26

2K 154 5
                                    

- Jesteście nędznymi głupcami. - warknął Victor. Stałam jak słup soli. Oddech przyspieszył i nawet miałam wrażenie, że serce w ciele mi ,,tupie''.

- Podejdź do mnie Greys. - zarządał Victor. Nie spuszczając wzroku z Jack'a powędrowałam w stronę wampira.

- Widzisz? - wypowiedział Victor. Ona jest otumaniona, tak samo jak Nadia. Jeśli uważasz, że jej życie jest warte tyle by mogła żyć zniknij z tej części świata. Kochasz ją, ja... też w pewnym sensie ją kocham. Zniknij stąd albo zawalcz fair.

- Ty nigdy nie potrafiłeś walczyć fair! - krzyknął Jack. Victor błądził ręką po mojej bladej szyi.

- Bo zawsze miałem nad tobą przewagę. - odpowiedział i w tym momencie zrobił coś, czego się nie spodziewałam. Rzucił mną o najbliższą ścianę z taką siłą, że ból jaki przeszył moje wnętrzności nie mógł nawet w połowie równać się przygnieceniem przez głaz. Niefortunnie mój brzuch nadział się na jeden z niebezpiecznie wystających szpad. Tego nawet Victor się nie spodziewał. Z mojego brzucha wypłynęła krew. Czekałam aż się zregeneruje jednak nic takiego nie nastąpiło. Jack próbował do mnie podbiec ale Victor chwycił go powalając na dywan przed sobą.

- Zrobię coś, co już dawno winien uczynić. - warknął. - Jack, wysłuchaj mnie. Masz spłonąć, masz umrzeć, idź do mieszkania hotelowego i podpal się, podpal bo ja ci tak rozkazuję na mocy mojego daru nadanego przez bramy piekieł.

- Nie... - wyszeptałam z wysiłkiem. Tak nie kończą się historie, to dobro zwycięża. W co ja wierzę? Wykrwawiam się, a Jack kieruje się właśnie do miasta gdzie spali się kończąc żywot wampira. Victor znikł mi z oczu. Byłam pewna, że nie zostawi mnie tutaj samej. Pomoże mi, a ja pomogę Jack'owi. Zacisnęłam dłoń na ranie skupiając się wystarczająco. Przymknęłam powieki walcząc by nie wydać okrzyku porażki i skonać.

- Jack. - wypowiedziałam w myślach. - Usłysz mnie, słyszysz? Usłysz mnie do cholernej nędzy! Odezwij się! - wołałam. - Nie możesz umrzeć! Masz mnie pomścić! Masz przynajmniej odwiedzać mój grób, ale musisz oprzeć się jego rozkazowi! - bez skutku. - Kurwa Jack! Byłam w ciąży! Z tobą! Miałeś racje, Victor się pomylił. Nie ma czegoś takiego jak alergia na krew.

- Kocham Cię. - wyszeptałam przez myśl i straciłam przytmność.

- Jack P.O.V -

Biegłem do miasta będąc w pełni uzależniony rozkazem. Nic nie liczyło się prócz manipulacji mojego brata. Zginąłbym. Byłem już blisko gdyby nie Greys i to co mi powiedziała. Nie wiem jak to zrobiła. Otrząsnęła mnie z manipulacji. Na rękę miałem to, że spotkałem w drodze Erica, mojego brata. Tak, Eric to mój brat - dobry brat.

- Stary! Gdzie Victor i Greys? - krzyczał w moje puste oczy nie mogąc mnie dogonić. Kiedy manipulacja znikła zdołałem z nim zamienić parę słów.

- Ratuj Greys. Proszę, uratuj ją. Ona nie może zginąć. Pomóż jej. Nie karajcie mnie znowu. Ja znajdę Victora i przysięgam, zabiję go. Zabiję go dla niej.

Nie zdołałem mu więcej wyjaśnić. Eric jak najszybciej pobiegł do leżącej Greys w domu Victora. Chciałem upaść i już nie wstawać. Chciałem myśleć, że to tylko zwykły koszmar, które zawsze po śmierci Nadii mnie nawiedzały.

- Skończę z tobą na zawsze. - powiedziałem sam do siebie.

Adrenalina buzowała w moim całym ciele. Wziąłem szybki rozpęd i skierowałem się w centrum miasta. Biegłem ulicami szukając znaku, że wciąż znajduje się tu Victor. Pełen nadziei, że pozbył się problemu zapewne triumfuje jak wampir. Szuka ofiary o krwi.

Nie szukałem długo. Przechodząc koło luksusowych restauracji przyglądałem się przez szyby wnetrzą, żeby znaleźć w tłumach innych ludzi twarz mojego brata. W pewnym momencie przyciskając kolejny raz czoło do szkła zauważyłem go, była z nim matka Greys. Brwi same uniosły mi się do góry. Co to miało znaczyć? Dlaczego jedli razem posiłek? Jej córka umierała przez niego, a ona śmiała się popijając wino. Wszedłem do lokalu próbując opanować drgania rąk.

- Co tutaj się dzieje? - zapytałem pół głosem by nikt nie zaczął panikować. Matka Greys natychmiast wstała, a Victor aż upuścił sztućce.

- Ja muszę już iść. - wyszeptała w zakłopotaniu jednak uniemożliwiłem jej odejście sciskając mocno jej ramię. - Nigdzie nie pójdziesz. - warknąłem. - Powiesz najpierw co tutaj robisz. - pchnęłem ją gwałtownie w dół by usadowiła się na krześle. Victor wciąż obdarowywał ją mrocznymi spojrzeniami.

- To...

- Co to?! - krzyknąłem tracąc cierpliwość.

- Ja jestem z Victorem. Parą. - i spłonęła rumieńcani.

- Coś ty powiedziała?! Wiesz kto to? On zabił twojego męża, twoja córka przez niego może umrzeć!

- Zawsze mi przypominała o tym głupcu. Jack, nie mieszaj się w to. Nie chodzi o nią. - wtrącił się Victor. - Chodzi o władzę, którą posiada. Jednak ty jak zwykle nic nie rozumiesz i znów narażasz życie cywili. Mówiłem ci nie raz, jaki z ciebie naiwniak.

Chwyciłem go za kołnierz koszuli przybliżając nasze twarze do siebie. - Za to ty zawsze marnowałeś mi życie.

Po tych słowach za rękę wyprowadziłem brata z pomieszczenia. - Załatwimy to jak wampir z wampirem. Albo ja albo ty.

- Chcesz się pojedynkować? Naprawdę chcesz tego? Oddaj mi Greys i żyj swoim życiem, ha ha. Nic prostszego. Nie chcę cię zabijać Jack. Już dwa razy próbowałem.

________________________

Kolejny końcowy rozdział, ale nie ostatni! :3 Oczekujcie końca.

Oraz ogłoszenie społeczne:

Zapraszam na mój profil na świeżo zaczętą pracę:

,,Wytrwana - Przetrwanie"

Nie wampiry ale myślę, że komuś wpadnie w gust. ^^

Do następnego ;*

Wcielona- Wampiry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz