam z samego wejścia. Jeszcze nigdy nie widziałam Jack'a siedzącego ze swoją przyszłą ofiarą. Poczułam lekkie ukłócie zazdrości.
On pozwalał jej na obściskiwanie się i całowanie!
Szybkim tępem podeszłam do baru stojąc pół metra od liżącej się dziwki z Jack'iem. Wampir dokładnie ustami omiatał jej szyję. Krząknęłam pełna furii, gdy mimo wielu zdań myśli
Jestem tutaj! -.- , które powinien usłyszeć,
Nic nie uzyskałam, nawet spojrzenia.
W końcu wzięłam złapałam szmatę za fraki i odciągnęłam gołąbeczki.- Dobrze się bawisz? - zapytałam ze drwiną w głosie, gdy pijana laska upadała na podłogę. Zaskoczony Jack wstał z krzeszła nie rozumiejąc co się dzieje.
- Greys? Co ty tu robisz? - spytał jakbym miała być na drugim krańcu świata.
- Nie wydaje mi się, że to co ty - warknęłam zawracając do wyjścia. Wampir złapał mnie za ręke.
- Wiesz co zrobiłaś?! - krzyknął.
- Zepsułam Ci obiad?! Myślałam, że już wystarczająco się jej napróbowałeś! - przekrzyczałam muzykę. Ktoś znad przeciwka spoglądnął na nas krzywo.
- Nie tutaj - fuknął i zaczął szarpiąc mnie za dłoń wyprowadzać nas z lokalu. Nie podobała mi się ta cała sytuacja, uznałam, że mam prawo być zazdrosna.
- Czy ty do kurwy nędzy masz rozum? - weszliśmy w jakąś uliczkę, gdy podniósł dostatecznie swój ton. Przeszły mnie lekkie ciarki, ścisnął moje ramię mocno, ale nie chciałam przyznać, że to boli.
- Znajdź sobię mniej lizaczną ofiarę! - zakrzyknęłam.
- Ty dalej nie wiesz co to znaczy być wampirem czy tylko udajesz taką? - puścił. Nie wiedziałam co powiedzieć. Krążył od ściany do ściany. Poczułam, że jednak nie powinnam. Nie mogłam teraz jednak tego przyznać - chodzi o honor.
- Aż za dobrze wiem, Jack... - wyszeptałam i odskoczyłam w tłum ludzi, tak by mnie nie dojrzał.
***
Łzy same spływały mi po polikach. Szłam słonecznym Paryżem nie wiedząc co z sobą zrobić. Mimo porannych przykrości postanowiłam zjawić się na obiedzie, potrzebowałam tylko czasu by ochłonąć. Myślałam, że mnie kocha, ja go kocham... chyba. A może to tylko urok przemienienia? Najgorsze uczucie w świecie, nie znać swych uczuć.
Przysiadłam na jednej z parkowych ławek. Siedziałam, siedziałam i siedziałam. I siedziałam...W końcu postanowiłam wracać, słońce było coraz wyżej.
- Co tutaj panienka tak sama robi, przez dłuższy czas? -nagle z moich myśli wyrwał mnie dosyć wysoki głos mężczyzny. Odwróciłam się i spojrzałam na nieznanego mi chłopaka.
- Może czekam na kogoś? - fuknęłam. Co go to interere?
- Ja bym nie dał tyle czekać tak uroczej pani - uśmiechnął się do mnie. W głowie zapaliła mi się lampka: przyjaciel.
- W zasadzie to już się zbieram... - wymamrotałam. Chłopak, mężczyzna mógł być mojego wieku, może z dwa lata starszy. Miał miedzianą czuprynę, którą wciąż poprawiał, gdy opadała mu na oczy, zielone oczy, które błyszczały szczerym szczęściem. No i ten niezapomniany uśmieszek.
- Olivier jestem, Olivier Crell. Mogę poznać twoje imię? - zapytał całkiem pewny siebie. Przyjrzałam mu się chwilę dla pewności i odpowiedziałam - Greys.
- Hm.. pozwolisz mi, że cię odprowadzę? - typowe..
- Nie - uśmiechnęłam się. Niepotrzebny mi powolny towarzysz od siedmiu boleści.
Patrz na te słodkie oczka...
Słodkie... zmartwione...
- Ohh! Możesz. - oczywiście nie chciałam by odprowadzał mnie do rezydencji oddalonej od miasta. Pomyślałam, że pokieruję go do jakiejś paryskiej kamiennicy i tam się pożegnamy.
- Skąd jesteś, uczysz się, pracujesz, masz kogoś? - wypytywał mnie przez całą drogę. Myślałam, że szlag mnie trafi. Nie odpowiedziałam na żadne z jego pytań, za to on sam opowiedział mi o sobie.
- Przyjaciele mówią mi Olie, pracuję jako fotograf, coraz bardziej zawodowo. Nie znalazłem jeszcze swojej drugiej połówki - uśmkeszek - mam psa, Lizę... - i nie kończył.
Nareszcie dotarliśmy do jednej z kamiennic. Przystanęłam i powiedziałam:
- To tu. - popatrzył na mnie krzywo, ze znakiem zapytania.- No? - spytałam nie wiedząc o co chodzi.
- Ja tutaj mieszkam - odpowiedział.
Kretynko...
Znaczy wtopa. Zmieszana stałam chwilę myśląc co powiedzieć. Nie przerwał mi namysłu.
- No tak! Bo... to ja cię odprowadziłam, hihi. - szamotałam słowami.
- Nie przypominam sobię, żebym Ci mówił gdzie mieszkam. Ah, ta skleroza. - uśmiechnął się przyjaźnie za co głęboko odetchnęłam. Uścisnęłam z nim dłoń i zaczęłam odchodzić.
- A! Jeszcze coś - podbiegł i podał mi do ręki karteczkę po czym wbiegł do budynku. Rozwinęłam biały skrawek na którym widniał numer telefonu. I właśnie w tej chwili przypomniał mi się Obiad!
Była już godzina poobiednia. Jack mnie zabije, chociaż nie zabije, nie ma jak... Albo głowę mi wyrwie!
______________________________
Żyjemy! 👌

CZYTASZ
Wcielona- Wampiry ✔
VampirGreyses pewnego dnia zostaje przemieniona w wampira, od tak. Całe życie obraca jej się do góry nogami, a wszystko co słyszy jest dla niej kolejnym powodem do nienawiści. Mimo wszystko wciąga się w świat nieśmiertelnych. Nie wie, że zostaje wciągnięt...