25

2K 164 16
                                    


- Czy ja to zrobiłem? - zapytał nie spuszczając ze mnie wzroku. Podszedł do martwego ciała człowieka, schowanego pod stertą innych ciał i uniósł bezwładną bladą głowę jednego z nich.

Chwilę się temu przyglądałam, gdy odgadłam w tym ciało mojej ofiary.

Natychmiast się cofnęłam czując, jak robi mi się słabo. Chwiejnie podbiegłam do pierwszego stojącego mebla i z wysiłkiem podparłam się o oparcie fotelu.

- Tak jak myślałem. - powiedział wychodząc z pokoju i zamykając drzwi. - Jesteś uczulona na krew ludzką.

- Co? - jęknęłam.

- Kiedy usłyszałem o twoich omdleniach postanowiłem się temu przyjrzeć. Twoje osłabienie powstało kiedy Jack po raz pierwszy wyssał twoją krew. Po tym nie powinno nic ci się dziać jednak musiał cię nieść nieprzytomną. Zapewne w domu również... dotykał twojej szyi. - powiedział to z niesmakiem. - A więc im więcej ludzkiej krwi zabierałaś lub ktoś odbierał ci twoją coraz bardziej słabłaś i słabniesz. - zakończył. Poczułam się zaskoczona, zioła Michaela działały jednak nie znalazł przyczyny, za którą stały te objawy.

- Czyli nie powinnam pić krwi?

Zaśmiał się jakbym powiedziała coś zabawnego.

Jesteś wampirem, musisz pić krew idiotko.

Fakt, miła podświadomość.

- Jesteś wampirem. - uświdomił mi to tuż po mojej podświadomości.

- I po to zabiłeś tych niewinnych ludzi? Sprowadziłeś ciała innych ofiar? - jęknęłam niemalże z przerażenia.

- Teraz już wiemy, jakie są przyczyny.

Z jednej strony poczułam się dziwnie. Victor zrobił dla mnie coś. Skutecznie dowiedział się, co ze mną nie tak. To znak, że zależy mu na mnie w jakimś sensie. Jednak nie mogłam zapominać po co się tutaj znalazłam.

- Ale - ciągnął - możesz ograniczyć krew ludzkich zbirów, jak słyszałem pijesz tylko krew morderców z więzień. Ja wolę raczej pięknych kobiet i partnerek. Więc możesz ją ograniczyć do krwi zwierzęcej kiedy tylko będziesz miała okazje.

- Mhm... - wydusiłam. Chwycił moją dłoń prowadząc schodami na górę.

- Odpocznij teraz najdroższa. Muszę coś pilnie załatwić na mieście. Rozumiem, że zostajesz u mnie jak mawialiśmy. Nie martw się. Wszystkim się zajme.

Zaprowadził mnie do komnaty, w której wcześniej bywałam. Teraz wypełniona różnymi ubraniami, kosmetykami i butami. Królestwo każdej kobiety. Z chcęcią znalazłabym coś dla siebie. Zauważyłam kilka nawet dość drogich akcesoriów, na które mimo wysokiej pensji po ojcu nie mogłabym sobie zapewnić. Wszystko gdyby nie myśl, która przypomina mi po co się tutaj zjawiłam.

Upewniając się, że zostałam sama wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Jack'a. Pospiesznie wybrałam jego numer przystawiając urządzenie do ucha.

- Odbierz kur...

- Greys? - usłyszałam jego głos.

- Jack? Jestem sama w domu. Przyjeżdżaj. Nie wiem kiedy wróci.

- Czyżbym słyszał w twoim głosie strach? - zapytał ignorując co powiedziałam.

- Nie. Cholera. Dla twojej wiadomości poznałam widok swoich ofiar i Victora służby i znam skutek omdleń. - fuknęłam zdenerwowana. Sama słyszałam jak głos mi drży.

- Jesteś w ciąży?

- Co?! Nie! Jack, nie mamy czasu. Streszczaj się. - i się rozłączyłam.

Siedziałam w pokoju nie mając pojęcia co z sobą zrobić. Każda minuta trwała niczym godzina. Przypominały mi się stare czasy bezstroskiej Greys, której jedynym problemem była nauka matematyki w szkole. Miałam przyjaciół, robiłam co chciałam zawsze z rozsądkiem. Planowałam życie człowieka, a trafiłam tu.

W pewnym momencie usłyszałam trzask drzwi. Zbudzona z myśli tym dźwiękiem zbiegłam po schodach kierując się w stronę wyjścia.

- Jack?! - zawołałam.

- Jack? - powtórzył za mnie Victor. - Czy ty zawołałaś diabelskiej pamięci tego... benkarta?

Zamurowało mnie. Gdzie się podział Jack, dlaczego Victor wrocił, a jego dalej nie ma.

- Wybacz. Wciąż nie mogę dojść do siebie po jego śmierci. - spuściłam wzrok by nie widział mojego lekkiego uśmiechu. Zza okna wystawał Jack, dotarł na miejce.

Victor podszedł do mnie i wpił się w moje usta. Zaskoczona pozwoliłam mu na tę czułość widząc jak Jack czerwienieje ze złości za szybą. Zmrużyłam oczy i odepchnęłam Victora. Ten popatrzył na mnie pytająco i wiedziałam co chce zrobić. Uniósł mój podbródek tak, że patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Miał zamiar użyć daru.

- Greys, nie mogę tego dłużej ukrywać. - chciałam coś powiedzieć ale położył mi palca wskazującego na wargi. - Ćśś..

- Jestem głupcem, nie zasługujesz na mnie, jestem potworem. Ale... jesteś pierwszą wampirzycą, przy której czuję, że mogę się zmienić, mogę znaleźć to lepszą drogę. Ja,to głupio brzmi. Nigdy nikomu tego... prawie nikomu. - domyśliłam się, że prawie nikim jest Nadia. - tego nie powiedziałem. Chcę spędzić z tobą resztę życia.

Wiedziałam, że po tym Jack nie wytrzyma. Wampir pełen gniewu wybił szybę dużego okna przedzierając się do domu. Victor zaskoczony sytuacją odsunął się łapiąc mój nadgarstek, aż czułam jak krew przestaje dopływać do mojej dłoni.

- Jesteś skończoną idiotą, jeśli myślisz, że możesz mieć Greys. - warknął Jack w stronę Victora.

- Jakim prawem myślisz, że nie? - roześmiał się Victor. - Zabrałeś mi Nadię.

- Zabiłeś Nadię! Zabiłeś ją! To ty ją odebrałeś mi! - głos Jack'a wypełnił się furią. Stałam oniemiała nie widząc jak się zachować. Dwaj bracia wypełnieni nienawiścią spotkali się walcząc znów o jedną kobietę. Teraz tą kobietą jestem ja. Poczułam ukłucie gdzieś w środku. Nie tylko Jack musi być silny by pokonać Victora i ja, silniejsza niż wampir, który od narodzin był wampirem, którego ten świat nie przeraża. Silniejsza od Nadii, która walczyła o swoje życie i życie dziecka w jej łonie. Ja nie mam nic poza Jack'iem i muszę z nim o niego walczyć, tak jak on walczy o mnie.

___________________________________

Zbliżam się do końca tego krótkiego, nazwijmy e - booka!

Dziękuję tym, którzy ze mną są i tym, którzy zaczynają i kończą czytać. 💖

Informacja pocieszenia:

Za 3 dni do szkoły!

Wcielona- Wampiry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz