21

2.3K 179 10
                                    

- Przykro mi z powodu taty. - powiedział Zack słysząc kolejną bajkę, którą mu wmówiłam. Nie było mi łatwo ale nie mogłam. Chłopak przez całą moją plątanine kłamstw nerwowo stukał palcami dłoni o blat stołu.

- Coś się stało? - zapytałam widząc jego poddenerwowanie.

- Pora byś się dowiedziała. - splunął.

- O czym? Zack? - spytałam nie wiedząc do końca czy chcę usłyszeć odpowiedź. Nie lubiłam "dowiadywać się" czegoś od innych, ponieważ ostatnim czasy same złe wiadomości do mnie docierały. Zack wstał powolno z krzesła górując nade mną. Uniósł konciki ust. Jego oczy, czerń. Zęby, kły. Ciemna cera znikła w biel.

Wampir.

Oszołomiona odsunęłam się z krzesłem do tyłu. Nie- fortunnie za mocno przesunęłam je i razem z siedzeniem wylądowałam na kafelkach kuchni.

- Kurwa! Greys, żyjesz? - krzyknął słysząc huk jaki wywołałam i widząc upadek.

- Pytasz nie tę osobę co trzeba. - fuknęłam. Nagle napłynęła do mnie złość. Wampir! Cały czas mnie okłamywał, a był jedynie kolejną kreaturą do której należę. Miałam go za przyjaciela, ludzkiego przyjaciela. Nie, że wampir nie mógł nim zostać, ale przekonałam się, że wampir może być dla ciebie przyjacielem tylko wtedy, kiedy coś chce. Inaczej jesteś bezużytecznym drobiazgiem.

- Przez te kilka pieprzonych dni musiałeś kłamać?! - krzyknęłam zdenerwowana.

- Stop. Słońce. Ja nie kłamałem. Nie zapytałaś mnie czy jestem człowiekiem czy wampirem. Myślałem, że się domyślisz. - odpowiedział.

- Domyślę? No to się nie domyśliłam. - chciał podejść ale odepchnęłam go ręką.

- No wiesz... Samoopalacz w łazience dużo mówi. - zaśmiał się jednak mnie to nie rozśmieszyło.

- Gdzie moje walizki? - warknęłam.

- Znowu uciekasz? - spytał. Zerknęłam na niego nienawistnym spojrzeniem.

- To i o tym, że odeszłam od Jack'a też wiedziałeś! - chwyciłam stojący na blacie wazon i rzuciłam nim w Zack'a.

- Wiesz, mimo, że z Oliverem łączą nas nie za przyjazne relacje widać, że mu zależy na twoim bezpieczeństwie. A kto nie słyszał o Jack'u i jego planach, w których mu kibicuję wygranej jest kompletnym idiotą. - schował ręce do kieszeni czekając na moją rekacje.

Ej, zaraz, zaraz.

- Jaka historia? - spytałam najwidoczniej jej nie znając.

Idiotka?

- To nie powiedzieli Ci na co im jesteś? - spytał lekko zszokowany.

- Nie udało mi się dopytać. Gratulowali mi... Jestem bo jestem córką wampira. - wyszeptałam przypominając sobie jak na pierwszym obiedzie z wampirami podchodzili do mnie szczerze może nie gratulując co dziękując?

- Sam za wiele nie wiem, ale że ty w ogóle nie zostałaś poinformowan w co się wplątujesz. - klasknął dłońmi.

- Powiedz co wiesz. - zarządałam.

- Jack żył jak każdy normalny wampir. Zakochał się szczęśliwie, wydawało się, że ma wszystko, dopóki nie pojawił się Victor. Jego narcystyczny... brat. Wte...

- Oni są braćmi? - zapytałam z niedowierzeniem. Nic na to nie wskazywało.

- Owszem. Trudno nazwać ich braćmi po ich zachowaniu i wspólnej nienawiści jednak na świstku kartki zawsze byli i będą rodzeństwem. Victor kochał Nadie, tak miała na imię. Jednak ona od początku kochała tylko Jack'a. Victor nie mogąc tego przeboleć próbował na różne sposoby. Chciał swoim darem ją zmanipulować jednak okazała się za silna. Tak jak Jack. Czekał kilka miesięcy. W końcu znów się pojawił. Dowiedział się, że Nadia jest w ciąży. Oznaczało to osłabienie wampirzycy. Zmanipulował ją. Wmówił jej coś i tego wieczoru kiedy Jack zażywał na mieście krew Nadia popełniła samobójstwo. Skoczyła w ogień razem z dzieckiem w łonie. - zakończył. Napłynęły mi łzy do oczu. Nie chciało mi się w nic wierzyć. Przecież Victor nie mógł tego zrobić. Ochronił mnie. A Jack nie żyje. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.

- Kłamiesz. - warknęłam. - Byłeś z Jack'iem w zmowie. Teraz kiedy nie żyje chcesz wyłagodzić sprawę.

- Greys...

- Milcz! Chcecie mnie wykończyć! Chcecie dziedzictwo pozostawione przez mojego ojca! Zostawcie mnie! - pędem ruszyłam w stronę drzwi. Cholerny zamek przeszkodził mi w wyjściu. Zack dogonił mnie i mocno przycisnął do ściany.

- Greys, musisz mi uwierzyć. - wyszeptał. - Zanim będzie za późno. Zależy nam na tobie. - mówił. Miałam ochotę rzygać każdym jego słowem. Zamachnęłam się godząc go łokciem w żebro. Krzyknął obluźniając uścisk. To był moment, w którym wydostałam się z jego dłoni.
Szarpnęłam mocno drzwiami wyrywając je z zamkiem i jak najszybciej wybiegłam. Nie próbował mnie zatrzymać. Wiedziałam, gdzie się skierować. Tak jak odeszłam tak wróciłam jak pies z podkulonym ogonem do Victora.

Drzwi otworzył mi sam Victor. Załzawiona rzuciłam mu się na szyję pełna rozpaczy.

- Greys? Co się stało? - zapytał z zatroskaniem w głosie.

- Możecie dać mi spokój? Wciąż pytacie, gdzie się podziewam, a sami jesteście ze mną nie szczerzy. Ja chcę poprostu mieć święty spokój.

- Cóż. Świętego tutaj nigdy nie zaznasz ale postaram się zrobić wszystko byś była szczęśliwa. Czego sobie życzysz?

- Braku pytań. Victorze, pragnę milczenia. - wciąż płakałam.

- No już dobrze. Ćśś... Zaprowadzę cię do komnaty. Prześpij się, a jutro porozmawiamy na spokojnie.

Byłam wyczerpana. Uginając się prowadził mnie półprzytomną po schodach. Mówił coś do służących jednak zmęczenie pozwalało mi słyszeć tylko pojedyncze szumy. Oczy zamykały się same. Dotaliśmy na miejsce. Ułożył mnie w wielkim łoży i odszedł.

*
- Greys. Nie możesz tam zotać. - słyszałam głos. Przede mną stał ubrany na czarno mężczyzna o zielonych oczach. Miał w ręku nóż przecierając ostrzem po dłoni, która mu krwawiła powtarzał to do mnie.

*

Obudziłam się.

______________________________

I kolejny rozdział :3

Niedługo dobiję do 10k wyświetleń! 🎓📕

Idealna motywacja na początek wakacji, dzięki 💙

Wcielona- Wampiry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz